Pusta kołyska Diana Walsh 6,8
ocenił(a) na 66 lata temu Co 2 dni zostaje uprowadzone dziecko... Dziecko Diany Walsh było jedną z ofiar.
Autorka autobiografii, którą nawiasem mówiąc czyta się błyskawicznie, wplata w tragiczne wydarzenia inne historie z życia swojego i swojej rodziny; dowiadujemy się między innymi o samobójstwie ojca alkoholika, czy bardziej beztroskich, kradzieżach jabłek z sadu sąsiada,których dokonywała z rodzeństwem w dzieciństwie. Dwa porody. Jedno poronienie. W końcu docieramy do głównego wątku- porwania czwartego dziecka, w pięć dni po urodzeniu. Mała Shelby zostaje uprowadzona z sali oddziału położniczego, przez kobietę przebraną za pielęgniarkę. Wyścig z czasem. Pomiędzy rozpaczą rodziny, znajdujemy perypetie porywaczki ( określanej jako Cień) i dziecka oraz wątek toczącego się śledztwa. Temat poważny i poruszający, udało mi się uronić kilka łez, ALE, no właśnie, byłam poruszona samą fabułą jako tako, tematem porwania " jakiegoś" dziecka, a nie " tej dziewczynki". Chodzi o osobiste przeżycia autorki. Nie mogłam się utożsamić z nią, poczuć jej emocji, co zazwyczaj mi się udaje i co lubię w tego typu książkach. Nie mogłam tego poczuć. Tak jakby coś jeszcze ukryła, nie miała wystarczającej odwagi, nie była gotowa, by wyjawić te wszystkie uczucia.
Zawsze kiedy staram sobie wyobrazić, co czują rodzice, gdy porwą im dziecko, wyobrażam sobie ogromny ból, strach, łzy. Tutaj tego było za mało, nie chcę, by brzmiało to dziwnie, każdy rodzic w podobnej sytuacji cierpi, ale, po mimo szoku, kiedy bohaterka ogląda wiadomości o swoim zaginionym dziecku i pyta męża czy będą się kochać- no brzmi to jakoś tak nie na miejscu, może to efekt szoku, ale wypadałoby to lepiej wyjaśnić. Bardziej podobała mi się końcówka i sam początek też niezły. Przeżycia samej porwanej dziewczynki, historia porywaczki i jej problemy, czy nawet krótka wzmianka o dramacie siostry bohaterki- absolutnie na plus. Pisząc tę opinię zastanawiam się czy ten pozytywny, niekiedy wręcz lukrowy wydźwięk, nie był celowym zabiegiem, aby oszczędzić czytelnikom cierpienia w i tak przytłaczającej historii... Jednakże, mimo wszystko, czegoś mi zabrakło...