Rocznik ’83, mieszkanka Krakowa, religioznawca z wykształcenia, pisarka z zamiłowania. Interesuje się przede wszystkim literaturą, antropologią, LGBT i płcią kulturową, grami fabularnymi i szeroko pojmowaną popkulturą – z tych wszystkich źródeł czerpie swoje inspiracje. Poza licznymi tekstami możliwymi do znalezienia w internecie, publikowała w Esensji („Niszczyciel” w październiku 2009),Science-Fiction, Fantasy i Horror („Madonna pustyni” w listopadzie 2011) i antologiach TCD „Maski” i „Gierki”.
Jeśli chodzi o opowiadania, to jest to numer na solidnym, ale mało spektakularnym poziomie. Zaprezentowane teksty nie są złe, ale przypuszczam, że szybko o nich zapomnę. Większość z nich sprawia również wrażenie, jakby były zaproszeniem do odwiedzenia jakichś większych, bardziej rozbudowanych światów. A zatem jakby były wizytówką autora, który chce zwrócić naszą uwagę. A ja jednak szukam perełek – tekstów, które oszałamiają pomysłem i skłaniają do głębokiej refleksji, pozostając ze mną na lata, jeśli już nie na zawsze.
Wśród opowiadań tego numeru wyróżniam „LSY” Anny Łagan. Traktuje ono o postapokaliptycznym świecie, w którym technologie przeszłości stały się legendami współczesności a prastare autonomiczne roboty bojowe jawią się wieśniakom potworami rodem z najokrutniejszych bajek braci Grimm. Tekst nie jest zjawiskowy, ale zawiera ciekawy pomysł i przedstawia go bez większych ceregieli.
Publicystyka numeru tym razem nie dla mnie, dlatego pomilczę.
Po dłuższej przerwie udało mi się dokończyć zbiór queerowej fantastyki od Grupy Wydawniczej Alpaka. Przerwa ta nie jest bynajmniej winą książki: po prostu tak to jest, kiedy się czyta milion rzeczy naraz i jeszcze robi jakieś researche. Ostatnio jednak czułam, że bardzo potrzebuję czegoś miłego i pluszowego na odtrutkę od smutków codzienności (sami-wiecie-co i sami-wiecie-kto). Próbowałam, z miernym skutkiem, zaczynać różne książki, aż w końcu wróciłam do przerwanej lektury tęczowego zbiorku i… zaskoczyło.
To jest w sumie dość ciekawe. W pierwszej części zbioru [...] wyraźnie można było wyczuć chęć autorek/autorów do rozliczania się z homofobią i dawania jej alternatywy. Mam jednak wrażenie, że większość opowiadań z „drugiej tury” lektury celuje już w inny klimat… Mianowicie taki, w którym bohaterki/bohaterowie walczą z wyzwaniami i przeszkodami zupełnie niezwiązanymi z kwestiami orientacji czy też tożsamości płciowej. Część czytelników pewnie uzna to za „niepotrzebne udziwnienia, które nie służą fabule, na mnie jednak podziałało to wyjątkowo kojąco. Aż przypomina mi się pojęcie queernormatywności, wprowadzone na początku zbiorku przez Katarzynę Nowacką, połączone z wezwaniem do przełamywania ograniczeń wyobraźni i śmiałego dążenia do utopii. Coś czuję, że w listopadzie 2020 roku ten apel jest jeszcze bardziej aktualny niż w momencie powstawania tekstu.
Nawet w tych opowiadaniach, w których pojawiał się wątek homofobii i transfobii, ostateczne przesłania wydawały mi się bardzo pozytywne i budujące. Nie wiem, czy jest to kwestia przesunięcia dyskursu – może wszystko płonie tak bardzo, że każdy okruch akceptacji i wsparcia wydaje mi się mile widziany, nawet jeśli nie jest kierowany bezpośrednio do mnie. Może po prostu redaktorki tak ustawiły tekst, by uzyskać efekt „od smutków życia do tęczowych utopii”. A może jest to właśnie kwestia uwolnienia wyobraźni i poczucia, że jednak może jakimś cudem uda nam się wymyślić i wprowadzić w życie nową jakość życia. W każdym razie dokończenie tęczowego zbioru było dla mnie bardzo kojącym doświadczeniem i jeśli ktoś potrzebuje mentalnego kocyka, to bardzo polecam.
Całość opinii (podzielona na dwa teksty) dostępna pod linkiem: https://19czwartych.art.blog/tag/teczowe-i-fantastyczne/