Bez retuszu Władysław Cehak 7,8
ocenił(a) na 79 lata temu Człowiek, który wyszedł żywy z łagrów, ma pełne prawo powiedzieć, że przeszedł piekło. Przetrwać terror NKWD, wyniszczającą pracę, choroby i głód – jak ogromną wolę życia trzeba mieć, by znieść to wszystko...i ile sił, by po tym wszystkim żyć. Takim człowiekiem był Władysław Cehak, autor książki „Bez retuszu”.
We wrześniu 1939 roku był dwudziestoletnim chłopakiem, lotnikiem. Ciężko ranny po zestrzeleniu samolotu przez Niemców pod Brodami, trafił do szpitala w Tarnopolu, gdzie po raz pierwszy poznał porządki, jakie w zajętych miastach wprowadza Armia Czerwona. Dzięki pomocy życzliwych osób udało mu się przedostać do Lwowa. Jednak próba ucieczki na Węgry skończyła się schwytaniem przez sowiecki patrol, co zapewniło mu miejsce w łagrze w Kraju Krasnojarskim. Przeżył. A w maju 1946 udało mu się nawet wrócić do „wolnej” Polski.
Wspomnienia z tego okresu pan Cehak zaczął spisywać dopiero w latach osiemdziesiątych XX wieku. Po prostu zapisywał swoje przemyślenia na luźnych kartkach, które udostępniał swoim bliskim. Dopiero później te luźne kartki zostały złożone w całość, choć momentami brak tu spójności, co jednak w żaden sposób nie przeszkadza w lekturze. Dla mnie znaczący jest fakt, że autor nie prowadzi narracji pierwszoosobowej. Stworzył fikcyjnego bohatera – Andrzeja Krasickiego i obdarzył go swoim życiorysem. Jakby zamknął tamten rozdział swojego życia i wolał myśleć, że to nie jemu to wszystko się przydarzyło.
Wstrząsające są te wspomnienia, jak wszystkie wspomnienia ludzi, którzy doświadczyli gościnności sowietów. Poza tym są one napisane bardzo…fizjologicznie. Autor niczego nie ukrywa, jego relacja jest niezwykle szczera. Jego słowa są mocne, jednoznaczne. Różne zdarzenia były jego udziałem, nie zawsze mógł zachować się chwalebnie, ale niczego nie ukrywa. Przez ten fakt jego świadectwo jest tak do bólu prawdziwe.
Oprócz losów samego autora, w książce zawarte są również opowieści o towarzyszach niedoli pana Cehaka. Poznajemy losy uwięzionych Polaków, Litwinów, Żydów, Chińczyków, Kazachów, Japończyków, a także Rosjan. Zatrważa a zarazem budzi podziw ich postawa wobec sytuacji w jakiej się znaleźli. Sposoby, które wynajdują, by przeżyć są dowodem niezwykłego instynktu przeżycia i choć czasami opisy ich zachowań budzą obrzydzenie, to przecież nie byłam w stanie ich potępiać.
Zastanawiam się, jakie wrażenie zostawiłaby lektura „Bez retuszu” na Rosjanach, bo autor bardzo szczegółowo opisuje funkcjonowanie całego systemu komunistycznego i to, jak szybko Rosjanin mógł stać się więźniem tego, w co wierzył i co pomagał budować.