Joanna Rusinek urodziła się w 1978 roku w Krakowie. Uczyła się na panią od angielskiego, panią od plastyki, aż wreszcie skończyła studia na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP. Projektuje okładki, ilustruje książki dla dzieci i robi filmy animowane. Lubi jeść dobre rzeczy i oglądać dobre filmy – najlepiej jednocześnie. Zilustrowała między innymi "Piotrusia Pana i Wendy" J.M. Barriego, "Kreskę i Kropka" Jarosława Mikołajewskiego i "Samotnego Jędrusia" Wojciecha Widłaka, a ilustrowany przez nią "Mały Chopin" napisany przez jej brata Michała ruszył dzielnie w świat, bo został przetłumaczony na kilkanaście języków (w tym chiński i japoński).http://
W roku dedykowanym Wisławie Szymborskiej nie mogło zabraknąć na naszym blogu książki Michała Rusinka „Szalik. O Wisławie Szymborskiej dla dzieci”. To, co urzekło nas w tej książce, to pokazanie życia noblistki bez patosu, z przymrużeniem oka. Nikt nie mógł zrobić tego lepiej niż sam sekretarz poetki.
Z książki dowiecie się między innymi: kto najbardziej kibicował małej Ichnie w pisaniu, kim Wisława chciała zostać w dzieciństwie, jak poszukiwała własnego stylu, czym wyróżniał się dom przy Krupniczej oraz co to za dziwny twór literacki – lepieje.
Okazuje się, że o życiu można opowiadać na różne sposoby. Wierszem, prozą, wystarczy z dziecięcą ciekawością przyglądać się światu. Tak robiła to Szymborska – z jednej strony poważna starsza pani i poetka, a z drugiej dziewczynka skłonna do żartów i psikusów. Wystarczy przeczytać kilka wierszy poetki, żeby się przekonać jak bawi się słowem, manipuluje nim, zaskakuje błyskotliwością. Czuć w nich radość z pisania.
Skąd noblistka czerpała pomysły? Otóż z wnikliwej obserwacji codzienności, albo ze snów. Niekiedy pomysły przychodziły pod wpływem lektury – poetka bardzo dużo czytała, a także z rozmów ze znajomymi i nieznajomymi.
Książka Michała Rusinka zachwyca koncepcję graficzną, którą zawdzięczamy Joannie Rusinek (prywatnie siostrze autora). Ilustracje podkreślają charakter twórczości poetki.
Szymborska może być przykładem talentu, ale też odwagi w podążaniu za swoją pasją. Nie zniechęciły jej ani kłopoty z ortografią ani brak wsparcia bliskich osób. Jakby wiedziała, że do tego potrzeba czasu, a najlepsze wiersze są dopiero do napisania, kiedy wypracuje się swój styl i zdobędzie umiejętności.
Mam wrażenie, że czytanie poezji i szukanie własnych interpretacji jest dzisiaj nie lada wyzwaniem. Jak zachęcić najmłodszych do sięgania po wiersze? Może pokazując im historię życia naszej noblistki? A może pochylając się nad jednym z utworów, doszukując się prawdziwych skarbów ukrytych pod powierzchnią zwykłych słów?
Nie pamiętam biografii, z której chłopcy wynieśli tak wiele, jak z tej publikacji. Myślę, że frajdę z czytania książki będą mieli również dorośli. I koniecznie zagrajcie w zielonego trupa – wymysł samej poetki. Opis zabawy znajdziecie na stronie 60 😉
Ogólne wrażenia po lekturze tej książki są pozytywne, ogromna w tym zasługa ilustracji Joanny Rusinek. Co do wierszy, to (jak to bywa u Rusinka) niektóre z nich są świetne, niektóre napisane na siłę, bez polotu i pomysłu, a przez to jakieś niezrozumiałe. Czytam książkę z prawie sześciolatkiem i trudno mu czasem wytłumaczyć, o co chodzi w tekście.
Mimo pewnych niedostatków, warto przeczytać.