Jestem w szoku, że ten komiks cieszy się taką renomą. Rysunki w tym albumie są fatalne - na Quitely'ego jeszcze można jakoś przymknąć oko (choć mnie w ogóle nie podoba się ten styl) to dwóch pozostałych rysowników to jakaś półamatorszczyzna, która woła o pomstę do nieba. Nie dość że brzydkie jak noc, to brak odpowiednich proporcji postaci, anatomii, fatalne kadrowanie, brak jakiejkolwiek dynamiki. Fabuła też bardzo przeciętna. Na papierze pomysły Morrisona brzmią dobrze, a gdy komiks się ukazał uchodziły za "rewolucyjne" w świecie X-Men, ale wykonanie bardzo kuleje. Absurd goni absurd, dialogi wydumane, wątki które mają potencjał (np. Genosha) są wykorzystane jedynie dla wywołania szoku i praktycznie nic z nich nie wynika. I przy całej niedorzeczności fabuły wszystko podane jest na bardzo poważnie, brak tu jakiegokolwiek humory czy puszczenia oczka do czytelnika.
"Flash: Odrodzenie" można ocenić dwojako. Tytułowa opowieść, wybrana spośród licznych historii o Barrym Allenie z pewnością stanowi bardzo ciekawą lekturę dla kogoś, kto miał już do czynienia z komiksami DC i przynajmniej z grubsza zna występujące tam postacie. W takim przypadku "Odrodzenie" zdecydowanie zaciekawi fabułą, sięgającą przeszłości głównego bohatera, obejmującą całą Flash-rodzinę, a po stronie antagonisty stawiającą jego głównego rywala. Nieco gorzej wyglądać to będzie z perspektywy osoby nieznającej uniwersum DC i chcącej w nie "wejść" dzięki "Bohaterom i Złoczyńcom". Myślę, że spore problemy może wówczas sprawić zorientowanie się kto jest kim i jakie ma motywacje. Niemniej zdecydowanie warto sięgnąć po ten komiks.