Vogue. Za kulisami świata mody Kirstie Clements 6,4
ocenił(a) na 53 lata temu Zacznę od plusów.
Styl pisania - lekki, przyjemny, każdy termin mogący nie być znany czytelnikowi jest przystępnie wyjaśniany w teście głównym w naturalny sposób, bardzo zwięźle i jasno. Zdjęć nie jest zbyt dużo, co doceniam, bo książka o czasopiśmie, a nie czasopismo.
Ogromny plus za porównania sposobów prowadzenia czasopisma czy praw rządzących światem mody parędziesiąt lat temu i współcześnie (powiedzmy. Akcja książki kończy się w 2012 roku).
I okładka - cudo w porównaniu do innych wydań.
Teraz minusy.
Chwalenie się - niby nie wprost, ale jednak ciągle. Rozumiem sytuacje dotyczące sesji zdjęciowych - jeśli opisuje się sesję z osobą X, to normalne, że się o niej wspomni. Ale kompletnie nie rozumiem wtrętów typu "Stałam pomiędzy X a Y", "X zaprosiła go do stolika" i mój hit: "Na schodach zamieniłam parę słów z A" (nie chcę podawać nazwisk, bo było ich tyle, że nie pamiętam, które występowało w jakiej sytuacji. Na pewno gdzieś pojawiła się Beyonce, Jennifer Lopez i Sarah Jessica Parker). Do żadnej z tych sytuacji nie ma potem odniesienia, nie wraca się do nich, często są to zdania kończące akapit, mające być chyba takim "Wow" na koniec.
Pisałam wyżej o mnóstwie nazwisk - to jest naprawdę irytujące. Jest ich tam od groma, zresztą na końcu jest indeks nazwisk - chyba 3 albo 4 strony. Znałam może 1/10 z tego. Jednak najgorsza była w tym maniera typu "Na wyjeździe miałam przyjemność współpracować z X" albo "Byłam tam z A, B, C, D, E, i F". I koniec. Kto to, co to, kim są ci ludzie - brak wyjaśnienia.
Przyznam od razu - światem mody interesuję się tylko podczas oglądania "Plotkary". Nie potrafiłabym odróżnić zdjęcia zrobionego przez jednego fotografa od zdjęcia zrobionego przez innego fotografa. Nie mam pojęcia, jak wyglądają projektanci, a co dopiero rozróżniać style zaprojektowanych przez nich ubrań. Może dlatego nie zachwycałam się niektórymi fragmentami tak, jak powinnam. Książkę przeczytałam głównie dlatego, że słyszałam o "Vogue'u" i chciałam poznać kulisy pracy w tak znanym czasopiśmie. Czy poznałam - z całą pewnością mogę powiedzieć, że tak.
Być może ktoś, kto interesuje się modą będzie czytał tę książkę z wypiekami na twarzy - mnie momentami nudziła, momentami denerwowała, ale że objętościowo nie jest duża, więc przeczytałam ją bardzo szybko.
A, no i muszę przyczepić się do jednej rzeczy - wyrażenie "Moda wysoka" boli w oczy. Można było spokojnie zostawić "high fashion" czy "Haute couture", bo te nazwy są znane w Polsce.
Podsumowując - książka napisana lekkim, przystępnym językiem, poruszająca czasami ważne tematy (jak kulisy modelingu),niestety autorka nie stroni od chwalenia się tym, kogo spotkała i z kim rozmawiała. Spodoba się fankom mody, które interesują się historią tej branży i nie muszą googlować każdego wymienionego w książce nazwiska. Dla kogoś, kto chce poznać kulisy pracy w renomowanym piśmie - również, ale na pewno bardziej się wynudzi.