Jonah Hex: No way back Jimmy Palmiotti 6,0
ocenił(a) na 65 lata temu Hex, ty draniu! Śmierć jest twoim cieniem, a dym z lufy unosi się długo, nim nie opuścisz miejsca, do którego zawitałeś. Pokochałem tę postać przed debiutem na polskim rynku - czytając skany z internetu. Pokochałem potwora, bo Jonah Hex to łowca nagród bez indywidualnych zasad Batmana, bez moralnego kręgosłupa niczym Superman i chociaż piekło boi się jego nadejścia, czy mogę go osądzać, że jest niereformowalnym zabójcą? Ojciec pijak, matka go porzuciła, co dowiadujemy się w tym albumie. Spotykamy jego brata jako pastora, co za implikacje rodzinne! Hex to chodząca maszyna do zabijania, bezwzględny, jak T-1000 z ,,Terminatora 2''. Nie obchodzą go relacje międzyludzkie, za nic ma świętość i religijny rygor. Jest adwokatem diabła, dba o jego reputację i nigdy, przenigdy się nie zatrzymuje. Nie mogę nie lubić, bo to gość, który nie znosi tyranii, ma zdradzone serce i przez tę czerń w jego przedsionkach nie potrafi wyjść na prostą, ale nie pozwoli zabić niewinnych, nie pozwoli zabijać innych bez opamiętania. Pod tą ciężką fasadą brudu i występku kryje się człowiek gotowy na wszystko - pogodzony na piekło, pogodzony, że jest znienawidzony i nie mile widziany, ale to wciąż człowiek, który nie chce by dzieciom stała się krzywda, a kobiety owdowiały. Gdzieś ma to serce - tylko przykryte kurzem i mdłością Dzikiego Zachodu.