Urodzony w 1958 we Wrocławiu. Fotograf i dziennikarz, związany z "Gazetą Wyborczą", w której w "Dużym Formacie" zamieszcza swe zdjęcia i artykuły. Szczególnie zainteresowany jest tematyką rosyjską, podążając śladami tak wybitnych myślicieli, jak Herling-Grudziński. Członek ZPAF.
W latach 1982-1991 działał w Niezależnej Agencji Fotograficznej "Dementi", której był jednym z założycieli i najważniejszym fotografem. Agencja działała poza zasięgiem cenzury w ramach państwa podziemnego. W latach 1986-97 artysta pracował nad wystawą "Obraz systemu", poświęconą krytycznej współczesnej historii Rosji. W 1989 miała miejsce wystawa indywidualna "Ocaleni z gułagu" (Stara Galeria ZPAF, Warszawa),która pokazana została w ramach prestiżowej wystawy "L'année de l'Est" w 1990 (Musée de l'Elisée w Lozannie). W dokumentalno-historyczny sposób przedstawiła problem obozów śmierci istniejących na dalekiej Syberii. Z kolei "Martwa droga" (Galeria "Zachęta", Warszawa 1991/92) pokazywała niedokończone gigantyczne projekty nieskończonych nigdy linii kolejowych, budowanych w ramach sowieckiego imperium zła. "Wyrok" (Galeria "Zachęta", Warszawa 1997) ukazywał signum śmierci widoczne w zwykłych portretach mieszkańców Moskwy. Cykl Pasażerowie. Moskwa. Warszawa. Berlin. Paryż (Galeria "Zachęta", Warszawa 2001) ujawnił bardzo duże możliwości Kiznego jako wybitnego portrecisty, który nie tylko stworzył szereg portretów psychologicznych poszczególnych ludzi fotografowanych zawsze w metrze, ale także ukazał specyfikę wybranych przez siebie metropolii. Odwołuje się on do historii portretu grupowego, podążając śladami tak wybitnych fotografów, jak członkowie Farm Security Administration (np. Walker Evans),August Sander czy w Polsce Zofia Rydet (Zapis socjologiczny 1978-1990). Podejmowali oni próbę uchwycenia typologiczno-socjologicznej specyfiki danej społeczności w określonych warunkach społeczno-politycznych. Miało to także duże znaczenie artystyczne realizowane w ramach fotografii-dokumentu. W przypadku zdjęć Kiznego zwraca uwagę określona statyczna kompozycja, monumentalizm ujęcia i duży format wystawianych prac. Wszystko to spowodowało, że wykonane przez niego przekonywające portrety pełne psychologicznego wyrazu są zarazem bardzo wyrafinowane pod względem myślenia w kategoriach dokumentu.
Kiznego można określić mianem najwybitniejszego polskiego dziennikarza fotograficznego lat 90. XX wieku, umiejętnie łączącego wymogi literackie z historyczną diagnozą i często wyjątkowymi zdjęciami. W 2002 prace z cyklu Pasażerowie pokazane zostały na wystawie Wokół dekady. Fotografia polska lat 90. (Muzeum Sztuki, Łódź),a potem w innych ośrodkach w kraju. Wielkim sukcesem artystyczno-dziennikarskim Kiznego było wydanie w 2003 roku we Francji albumu jego fotografii pt. "Gułag" (Hamburg, Madryt, Mediolan, Nowy Jork, 2004, Moskwa, 2007). W 2007 fotografa odznaczono Kawalerskim Orderem Odrodzenia Polski. W latach 2008-2011 Kizny pracował nad projektem "Wielki Terror 1937-1938" w Rosji, Ukrainie i Białorusi. Fotograf poświęcił swoją ostatnią pracę pamięci ofiar zbrodni przeciwko ludzkości popełnionej w ZSRR w 1937-1938 roku, kiedy w ciągu 15 miesięcy zostało zamordowanych 750 000 ludzi. W "Wielkim Terrorze", podzielonym na trzy części, oprócz portretów ofiar terroru wykonanych przez NKWD na niedługo przed egzekucją, pokazano również współczesne zdjęcia miejsc egzekucji i grobów ofiar oraz w części trzeciej, współczesne fotografie osób, których rodzice zostali zamordowani w czasie Wielkiego Terroru. Projekt wydano w formie albumu w Polsce i Francji w marcu 2013 roku.
Książka poświęcona ofiarom wielkiego terroru stalinowskiego z lat 1937-1938, który pochłonął miliony istnień. Głównym jej walorem są zdjęcia skazanych wykonane przez więziennego fotografa; patrząc w te udręczone twarze czujemy całą grozę tego czasu. Znajdujemy też wiele innych materiałów, m.in. świetny esej Raginskiego o odbiorze wielkiego terroru w czasach współczesnych. Niełatwa i przygnębiająca to lektura, bo oddaje emocje tamtych czasów.
Jak pisze w znakomitym artykule o historii Wielkiego Terroru Nicolas Wirth: "w ciągu niespełna szesnastu miesięcy, od sierpnia 1937 do listopada 1938 r., po parodii procesów przed doraźnymi sądami skazano na śmierć i rozstrzelano około 750 000 sowieckich obywateli. (...) W tym samym czasie te same doraźne sądy skazały ponad 800 000 osób na karę dziesięciu lat robót przymusowych, wysyłając je do obozów Gułagu. Prawie co czwarta z nich zmarła w dwóch czy trzech pierwszych latach odbywania kary.”
Książka jest szczegółową kroniką wielkiego terroru, jej głównym walorem są liczne portrety więzienne skazanych, wraz z krótkimi biogramami. Prawdę mówiąc nie mogłem zbyt długo patrzeć te udręczone twarze, bezmiar cierpienia przytłaczał i porażał, wpędzał w przygnębienie. W tym sensie książka wprowadza w emocjonalną atmosferę tamtych strasznych czasów.
Poraża opis mechanizmu wielkiego terroru, jego kompletnego odhumanizowania i przemysłowej skali. Jednostka stawała się elementem wykonanego planu aresztowań, a jedynym zmartwieniem śledczych było wykonanie założonych limitów przyznania się do winy. Więc Bogu ducha winnych ludzi zmuszano biciem i torturami do przyznania się, a następnie zabijano. Tak działał ten sowiecki przemysł śmierci.
Mamy też szczegółowe opis technologii terroru: areszty, śledztwa, tortury, egzekucje, rzeczy wstrząsające. Widać, że nie ma wielkiej różnicy między hitlerowskim i stalinowskim ludobójstwem: opisy rozstrzelań na poligonach NKWD przypominają bestialstwa Sonderkommand SS, niektórzy enkawudziści dusili ludzi spalinami w ciężarówkach itd. itp.
W bardzo ciekawym szkicu Arsienij Roginski analizuje współczesną pamięć o wielkim terrorze. Jest to pamięć wycinkowa: „prawie zawsze pamięć o ofiarach – a prawie nigdy o zbrodniach i zbrodniarzach. Zaledwie nieliczni są świadomi tego, że terror miał swoich inicjatorów, organizatorów, wykonawców; że czystki epoki stalinowskiej noszą wszelkie znamiona ciężkich zbrodni kryminalnych. I co najważniejsze – że zbrodnie te popełnione zostały przez władzę oraz w imieniu państwa." I dalej o odbiorze stalinowskiego terroru na Zachodzie: "W świadomości europejskiej miejsce Wieku Zbrodni jest już zajęte przez nazistów. Ich zbrodnie są oczywiste dla każdego. (…) Terror radziecki został zesłany na odległe peryferie, co więcej, pogłębione zainteresowanie tematem nierzadko zostaje uznane za próbę pomniejszenia zbrodni nazistów. W rezultacie tragiczne doświadczenia stalinizmu – Wielki Terror, Gułag, masowe deportacje – nie zostały poddane wystarczającej refleksji przez ludzi Zachodu."
Nicolas Wirth w swoim artykule pisze też, że prawda o wielkim terrorze była ukryta aż do 1991 roku, kiedy to w pełni otwarto archiwa, można było wtedy odkryć trzymane w tajemnicy miejsca egzekucji, których do dziś zlokalizowano dziesiątki, stanowi to tylko niewielki ułamek masowych grobów. Niemniej wiele z nich jest zaniedbanych, nie prowadzi się prac ekshumacyjnych, jeżeli są jakieś informacje, to tylko dzięki społecznej aktywności, przy kompletnej bierności, wręcz niechęci instytucji państwowych.
Prawdę mówiąc to niełatwa lektura, przygnębiająca. Ale jeśli chce się zrozumieć i poczuć te straszne czasy to trzeba ją przeczytać i przeżyć.
Bardzo ciekawy album raczej dla zainteresowanych tematyką, gdyż nie każdy uzna za interesujące spojrzenie w zdjęcia ofiar, z kartotek NKWD. Pomiędzy zdjęciami bardzo dużo informacji o funkcjonowaniu terroru oraz bardzo ciekawe wspomnienia rodzin osób zabranych i skazanych na tzw. "10 lat łagru bez możliwości korespondencji".