Historia Kłamcy urzekła mnie od pierwszego opowiadania z serii i chciałabym móc powiedzieć "równie urzekająca pozostała aż do końca i nic nie jest w stanie tego zmienić", jednak nie mogę. Po przeczytaniu serii, w której pewne niedociągnięcia giną w świetle objawień geniuszu, muszę przyznać, nie tego oczekiwałam. Czuję pewien niedosyt związany z tym komiksem i jak dla mnie jest to pozycja jedynie "do odhaczenia". Żadnych większych wrażeń, czy momentów ekscytacji. Ponad to warto zwrócić uwagę na specyficzność kreski, której zapowiedź widnieje na okładce. Najtrafniejszym określeniem dla niej jest "ciężka". Ciężka dla odbiorcy. Zaburzenie proporcji i perspektyw niesie ze sobą pytanie czy owy zabieg został zastosowany celowo, jako przejaw artyzmu, czy twórca zwyczajnie nie umie lepiej. Odczytajmy to jednak jako swoisty autograf rysownika i nie bądźmy zbyt sceptyczni, gdyż w przeciwny razie musielibyśmy posadzić go o wiek przedszkolny.
5/10 ze względu na sympatię do Lokiego, ale "d*py nie urywa". ;)
Moje pierwsze spotkanie z Kłamcą, który musi wyjaśnić zniknięcie pewnego bezdomnego nie zafascynowało mnie na tyle, by Loki stał się moim numerem jeden. Jest to jednak postać na tyle interesująca, że w najbliższym czasie z pewnością sięgnę po jego książkowe przygody. Fabuła komiksu to krótka opowieść, w zasadzie zwykły dzień z życia Lokiego (takie odniosłem wrażenie). Kogoś musi znaleźć, trochę postrzelać, czasem pomóc. Z opresji jednak potrafi wyjść nawet wtedy, gdy zabraknie amunicji. Podoba mi się stylistyka, ciemno, ponuro. Projekty postaci (Aztekowie, motocykliści w barze, bezdomni, kobiety) to coś, co wyróżnia komiks. Podobał mi się też podział opowieści (teraźniejszość/przeszłość/teraźniejszość). No i mini komiks na końcu :)
Dla fanów Lokiego pozycja obowiązkowa dla wszystkich innych, biorąc pod uwagę aktualne ceny również. A nuż będzie to wstęp do kolejnego fascynującego uniwersum!