Pokoje do wynajęcia Valerio Varesi 5,4
ocenił(a) na 29 lata temu Książka dostała dwie gwiazdki, ale w sumie tylko za to, że okładka przykuwa uwagę, sama książka jest dość krótka, a do tego porusza jeden (JEDEN) ciekawy motyw. Inaczej to naprawdę słaba pozycja jedynkowo-gwiazdkowa.
Pierwszym słowem cisnącym się na usta na temat książki pana Varesi to "nuda". Kompletna, potworna, przygnębiająca nuda. I nie chodzi wcale o sposób, w jaki rozwija (lub nie rozwija) się akcja - osobiście podobało mi się, że wszystko działo się bardzo powoli, tempo było po prostu ślimacze, a dzikich pogoni i strzelanin w książce nie było w ogóle. To był największy plus! Mamy ślady, mamy koncepcje, podejrzenia, ludzi, którzy ewidentnie mają ze sprawą coś wspólnego.. Ale poza tym nie mamy nic, a to, co mamy, jak się okazuje, jest niewielką pomocą. Ale.. Nie jestem ekspertem. Mimo to, patrząc po różnych kryminałach i po tym, jak wygląda naprawdę praca w policji/jako detektyw wydaje mi się, że tych amerykańskich pościgów po dachach wieżowców oraz na pędzących pociągach jest naprawdę mało. Ale może się mylę i właśnie obrażam wszystkich Bondów policyjnego światka.
Interesującym (ale chyba nie odkrywczym) motywem, który poruszają "Pokoje" jest motyw kompletnej niewiedzy, w jakiej żyjemy. Może się nam wydawać, że kogoś znamy, mamy opisujące takie zjawiska powiedzenia, ale tak naprawdę wiemy o kimś tyle, ile on zechce, żebyśmy wiedzieli. Podobało mi się rozbudowywanie tego wątku w książce, bo sięgał on nieco głębiej niż sama fabuła i od czasu do czasu udawało mu się podciągać naprawdę słaby tomik. Po lekturze ma się przeświadczenie, że ludzie to najlepsi kłamcy, szczególnie, gdy trzeba okłamywać samego siebie. Nie jest to miły wniosek. Nie liczcie na dobre samopoczucie. Ale jest to (według mnie) wniosek mocno prawdziwy.
Największymi minusami książki są rachityczni bohaterowie, rachityczna fabuła i rachityczna rachityczność wszystkiego, co to otacza. Główny bohater jest chyba jedną z najbardziej nijakich osobowości, jaką przyszło mi poznawać przez książki, i choć jest w tym pewna sztuka - stworzyć kogoś tak transparentnego to już wyczyn - to nie zapominajmy, że Soneri miał być chyba złożoną postacią (na co mogą wskazywać jego liczne przemyślenia dotyczące przeszłości). Niestety, w tym kontekście komisarz nie broni się w ogóle. Ot, mężczyzna, który ani wte, ani wewte, przytłoczony tragediami z przeszłości i chyba również tymi dnia dzisiejszego. Ciężko było mi wczuć się i nawet spróbować zrozumieć jego rozterki, bo nie miałam w nim żadnego punktu zaczepienia. Jego związki z innymi irytowały mnie straszliwie, bardziej, niż pewnie chciałabym przyznać. Komisarz to po prostu chorągiewka. Nie dość, że człowiek nie przewidzi, co zrobi, to więcej - człowieka to po prostu nie interesuje..
Nie polecam. Naprawdę, nie. Są lepsze kryminały do czytania, a o kłamstwach, jakie serwuje sobie ludzkość, czy o złu, które według niektórych siedzi w ludziach, też znajdą się dużo ciekawsze pozycje.