Władimira Putina nazywa się teraz "dobrym carem" i "silnym człowiekiem", zupełnie jak "Żelaznego Józefa" Stalina w latach trzydziestych. Wię...
Władimira Putina nazywa się teraz "dobrym carem" i "silnym człowiekiem", zupełnie jak "Żelaznego Józefa" Stalina w latach trzydziestych. Większość Rosjan to cieszy, przede wszystkim dlatego, że uważają swój kraj za bardzo udane, lecz wyjątkowo niedoceniane dziecko Pierwszego Świata, ze wszystkich stron otoczone przez wrogów. To jeden z głównych powodów popularności Putina nawet w zaniedbanych zakątkach Primoria; to też jeden z głównych powodów, dla których miliony Rosjan wciąż podziwiają Stalina. Innymi słowy, państwo rosyjskie jest męskie i paternalistyczne. Ale to samo państwo - maniakalnie utajniające wszystko, co się da, ksenofobiczne i uzbrojone po zęby - jest równocześnie omylne, krótkowzroczne i niewiarygodne. Prawda jest taka, że przez ostatnie sto lat niedotrzymywanie obietnic stało się niemal jego główną cechą. To nie przypadek, że w Rosji liczba rozwodów należy do najwyższych na świecie i że samotnych (dosłownie i w praktyce) matek jest tu niemal tyle co dzieci. Ojcowie upijają się, zdradzają żony, umierają młodo, porzucają rodziny albo po prostu z tych czy innych względów przestaje im się czegokolwiek chcieć. Gdy tak się dzieje i gdy w okolicy nie ma krewnych, wybór jest w zasadzie żaden: albo sierociniec, albo pozostaje na utrzymaniu matki, albo ryzykowne życie na ulicy. Albo tajga.