Batman & Superman 12/1998 Dan Jurgens 6,2
ocenił(a) na 64 lata temu Nadeszła w końcu ta smutna chwila zamknięcia magazynu poświęconego przygodom Batmana i Supermana. Później bohaterowie przez wiele lat do pewnego czasu mieli w Polsce niewiele występów nie tylko w komiksach TM-Semic, ale też u kolejnych wydawców wydających tytuły z DC Comics. Jakie historie prezentuje ten numer na pożegnanie?
Historia o Batmanie to bardziej realistyczne klimaty. Mściciel z Gotham postanawia w przebraniu skazańca zinfiltrować więzienie. Policja podejrzewa, że dyrektor więzienia prowadzi interesy ze skazanymi na śmierć.
Opowieść ta rozgrywa się na początku kariery Batmana i przypomina mi trochę komiks „Rok pierwszy”. Nie ma tutaj szaleńców z Arkham, a supergadżety ograniczone są do minimum. Bohater musi tu polegać wyłącznie na własnym sprycie i zręczności. Jak to zdążył pokazać chociażby serial „Skazany na śmierć” w więzieniu samotnik nie przetrwa długo i może łatwo podpaść rywalizującym gangom. Tak też Batman musi walczyć o przetrwanie mając przeciwko sobie nie tylko współwięźniów, ale również strażników. Wiele jest tu emocjonujących scen rodem z dobrego filmu sensacyjnego. Trochę przeszkadzało mi w lekturze, że bohaterowi za łatwo wszystko przychodzi – brakowało mi tutaj trochę prawdziwego wyzwania dla niego.
Za rysunki odpowiada tutaj znany z pracy nad pierwszymi „Tajnymi wojnami” Mike Zeck. Jego kreska jest dosyć dokładna i czytelna. Mogłaby być trochę bardziej dynamiczna, ale być może dzięki temu sceny walki w jego wykonaniu wydają się bardziej wiarygodne i mniej wyidealizowane.
Natomiast historia Supermana to epilog do walki z Metallo. Do Metropolis przybywa Booster Gold, żeby zbadać zaginięcie superbohatera. Jednocześnie Jimmy Olsen zaczyna zdawać sobie sprawę jaką nieświadomie odegrał rolę w starciu.
Najprzyjemniejszy w całej historii jest motyw obyczajowy, gdzie bohaterowie w końcu mogą ze sobą chwilę porozmawiać. Niestety scenarzysta idzie na zbytnią łatwiznę i zbyt szybko kończy konflikt. Przez to motyw ten jest trochę mało wiarygodny.
Rozczarował mnie też udział Boostera Golda, którego lubię jako bohatera. Ma parę zabawnych kwestii, ale poza tym jest zbędny w tej historii. Warto jednak wspomnieć, że tutaj dochodzi do pewnej stałej zmiany w jego garderobie.
Całkiem miłe dla oka są prace Rona Frenza i Joe Rubinsetina. Postacie mają świetną mimikę twarzy, a rysunki są dynamiczne. Szkoda, że nie ma tu więcej scen akcji, żeby twórcy mogli w pełni się popisać.
Numer zawiera dwie strony klubowe. Pierwsza z nich to lista dziesięciu najlepszych historii z Batmanem wydanych przez TM-Semic. Bardzo fajny pomysł, ale moim zdaniem trochę szkoda, że nie zrobiono analogicznej listy z Supermanem – trochę pokazuje, że ten bohater traktowany jest po macoszemu. Z kolei druga strona to mini relacja z ówczesnej edycji San Diego Comic Con. Można poczuć prawdziwą nostalgię podczas lektury, chociaż osobiście żałowałem, że nie załączono więcej zdjęć.
Numer moim zdaniem stanowi w miarę godne pożegnanie obu bohaterów. U Batmana opowiedziana jest dosyć klasyczna historia przedstawiająca esencję tej postaci jako takiej trochę bardziej realistycznej. Z kolei u Supermana starano się domknąć wiele wątków, by nie pozostawić czytelnika z otwartym zakończeniem. Ogólnie mogło być lepiej, ale nie jest źle.