Jad. Chcę ukraść twoje życie S.B. Hayes 6,7
ocenił(a) na 78 lata temu Czytając kilka zdań wstępu z tylnej okładki już wiemy, że "Jad" raczej nie jest lekturą na przyjemny, słoneczny dzień kiedy ptaszki radośnie ćwierkają. Główna bohatera jest takim śpiewającym wesoło ptaszkiem, który cieszy się ze słoneczka. Jednak niebo zasłaniają chmury, a śpiew zaczyna przypominać irytujący pisk. Przyzwyczajeni do zbrodni w mroku, tajemniczych historii wieczorami, nie potrafimy się cieszyć z dobrego thrilleru gdy świeci słońce, a na niebie nie ma żadnej chmurki. Pewnie nie jest to udowodnione naukowo, ale wystarczy popatrzeć na samego siebie.
Już z samego opisu książki wynika, że wesołe i monotonne życie Katy zakłóca olśniewająca Genevieve. Z dużą starannością wstrzykuje jad w każdy element życia normalnej, rudej nastolatki. Powoli cała mozolnie ułożona układanka zaczyna się sypać. Odważna dziewczyna łapie się więc wszystkiego, jak każdy tonący. Nawet brzytwy. Próbuje zrozumieć kim może być jej prześladowczyni, której serce jest wręcz zatrute jadem. Autorka podrzuca w ten sposób czytelnikowi kilka podpowiedzi.
Sama Katy jest stereotypową nastolatką. W ten sam sposób się zachowuje. Z jednej strony jest szablonowa, a z drugiej zaskakująca. Potrafi wymusić na sobie jakąś zmianę, która może jej pomóc i dogryźć w ten sposób Genevieve. Tak naprawdę zmienia się także mimowolnie. Staje się doroślejsza i poważniejsza, a nierozważna nastolatka myśląca o przystojnych chłopakach idzie w las. Za to ją podziwiam, choć wiem, że robimy to cały czas. Z każdą sekundą się zmieniamy, nie jesteśmy w stanie tego cofnąć i choć nie zauważamy tego - tak się właśnie dzieje. Katy jednak zrobiła to bardzo szybko z powodu Genevieve. Zrzuciła dawną skórą i teraz rozpoczyna nowe życie, w którym jest silniejsza.
Nie jestem pewna, czy wszyscy daliby sobie radę z tak podstępną osobą, jaką jest dziewczyna z zatrutym sercem. Nie rozumiem jednak, czemu nie zgłosiła swojego problemu np. szkolnemu psychologowi, czy nawet matce. Na jej miejscu wierciłabym rodzicielce dziurę w brzuchu tak długo, aż powiedziałaby mi prawdę.
Zaskoczył mnie fakt, że utożsamiłam się z obydwiema dziewczynami. Choć z wyglądu są niemal identycznie, to z charakteru różnią się diametralnie. Genevive miała wszystkie brakujące cechy panny Rivers, a razem się doskonale uzupełniały. Jeśli więc czegoś nie znalazłam w jednej, to dostawałam to w drugiej. Podane jak na tacy i to na dodatek z serwetką. Jak można nie polubić takiego rozwiązania? Cała ta przepychanka między nimi wyglądała jak walka dwóch żywiołów np. ognia i wody. Blisko siebie trudno im było funkcjonować, ale nie mogłyby istnieć bez siebie nawzajem.
Muszę jednak przyznać, że zirytowało mnie pozostawienie nieodgadnionych kilku wątków. Jakby nagle autorka je ucięła albo po prostu zapomniała. Ale my, czytelnicy, zwracamy na takie rzeczy uwagę. Aż biją po tych naszych biednych i zmęczonych oczętach.