Najnowsze artykuły
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać1
- ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński6
- ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
- ArtykułyŚwiatowy Dzień Książki świętuj... z książką! Sprawdź, jakie promocje na ciebie czekają!LubimyCzytać7
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marta Ostrowska
7,2/10średnia ocena książek autora
17 przeczytało książki autora
5 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Tygrys i Lula. Wycieczka do lasu.
Marta Ostrowska
Cykl: Tygrys i Lula (tom 0)
6,0 z 4 ocen
5 czytelników 0 opinii
2015
Najnowsze opinie o książkach autora
Tygrys i Lula Marta Ostrowska
7,0
Ostatnio najczęściej sięgamy po lektury, które są skierowane do ciut starszych dzieciaków. Dłuższe opowiadania, wiersze, książeczki edukacyjne itp. Ale to nie dlatego, że te dla maluszków już nam się znudziły, albo nie ma na rynku nic nadzwyczajnego. Po prostu mamy ich już w domu zatrzęsienie i nie sięgamy po nic nowego. Nikodem wyrósł z krótkich i prostych opowiadanek, podobnie zresztą jak Alicja. A Natalka ma w spadku po starszej siostrze tyle tych książeczek, że nie sposób zliczyć. Z tego też powodu zazwyczaj wzbogacamy nasze biblioteczki o takie pozycje tylko wtedy, gdy coś szczególnie wpadnie nam w oko. Gdy jakaś lektura tak bardzo nas zauroczy, że po prostu nie wyobrażamy sobie byśmy nie przeczytały jej swoim dzieciaczkom.
Tak też było z książką, którą chcemy Wam dziś pokazać. Zapomnimy na chwilkę o tym, że ona także jest naszą chlubą i Książeczki synka i córeczki objęły ją patronatem. Nie dlatego chciałybyśmy ją Wam tu troszkę po zachwalać. Lecz dlatego, że patrząc na jej okładkę od razu cieplej robiło nam się na serduchu. To chyba dzięki tej wesołej i bardzo prostej grafice buzia sama się uśmiecha i nie sposób od niej oderwać wzroku. My bardzo lubimy takie właśnie książeczki dla naszych najmłodszych pociech. Więc gdy wydawnictwo Skrzat zaproponowało nam objęcie jej patronatem - nie mogłyśmy odmówić. To przecież dla nas ogromny zaszczyt.
Ale wracając do książki. Wystarczy jedno spojrzenie na okładkę i wiemy, że jest ona skierowana do tych najmłodszych czytelników. Co zatem kryje się wewnątrz? Jest tam krótkie opowiadanie o pewnej sympatycznej małej dziewczynce o imieniu Paulinka. Jednak tylko jeden z jej pluszowych zwierzątek o nienagannych manierach tak się do niej zwraca. Wszyscy dookoła nazywają ją Lula. Tak więc nasza Lula chodzi do przedszkola. Pewnego razu na zajęciach Pani poprosiła dzieci, by narysowały swoje zwierzątka. Tak się jednak składa, że nasza mała bohaterka nie ma żadnego w domu. Musiała więc narysować takie, jakie chciała by mieć.
Ale Lula nie chciała być właścicielką jakiegoś popularnego czworonoga. Marzyła o takim zwierzątku, które byłoby wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Nie jakiś tam piesek czy kotek tylko na przykład jaszczurka, albo wąż boa. Pomysły oryginalne, to prawda, ale Lula i tak nie mogła się zdecydować. Dopiero pod koniec lekcji wybór padł na - tygrysa! Tak, nasza mała Lula bardzo chciała mieć swojego własnego tygryska. I choć z założenia, jej zwierzaczek miał być postrachem wszystkich dookoła, na jej obrazku wyszedł naprawdę słodko. Jednak czy to możliwe, by taka mała dziewczynka miała w domu tygrysa? I skąd niby miała go wziąć, jak myślicie? Hm... zostawimy Was w tej niepewności. Jesteśmy pewne, że chętnie dowiecie się tego sami :)
Przygoda małej Luli to krótkie i bardzo fajne opowiadanie. Podoba nam się sposób pisania autorki. Nie jest on jakiś taki wyszukany, bardzo skomplikowany. Wręcz przeciwnie. Marta Ostrowksa opisuje nam te wydarzenia tak jakby rzeczywiście to sama Lula nam opowiadała co jej się w danym dniu przydarzyło. No tak, zapomniałyśmy chyba wspomnieć, że książka ta pisana jest w formie pamiętnika, a narratorką jest oczywiście sama Lula. I tak dziewczynka opisuje nam swoje przygody, a my mamy okazję poznać jej świat takim jakim ona go widzi. Dziewczynka jak każda prawdziwa kilkulatka rozmawia ze swoimi zabawkami i doskonale wie czego im trzeba. Przeżywa swoje małe dramaty oraz fantastycznie się bawi. Zresztą, co my Wam tam będziemy pisać - sprawdźcie sami!
Piesek. Gruba krecha Marta Ostrowska
8,0
Moja Natalka bardzo długo nie chciała w ogóle słyszeć o jakichkolwiek pracach plastycznych. Bardzo nad tym ubolewałam, bo Alicji znowu nigdy nie musiałam do tego namawiać. Przyzwyczaiłam się jednak do tego, że moje dziewczyny różnią się w zasadzie na każdym kroku i przyjęłam do wiadomości, że z mojej młodszej córki plastyczki najwyraźniej nie będzie i koniec. Ale powiem Wam, że w pewnym momencie wszystko się zmieniło. Natalka odkryła czym są kredki, sama z siebie zaczęła częściej po nie sięgać, a potem... naprawdę trudno ją było od nich oderwać!
I tak już zostało. Natalka koloruje jak na kręcona. Cały czas słyszę jak kredki szurają po papierze. Mała tworzy własne dzieła, lub uzupełnia kolorowanki jakie ma pod ręką. I powiem Wam szczerze, że jest jej wszystko jedno, czy dany obrazek ma mnóstwo szczegółów, czy tylko kilka. Czy jest wielkości zeszytu, czy zajmuje połowę pokoju. Natalka po prostu lubi spędzać tak czas i już. A ja aż rosnę z dumy, bo widzę, że jej prace są coraz ładniejsze! Ale to, że mojemu dziecku nie przeszkadza co maluje, nie znaczy, że tak też jest i ze mną. Ja staram się zwracać uwagę co podsuwam dziecku do malowania. I jak na razie stawiam na malowanki z grubą kreską. I już Wam wyjaśniam dlaczego.
Rączka mojej córki nie jest jeszcze zbyt dobrze wyrobiona. Nie maluje ona z taką precyzją jak pięcio- , sześcio- czy dziewięciolatek. Wiadomo jak to jest. Mała musi się jeszcze nauczyć jakie ruchy wykonywać by mieścić się w wyznaczonych polach. I dlatego też tak ważne jest by dopasować jej odpowiednią malowankę. Gdy obrazke ma bardzo dużo szczegółów, mała nie radzi sobie i maluje "byle jak". Przestaje się kompletnie starać. Po prostu marze całą kartkę a nie koloruje konkretną grafikę. Natomiast gdy malowanka ma grubą, wyraźną kreskę, mała ma większą szansę by pomalować pole tak jak należy. I wtedy włącza się u niej czerwone światło, gdy coś pójdzie nie tak. Naprawdę wierzcie mi, że nie muszę jej nawet przypominać o starannym malowaniu. Ona sama wtedy stara się, by obrazek wyszedł jak najlepiej!
Tak więc póki co sięgamy po kolorowanki przygotowane właśnie dla takich maluchów jak moja Natalka. Grafika w niej zamieszczona jest idealna dla trzyletniego brzdąca. I dziś pokażę Wam trzy rewelacyjne według mnie zeszyty do malowania, które już dawno wpadły mi w oko. Bardzo chciałam je mieć dla mojej córki. Byłam przekonana, że jej się spodobają. I powiem Wam, że ani odrobinkę się nie pomyliłam. Są przemyślane, ciekawe, wystarczająco grube i ładnie wykonane. No i mają takżę bardzo przystępną cenę, a w przypadku kupowania takich zeszytów po kilka na raz - cena jest bardzo istotna :)
Tak więc prezentuję Wam dziś serię kolorowanek wydawnictwa Skrzat pt. Gruba krecha. Jak sam tytuł wskazuje, grafika umieszczona wewnątrz jest narysowana grubą i bardzo wyrazistą linią. A same obrazki umieszczone w zeszytach są na tyle proste do pokolorowania, że nawet mały brzdąc spokojnie sobie z nimi poradzi. Niektóre z tych kształtów maluch musi pomalować tylko jednym kolorem. Na przykład jabłko, liska czy serduszko. Innym razem może już trochę pokombinować sięgając po różne kolory kredek. Wśród takich ciut bardziej skomplikowanych obrazków znajdziemy domek, ciuchcię czy pszczółkę. Ale bez względu na to, czy wykorzystamy jedną czy wiele kredek do stworzenia naszego działa, i tak obrazek jest wystarczająco prosty by mógł go pokolorować kilkulatek. Uważam to za ogromną zaletę tych zeszytów.
Seria liczy sobie trzy tytuły: Autko, Piesek i Lalka. W pierwszej z tych kolorowanek znajdziemy takie obrazki jak: autko, domek, piłka, latawiec, lody, lokomotywa, jabłko, rakieta, traktor, samolot, statek i robot. W następnym jest kotek, lew, świnka, motylek, rybka, owieczka, piesek, pszczółka, myszka, słoń, lisek i króliczek. A w ostatniej aniołek, konik, truskawka, serduszko, miś, lizak, lalka, kapelusz, kaczuszka, kokarda, korona i kredka. Tak więc jak widzicie, w każdej z tych malowanek znajdziecie po 12 fajnych obrazków. Ale nie tylko, bo jest tu także to co, dzieciaki lubią najbardziej, czyli - naklejki!
Za każdym razem na samym środku książeczki wpięta jest karteczka z dwunastoma naklejkami. Dokładnie takimi samymi jak nasze obrazki do malowania. Każda z nich dziecko ma za zadanie przykleić obok malowanego obrazka. A potem może się swój obrazek pomalować dokładnie według wskazanego na niej wzorze lub zaszaleć artystycznie i pomalować obrazek jak tylko zechce. Wybór należy do naszego dziecka :)
Te kolorowanki bardzo mi się podobają. Poza czytelną i bardzo ładną grafiką, oraz uwielbianymi przez każdego malucha naklejkami ma ona jeszcze kilka plusików. Jednym z nich na pewno jest ilość obrazków. 12 to wcale nie jest mało prawda? Drugim to różnorodność grafik, choć w tym przypadku część Piesek to zdecydowany faworyt mojego dziecka. Trzecim fakt, że kartki wewnątrz są dość grube, zatem twórczość naszego dziecka nie powinna pojawić się także na kolejnych stronach. I ostatnie, że są to wydania zeszytowe, więc podczas pracy kolorowanka nie zamyka nam się i nie przeszkadza w zabawie. Ogólnie te zeszyty bardzo mi się podobają. Byłabym szczęśliwa, gdyby powstało ich więcej, bo według mnie są po prostu idealne dla każdego kilkuletniego artysty, Polecam!