Gawędy motocyklowe Wojciech Kopczyński 7,9
ocenił(a) na 75 lata temu Zazwyczaj nie dotykam kwestii wyglądu książek, bo zazwyczaj nie ma nad czym się specjalnie rozwodzić. Tym razem jednak swoją opinię rozpocznę od pierwszego wrażenia, jakie pozycja ta zrobiła na mnie, gdy tylko wzięłam książkę do ręki.
Jest pięknie wydana. Widać, że twórcy przyłożyli się i mieli ciekawy pomysł. Zdobiące każdą stronę delikatne grafiki (np. ślady bieżnika),stanowią subtelne i cieszące oko tło poszczególnych opowiadań i opowieści. Teksty poprzeplatane są zabawnymi mini-komiksami i dowcipami rysunkowymi, (złotymi) myślami, wierszykami, jakimiś drobiazgami, które w moim odczuciu ubogacają książkę. I tylko szkoda, że wszystkie zdjęcia są czarno-białe.
Teraz przejdę do treści.
Jak to zazwyczaj bywa w przypadku zbioru tekstów różnych autorów ich poziom też jest różny. Biorąc jednak pod uwagę, że treść tworzyli miłośnicy motocykli, a nie "zawodowi" pisarze, to i tak nie ma na co za bardzo narzekać. Widać usterki wynikające z niedostatecznej redakcji/korekty, ale nie są one aż tak rażące, by miały drastycznie wpływać na odbiór.
Książka podzielona jest na trzy główne części: opowiadania, podróże i inne.
Opowiadania - jak wspomniałam wcześniej, są na różnym poziomie, ale w zasadzie wszystkie czyta się z przyjemnością. Z tego, co wiem, większość, o ile nie wszystkie, oparte są na faktach i w sfabularyzowany sposób opisują prawdziwe zdarzenia. Jedne są zabawne, inne potrafią wzruszyć. W stylu Autora serii opowiadań o Stalowych Szczurach widać gawędziarską swadę - te czytało mi się najlepiej.
Podróże - jak dla mnie są najsłabszą częścią. W większości przeważają bardzo obojętne, nieco nijakie relacje z jazdy. Jednak na szczególną uwagę zasługuje tekst o rajdzie zabytkowych pojazdów przez Alpy. Poza relacją dzień po dniu, Autor w zabawny i wciągający sposób opowiada o niezliczonych przygodach, awariach na trasie, spotkanych ludziach i wypitych z nimi litrach wszelakich alkoholi. Ponad średnią wybijają się też opowieść o podróży na Łotwę i szlakiem ikonografii przez Bieszczady.
Inne - jak sama nazwa mówi, są tu różne teksty. Są wspomnienia związane z ukochanymi maszynami, są historie mało lub wcale mi nieznanych polskich marek motocykli. Te teksty zaciekawiły mnie szczególnie właśnie ze względu na wiedzę, jaką zawierają, a jaką Autorzy przekazują prostym, ale ciekawym językiem i stylem.
Podsumowując, poleciłabym tę książkę każdemu, nie tylko miłośnikom dwóch kółek napędzanych silnikiem. Nie musisz być motocyklistą, żeby zrozumieć i poczuć pasję, problemy i przygody opisane w książce. A może to tylko mnie się tak wydaje? Bo gdyby zamienić słowo "motocykl" słowem "terenówka", to okazuje się, że jakieś 80% treści mogłoby zostać bez mian i już w pełni byłabym we własnym świecie.