Jeden ze słabszych Batków, który wpadł mi do rąk. Komiks przedstawia dwie historie osadzone w różnych czasach, które w jakiś sposób łączą się ze sobą. W skrócie: Batman ma do rozwiązania historyczną zagadkę kryminalną, by ocalić Gohtam od zniszczenia. Dużo ciekawiej prezentuje się opowieść o XIX-wiecznym Gotham, jego początkach, rozbudowie architektonicznej, a także o najbardziej wpływowych rodach tego miasta. Poznajemy tu chociażby przodków Bruce'a Wayne'a i Oswalda Cobblepota, którzy co ciekawe, dawniej żyli w całkiem niezłej komitywie, w przeciwieństwie do Batmana i Pingwina. W sposób znakomity przedstawione zostały losy rodziny architektów odpowiedzialnych za rozkwit infrastrukturalny Gotham. Szczególnie ewolucja jednego z braci robi wrażenie.
Słabiutkim elementem komiksu jest sam Mroczny Rycerz. Tym razem w jego buty (jak się okazuję, za duże...) wskakuje Dicky. No i jest bezpłciowy, trochę pogubiony, brakuje mu typowej dla Bruce'a charyzmy. Bez bat-rodzinki, na czele z bardzo ogarniętym Timem (jedna z lepszych postaci komiksu),jest jak dziecko we mgle. Niewiele lepiej na jego tle wypada Gordon, trochę zmarginalizowany w tej opowieści.
Graficznie komiks prezentuje się raczej przeciętnie. Kolory i kreska nie przeszkadzają, ale też nie są błyskotliwe.
Przedstawiona tutaj historia jest bardzo mocno osadzona w ogólnej fabule DCEased. Pomimo tego, że teoretycznie mamy do czynienia z zamkniętą opowieścią, to nie ma sensu się za nią zabierać, jeśli naprawdę dobrze nie zna się serii. Album bowiem nie jest typową kontynuacją napoczętych wątków z Nieumarłych w świecie DC. Tom Taylor w ciekawy sposób ukazuje tutaj wydarzenia dziejące się równolegle do fabuły wspomnianego komiksu, pokazane jednak z perspektywy zupełnie innych postaci. Takie podejście do scenariusza sprawia, że wydane komiksy wzajemnie się uzupełniają i wspólnie tworzą jedną nierozerwalną całość.
Przewracając kolejne strony albumu, świadomy czytelnik będzie miał między innymi możliwość dowiedzenia się, co tak naprawdę wydarzyło się w Daily Planet. Ponadto twórca stara się zaprezentować postępującą „apokalipsę” widzianą oczami zwykłych mieszkańców Metropolis. Jest to zaledwie cząstka historii, jaka znajduje się pod twardą oprawą. Scenarzysta nie skupia się tylko na USA, ale również przenosi akcję w inne zakątki świata. Nie boi się on wrzucać w nowe lokacje zaskakujących (młodszych) bohaterów, którzy w całej opowieści zaczynają odgrywać dość istotne role. O ile początkowo nie zawsze mogą oni prezentować się „ciekawie”, to wraz z kolejnymi rozdziałami nabierają „wyrazistości” i charakteru.
Bardzo dobrze zarysowane postacie idą tutaj w parze oczywiście z mocną i zaskakującą akcją. Miłośnicy komiksowej widowiskowości na pewno nie będą mieć powodów do narzekania. Historia w wielu momentach potrafi być dość krwawa i wyrazista doskonale wpasowując się w „epickość” tego rodzaju popkultury.
Scenariusz nie jest niestety pozbawiony wad. Niektóre pojawiające się tutaj sceny/wątki wydają się być niepotrzebnym wypełniaczem, mającym zmniejszyć napięcie czytelnika i przygotować go na kolejną mocną akcję. Ponadto fani serii będą znali dalsze losy niektórych pojawiających się tutaj bohaterów, a więc nie wszystko, co się wydarzy będzie dla nich zaskoczeniem.
https://popkulturowykociolek.pl/recenzja-komiksu-dceased-nadzieja-na-koncu-swiata/