Najnowsze artykuły
- ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel1
- ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz5
- ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski15
- ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant16
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Dennis Cooper
Źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/Dennis_Cooper
3
5,4/10
Pisze książki: literatura piękna
Amerykański pisarz, poeta, krytyk literacki, wydawca i performer.
5,4/10średnia ocena książek autora
30 przeczytało książki autora
34 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Żer Dennis Cooper
5,4
Ocena 1 to zdecydowanie za dużo. To książka kompletnie chora, ohydna i oczywiście - sensacyjnie modna w swoim czasie w Stanach (i pewnie nie tylko). W sumie tym się różni od śmiertelnie nudnej litanii opisów możliwego (i może spotykanego w życiu seksu - w końcu niektórzy chyba nie tylko oglądają chore pornosy, podniecają się nimi, ale i praktykują takie rzeczy...),że udaje tzw. dobrą literaturę (przynajmniej w opinii zachwyconej krytyki literackiej i nowojorskich salonów). Dwójka bohaterów przypomina przerażające roboty, które są obdarzone wyjątkowo wąskim zakresem uczuć. Rzecz przypomina wieloetapową "orgię" - podrywanie ociężałych Holendrów, tumanienie narkotykami i przede wszystkim nie tyle tradycyjnie torturowanie, co rozcinanie żywcem i tak dalej.
Ja bardzo przepraszam, że o tym piszę, ale inne opinie na pewno wzbudzają szaloną ciekawość niektórych. Więc niech będzie wiadomo, co jest - o rany! - W ŚRODKU. Książki i filmy o seryjnych mordercach są ogromnie popularne, i im obrzydliwsze, tym lepiej, zwłaszcza jeśli są dobrze napisane. Owszem, WIĘKSZOŚĆ czyta i ogląda, bo są modne i o nich się mówi, a niektórym emocji nigdy za wiele. Ale czy trzeba pisać koniecznie o WSZYSTKIM? W imię czego? "Prawdy"? Penetracji (hm) tematów dotąd zakazanych?
Mnie nie podnieca ani "rozkosznie przeraża" (określenie z noty reklamowej Repliki do "Igieł i grzechów" Eversona) wchodzenie do umysłu seryjnego mordercy - takie potwory powinny być likwidowane, bo to nie są ludzie, tylko maszyny do zabijania. Ale gatunek homo sapiens robił takie rzeczy od zarania dziejów... Pojedynczo i masowo. Czy to kogokolwiek, kto takie rzeczy pisze, i rozpowszechnia, usprawiedliwia? Więc wszystko wolno, bo... wszystko jest dla złaknionego emocji czytelnika???
Nie chcę być złośliwy, ale moim zdaniem pan Jędrzej Polak, tłumacz, wydał tę książkę własnym nakładem. Czy on i jemu podobni tak samo się ekscytują autentycznymi morderstwami i seryjnymi mordercami? A jaka jest granica między sztuczną ekscytacją a rzeczywistą? Dla NIEKTÓRYCH okazuje się b. cienka lub żadna.
OK, dosyć, bo zaraz się porzygam.
MOJA OPINIA NIE JEST SPOJLEREM.
Żer Dennis Cooper
5,4
Czarna, minimalistyczna okładka, lakoniczny tytuł, nieduża objętość. Są takie książki, po które nie wiesz dlaczego sięgasz, ale mają coś, co przyciąga. Może to tajemnicza aura zapomnianego pisarza, którego wydało po polsku tajemnicze wydawnictwo w tajemniczo prezentującej się szacie graficznej. Może ten ostry, wpadający w ucho tytuł.
Fabuła „Żeru” Dennisa Coopera opowiada o mężczyźnie (noszącym takie samo imię jak autor),który w wieku trzynastu lat, pod wpływem obejrzanych zdjęć pornograficznych doznaje czegoś w rodzaju iluminacji i jej tropem podąża w dorosłym życiu, szukając coraz bardziej brutalnych doznań. Cały świat przedstawiony w książce składa się prawie wyłącznie z mężczyzn. Narracja jest rwana, chaotyczna. Z początku trudno się połapać kto kim jest i o co chodzi. W dalszym ciągu, nawet gdy się złapie już ogólny rys fabuły, to sztuką jest nie pogubić się w imionach i ksywach, następujących po sobie lawinowo. Dennis, główny bohater, którego imię poznajemy dopiero pod koniec, przedstawia kolejno swoich niezliczonych kochanków. Czasem z jego perspektywy, czasem z ich. Obserwujemy proces staczania się bohatera w stronę destrukcji. W początkowej fazie próbuje dowiedzieć się, czego mu potrzeba, w dalszej części nabiera pewności siebie, aż dochodzi do coraz większych dewiacji i przemocy.
Cała książka jest jednym pasmem uprzedmiotowiania człowieka. Widać to w oschłym, do bólu oszczędnym stylu, który ma za zadanie wykonać i posprzątać. Cooper celuje w czytelnika ostrymi seriami pocisków. Każda postać jest ciałem do zbadania, obiektem do obejrzenia i oceny. Nada się, albo nie. W tej lakoniczności stylu pełno jest zapachów, kolorów i dźwięków. Roi się od obrazów, porównań i zwrotów akcji jak od rozsypanych puzzli. Wirujące sceny wciągają jak narkotyczny trans, w którym ciągle coś pędzi, rozsypuje się, składa na nowo i pędzi dalej. Wszelkie opisy, wspomnienia i doznania zmysłowe traktowane są z techniczną precyzją. Dennis Cooper, choć pisze tajemniczo i nie daje czytelnikowi łatwo się rozgościć w lekturze, ma jednak bardzo zdecydowane podejście do słów. Te słowa bolą, brzydzą i oburzają. Nie ma powodu żeby tę książkę polecać. Nie da się zaprzeczyć, że jest obrzydliwa. Przez kilka lat obchodziłem się z nią jak z problemem. Wyrzucić czy zostawić? To dylemat dotyczący wielu książek trudnych, ale mających w sobie to tajemnicze coś, co przyciąga. Myślę wtedy Nie przebrnę, ale mija czas i przychodzi dzień, gdy treść zaczyna się wlewać do mózgu tylnymi drzwiami. Tak było z „Żerem”.
Cooper podejmuje temat poznania drugiego człowieka, ale robi to w zdumiewający sposób, bo kompletnie unika psychologii. Skupia się na cielesności, wnętrznościach. W nich szuka prawdy, objawienia, absolutu. Wygląda to jak akt rozpaczy, gdy nie mogąc już polegać na psychologii, sięga się po nóż. Ten aspekt „Żeru”, moim zdaniem, ratuje go od szufladki z tytułem marne gejowskie porno. Bo ani ono marne, ani nie wyłącznie porno. Przedzierając się przez powierzchowne opisy i dialogi, dostaję co jakiś czas zdanie lub epitet, które ukazują niespodziewaną głębię. Za fasadą powierzchowności skrywa się niepozorny traktat o rozpaczy. W ciasnym, duszącym stylu, jakim perfekcyjnie operuje Cooper, można odnaleźć swój własny głos, który szuka, a nie może znaleźć, znajduje się w potrzasku nieosiągalnych pragnień, tak jak główny bohater. Dehumanizacja jest ostatnim etapem rozpaczy i jej udekorowaniem. Skrajna dehumanizacja jest skrajnym udekorowaniem przechodzącym w religijne przeżycie. Tylko czytelnik może wybrać, czy jest to książka o niczym, czy o czymś tak silnym, że łatwo pomylić to z nicością.
Przedziwna powieść. To, co mnie w niej urzekło to styl. Uważam, że z powodzeniem mogłaby opowiadać o czymś zupełnie innym niż homoseksualne, sadystyczne zabawy, ale zachować swoją duszącą, ciasną, gęstą i niepokojącą atmosferę. „Żer” oplata się wokół szyi każdym słowem. Terroryzuje, wrzeszczy. Nie daje usiąść. Potem milknie, by powoli sączyć truciznę. I znów dusi. Nie polecam tej książki nikomu. Polecam, żeby szukać takich książek, które intrygują nie wiadomo czym, bo ta niewiadoma otwiera drogę do większego zrozumienia własnej roli w literaturze.
Recenzja z blogu Stromy Ogród
https://stromyogrod.blogspot.com/2023/05/obrzydliwa-ksiazka-ktorej-nie-chce-sie.html