Tam gdzie pieprz rośnie Marcin Miszczak 6,0
ocenił(a) na 67 lata temu “Tam gdzie pieprz rośnie” to kolejny przykład dziennika-bloga z podróży po Indiach przekształconego na książkę. Autor przemierza Indie, zatrzymując się m.in. W Delhi, Mumbaju, Kalkucie czy Munnarze i próbując nomen omen “od kuchni” poznawać indyjską kuchnię. Kroi warzywa, wraz z innymi miota się po kuchni próbując być pomocnym i robiąc jednocześnie notatki, podpatruje. Nie wiem w sumie, czy tekst był wcześniej publikowany w Internecie, ale sprawia takie wrażenie. Może był pisany na gorąco na tablecie, a może sam autor potrafił już później odtworzyć sytuacje z podróży. Nie byłoby to takie dziwne, bo niektóre sytuacje z mojego pierwszego wyjazdu do Indii wciąż stoją mi przed oczami, choć minęło już kilkanaście lat od tego wyjazdu.
Wrażenie podobieństwa do wpisów na blogu potęgują dwie cechy tekstu. Pierwsza z nich może być opisana dwuwierszem:
Pojechałem, byłem, zobaczyłem,
opisałem co przeżyłem...
Druga jest niestety mniej pociągająca. Otóż atrakcyjność książki znacznie obniżają liczne błędy ortograficzne, językowe, stylistyczne, składniowe i edytorskie. Sam nie wiem, jakich jeszcze można by się doszukać, gdyby tekst oddać w ręce porządnego korektora. A takiego zdecydowanie zabrakło. Pod względem językowym tekst przypomina prowadzonego na szybko bloga. Jeśli tak jest, potknięcia we wpisach powstających na rozklekotanej klawiaturze w dusznej atmosferze zapyziałej indyjskiej kafejki internetowej znajdą zrozumienie. Ale w książce sprzedawanej w wielu internetowych księgarniach to nie przystoi. Typowe i nietypowe zdarzenia w czasie wyjazdu opisywane całkiem barwnym stylem skłaniają koniec końców do pomijania językowych wpadek. Ale ja jednak nie potrafiłem się wyłączyć i zwyczajnie mi one przeszkadzały.
Miłośnikom blogów kulinarnych i podróżniczych powinno się podobać. Lekka lektura na jeden wieczór lub dłuższą podróż.
P.S.
Ilustrowana wersja recenzji dostępna na: http://cyfranek.booklikes.com