Najnowsze artykuły
- ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant13
- Artykuły„Rękopis Hopkinsa”: taka piękna katastrofaSonia Miniewicz2
- ArtykułyTrzeci sezon „Bridgertonów” tuż-tuż, a w Świątyni Opatrzności Bożej niecodzienni gościeAnna Sierant4
- ArtykułyLiteratura młodzieżowa w Polsce: Słoneczna wiosna z Martą ŁabęckąLubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
John A. Keel
Źródło: jelly74874.ddo.jp
Znany jako: John Alva Keel, pierwotnie...Znany jako: John Alva Keel, pierwotnie Alva John Kiehle
4
6,5/10
Pisze książki: reportaż, ezoteryka, senniki, horoskopy
Urodzony: 25.03.1930Zmarły: 03.07.2009
Amerykański "badacz" ufo, duchów i forteanów, parapsycholog, autor licznych artykułów i 17 książek, z których najpopularniejszą okazała się rzekomo faktograficzna (częściowo zbeletryzowana) rzecz pt. The Mothman Prophecies (1975),sfilmowana w 2002 (reż. Mark Pellington, w rolach głównych Richard Gere and Laura Linney, polski tytuł: Przepowiednia). Wszelkie reklamowe podkreślenia, że i książka, i film bazują na faktach, nie wytrzymują oczywiście krytyki.
Inne, również popularne książki Keela: Operation Trojan Horse (1970, wt Why Ufos 1978),Our Haunted Planet (1971),The Eighth Tower (1975, wt The Cosmic Question 1978) i Disneyland of the Gods (1988). Pozostałe 8 pozycji to wybory artykułów prasowych, wydane w latach 2006 i 2013-2016. Książkę The Mothman Prophecies poprzedziły artykuły prasowe Keela i wrażenie jest takie, że generalnie zjawisko to zmyślił on sam. W końcu Keel doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że po jego artykułach i książce (faktycznie umieścił Człowieka-Ćmę w kilku innych swoich dziełkach, m. in. w Strange Creatures from Time and Space 1970 i w zmienionej i rozszerzonej wersji pt. The Complete Guide to Mysterious Beings 1994) pojawią się zainspirowani nimi ludzie, którzy będą twierdzić, że przeżyli podobne spotkania. O tym też pisał niejednokrotnie - "zupełnie jakby ktoś mnie śledził i podsuwał mi tych tych ludzi dla potwierdzenia moich teorii". W 'Człowieku-Ćmie' Keel przytacza szereg ogólnie znanych faktów czy legend dotyczących zbiorowych halucynacji bądź słyszenia głosów. Ukazuje też kody kontaktowców i pojedynczych ludzi, opętanych pamięcią o dziwnych przeżyciach czy przedmiotach. Z kolei wielu ludzi, wierzących w sensie religijnym czy ogólniej - mistycznym, owych kontaktowców i innych fanatyków traktuje b. przychylnie, widząc w nich część duchowej zbiorowości. I funkcjonuje też wielu ludzi, którzy wręcz w dobrej wierze zmyślają fakty i zdarzenia, a także tacy o wyraźnych symptomach choroby psychicznej. I właśnie pod tym względem książki Keela wydają się najciekawsze, bowiem dotyczą pewnych zjawisk psychologiczno-socjologicznych, także takich jak plotka i wiara, zbiorowe halucynacje, teorie spiskowe etc. Aż przypomina się Jung z jego w sumie niepotwierdzalną teorią dotyczącą "pochodzenia zjawiska UFO"... Do tego wszystkiego Keel pisze niegłupio i zajmująco, nie obraża inteligencji i zdrowego rozsądku - w przeciwieństwie do większości kolegów po piórze z owej szerokiej dziedziny pseudonauki...
Inne, również popularne książki Keela: Operation Trojan Horse (1970, wt Why Ufos 1978),Our Haunted Planet (1971),The Eighth Tower (1975, wt The Cosmic Question 1978) i Disneyland of the Gods (1988). Pozostałe 8 pozycji to wybory artykułów prasowych, wydane w latach 2006 i 2013-2016. Książkę The Mothman Prophecies poprzedziły artykuły prasowe Keela i wrażenie jest takie, że generalnie zjawisko to zmyślił on sam. W końcu Keel doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że po jego artykułach i książce (faktycznie umieścił Człowieka-Ćmę w kilku innych swoich dziełkach, m. in. w Strange Creatures from Time and Space 1970 i w zmienionej i rozszerzonej wersji pt. The Complete Guide to Mysterious Beings 1994) pojawią się zainspirowani nimi ludzie, którzy będą twierdzić, że przeżyli podobne spotkania. O tym też pisał niejednokrotnie - "zupełnie jakby ktoś mnie śledził i podsuwał mi tych tych ludzi dla potwierdzenia moich teorii". W 'Człowieku-Ćmie' Keel przytacza szereg ogólnie znanych faktów czy legend dotyczących zbiorowych halucynacji bądź słyszenia głosów. Ukazuje też kody kontaktowców i pojedynczych ludzi, opętanych pamięcią o dziwnych przeżyciach czy przedmiotach. Z kolei wielu ludzi, wierzących w sensie religijnym czy ogólniej - mistycznym, owych kontaktowców i innych fanatyków traktuje b. przychylnie, widząc w nich część duchowej zbiorowości. I funkcjonuje też wielu ludzi, którzy wręcz w dobrej wierze zmyślają fakty i zdarzenia, a także tacy o wyraźnych symptomach choroby psychicznej. I właśnie pod tym względem książki Keela wydają się najciekawsze, bowiem dotyczą pewnych zjawisk psychologiczno-socjologicznych, także takich jak plotka i wiara, zbiorowe halucynacje, teorie spiskowe etc. Aż przypomina się Jung z jego w sumie niepotwierdzalną teorią dotyczącą "pochodzenia zjawiska UFO"... Do tego wszystkiego Keel pisze niegłupio i zajmująco, nie obraża inteligencji i zdrowego rozsądku - w przeciwieństwie do większości kolegów po piórze z owej szerokiej dziedziny pseudonauki...
6,5/10średnia ocena książek autora
5 przeczytało książki autora
34 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
The Mothman Prophecies John A. Keel
7,0
"Wiem, że nic nie wiem". Słowa Sokratesa są jednym ze zdań wieńczących książkę pana Keela. Przyznaje się do swojej niewiedzy. Do tego, że rok spędzony na badaniu niezwykłych wydarzeń z Point Pleasant nie przybliżył go do prawdy i to mimo, że często stał w samym centrum.
Czy zatem warto szukać odpowiedzi, jeśli zadaje się niewłaściwe pytania? Mysz, widząca światła semafora nie zastanawia się nas jego źródłem, czy celem. Wie jednak, że to światło, dzięki któremu widzi więcej. Keel w "Mothman Prophecies" daje do zrozumienia, ze czasami jesteśmy jednak bezradni wobec tego co widzimy, a światło nie zawsze sprawia, że widać wszystko jak na dłoni. Nie znamy odpowiedzi. Tak jak mysz spoglądająca na czerwone światło sygnalizacji nie jest świadoma jego przeznaczenia.
Our Haunted Planet John A. Keel
6,0
Cztery słynne książki Charlesa Forta rozsnuwają bajkowe i szalone teorie na podstawie dowolnie interpretowanych i zestawianych doniesień prasowych, co trudno mieć za złe Fortowi, który po prostu się bawił, mniej czy bardziej udając, że ów materiał wyjściowy W CAŁOŚCI opiera się na faktach, a przy okazji „dokopywał ortodoksyjnym naukowcom”.
Gorzej działo się później, już po powstaniu Fortean Society, kiedy zaczęto "na poważnie" zajmować się podobnymi "faktami", fanatycznie i dla pieniędzy, masowo fabrykując pełne fantazji i naiwności, kłócące się z prawami naukowymi materiały, a odbiorcami tychże książek i artykułów (w prasie popularnej i "specjalistycznej") stali się ludzie bezkrytycznie wierzący we wszystko i tacy, którzy uwielbiali dokopywać autorytetom naukowym. A przecież nie od dziś i dziennikarze, szukający sensacji, sławy i zarobku, masowo zmyślali i fabrykowali przeróżne dziwy....
I właśnie pośród takich ludzi, wierzących i cyników (często równocześnie!) sytuował się Keel, prowadząc najróżniejsze "badania terenowe" (o co przecież nietrudno - skoro i prasa szuka sensacji, i zwykli ludzie donoszą o dziwnych rzeczach, których naprawdę bądź rzekomo doświadczyli) i teoretyzując, wymyślając najróżniejsze teoryjki; Keel tej obsesji „niezgłębionej tajemnicy” poświęcił całe swoje życie…
Do najbardziej zabawnych pomysłów należy niewątpliwie ten, że za wszystkimi niewyjaśnionymi zjawiskami, doniesieniami im znaleziskami stoją... elementale, duchy żywiołów ze świata astralnego, które, mając mentalność kilkuletnich dzieci, przedostają się się do planu materialnego (czyli naszego) i po prostu płatają nam figle. I taka właśnie jest konkluzja tej książki. Z tym że – podkreślam – w zakresie forteanów tak naprawdę nie ma miejsca na zmyślenia, dementowanie i deprecjonowanie czyichś wymysłów. „Każdy szanujący się badacz UFO nie odrzuca a priori ŻADNYCH (podkreślenie moje) raportów i doniesień.” Usłyszałem to na własne uszy od jednego z ufologów polskich, tych od pisemek ufologicznych (w l. 80.),kiedy zwróciłem mu uwagę na przytoczoną w jego pisemku anegdotę (nie da się tego inaczej nazwać) o pewnej Amerykance, która wracała przez park czy las wieczorem do domu, a w pewnym momencie otoczyli ją dziwni faceci w maskach, wciągnęli do dziwnego pojazdu i po kolei zgwałcili. Biedaczka doczołgała się do do domu, opowiedziała wszystko mężowi, on zaś jej… wybaczył. Koniec anegdoty.
A ile z kolei szumku zrobili polscy ufolodzy, pisząc kiedyś do władz (w l. 90.) list otwarty, w którym domagali się interwencji w Rosji celem odzyskania materiałów i dokumentów w „sprawie lądowania na Wybrzeżu UFO, które komuś ukradło 15 minut.” Kiedyś rozmawiałem z pewnym ufologiem m. in. na ten temat – no cóż, facet miał manię prześladowczą na tle swojej „głębokiej wiedzy i odkryć”, gdyż był śledzony i „obawiał się o swoje życie”. Nic dodać, nic ująć.
A jeszcze przypomnę sprawę polskiego „wynalazcy”, wielokrotnie wałkowaną przez dziennikarzy. Owóż ten „naukowiec” skonstruował był epokowe urządzenie, które eliminowało energię zderzenia. Chciał opatentować swój wynalazek, ale niedobry Urząd Patentowy (lata 90.) odrzucił jego wniosek jako niewystarczająco udokumentowany. Zaś obecni przy kilku demonstracjach naukowcy bezradnie mieli twierdzić, że urządzenie faktycznie działa, tyle że oni nie wiedzą jak (podobnież wynalazca). A co się stało później? Ano wredni Anglicy skopiowali wynalazek i opatentowali u siebie. Jestem przekonany, że sporo naiwnych uwierzyło w te brednie… Bo był tak zręcznie podane. Jeden warunek – nie myśleć. Wiara wystarczy.
Na obronę Keela podam przede wszystkim to, że pisywał zabawne, intrygujące książki, a pisał dobrze, nie urągając inteligencji czytelnika. W dodatku pisał tak, że wplatał w tekst zdarzenia z własnego życia, rozmowy z różnymi ludźmi; a przynajmniej takie to sprawia wrażenie – jak w potoczystej powieści, pisanej w pierwszej osobie. Takie książki – igraszki umysłu – stanowią niezłą rozrywkę, pod warunkiem jednak zachowania zdrowego rozsądku przy czytaniu; owe „fakty” pochodzą zwykle z jakichś nieudokumentowanych relacji bądź ewidentnych wymysłów, bądź ubarwiania jakichś drobnych zdarzeń (każdy przepisujący od kogoś coś od siebie dodaje, ubarwia, coś zmienia); nikt nigdy oczywiście nie był/by w stanie owych mitów „uprawomocnić”. Tyle że sieć tych legend i bajek jest obszerna i dość gęsta, bo w te sprawy zaangażowani są wierzący i ich pieniądze – a tu już żarty się kończą, bo tacy ludzie nienawidzą niedowiarków. Niedowiarek ma siedzieć cicho i nie obrażać uczuć wierzących. Jak powiadają: możesz wierzyć w zjawiska nadprzyrodzone i w dowolne bóstwa, ale wobec pewnych ludzi nigdy, przenigdy nie przyznawaj się, że nie wierzysz… No i tak to działa (to lżejszy kaliber fundamentalizmów religijnych). UFO, starożytna astronautyka, parapsychologia i tak dalej – to kwestia wiary i sposobu życia. I światopoglądu - samo życie.
Mimochodem wspomnę, że u nas masa takich rzeczy, mniej czy bardziej urągających inteligencji i zdrowemu rozsądkowi, była i jest wydawana. Jednak z reguły są to rzeczy pisane śmiertelnie poważnie (Däniken),pozujące na absolutnie zgodne z nauką (Zecharia Selchin) albo mniej czy bardziej pełne idiotyzmów i głupot. Są przeznaczone dla ludzi naiwnej wiary, którzy odrzucają naukę i to, czego uczyli się w szkole. A równocześnie wielu ludzi z wyższym wykształceniem, wydawałoby się całkiem normalnych, rozsądnych, w tych kwestiach głupieje, nie potrafiąc przyjąć, że to zabawa i rozrywka – po prostu. W związku z tym autorzy tacy jak John A. Keel – niby „z branży”, a jednak zdolny do pewnego dystansu i poczucia humoru albo takie umysły jak choćby Jacques Bergier i Louis Pauwels, autorzy światowego bestsellera Le Matin des magiciens (Poranek/świt magów/czarodziejów) i innych głośnych książek, które rzeczywiście wniosły coś istotnego do kultury i nauki – pozostają w Polsce nieznani.