Wypędzone. Historie Niemek ze Śląska, z Pomorza i Prus Wschodnich. Trzy szczere świadectwa kobiet bezbronnych wobec zwycięzców Helene Plüschke 6,8
ocenił(a) na 64 lata temu N°15/2019
Skusiłam się na „Wypędzone”, bo historia opowiadana jest tutaj z perspektywy kobiet, a herstorii nigdy za wiele. Wracając do Niemek, to zostały bezlitośnie i brutalnie wysiedlone ze swoich rodzimych stron zaraz po przegranej wojnie. Smutne, wstrząsające i niesprawiedliwe? Owszem. Jednak w czasie lektury nigdy nie zapominałam, kto tak naprawdę był w tej zawierusze katem, a kto ofiarą. Czytając o tych tragicznych losach, wzrastała we mnie złość i totalne osłupienie na ogrom zła, który spotkał Niemki po zakończeniu wojny. Z drugiej jednak strony czułam satysfakcję, karma wraca i przyszło tym biedaczkom zapłacić za to, co ich naród, mężowie i w końcu one same, wyczyniali z Żydami, Polakami i całą resztą poszkodowanych. Jest to trudna lektura, bo wyzwala w czytelniku szereg skrajnych emocji. Jednak warto po nią sięgnąć, gdyż napisana jest lekkim piórem, a w dodatku zawiera fragmenty autentycznych pamiętników. Szczególnie interesujące są rozważania nad winą, karą, katem, który staje się ofiarą albo temat kobiety jako „zdobyczy wojennej”.
- „… musiałam przysłuchiwać się, jak porucznik brał moją siostrę w ciąży. Mnie wziął lekarz, chociaż miałam okres […]”.
Największą mądrością życiową oraz głębią refleksji wykazała się w moich oczach ostatnia z relacjonujących, Ursula PLESS-DAMM.
- „Niektórzy nie mogli się opanować, rzucali kamieniami, pluli i przeklinali. Tak odreagowywali swe świeże jeszcze wspomnienia o nas, Niemcach. Nie zdziwiła mnie taka reakcja, bo któż by odpowiadał miłością na nienawiść?” - „w jednym momencie czekało się na śmierć, a zaraz za chwilę chciało się przed nią uciekać. Myślę, że my wszyscy nie byliśmy już całkiem normalni”.