Immortal City Scott Speer 7,0
ocenił(a) na 47 lata temu Jackson Godspeed jest najgorętszym młodym aniołem...
...i najbardziej przewidywalnym.
Ciekawy pomysł na fabułę w której to anioły-stróżę porzucają swoje bezinteresowne wykonywanie obowiązków i wzbogacają się na kolosalnych opłatach za ich usługi, którymi są między innymi chronienie i ratowanie ludzkiego życia. Szkoda tylko, że wykonanie, wcale nie jest już takie najlepsze.
Dziwna. Gdybym chciała opisać tą książkę jednym słowem wybrałabym właśnie to. Nadal nie jestem w stanie zdecydować czy chodzi mi o pozytywne znaczenie tego słowa czy też nie. Szala chyba jednak przechyla się na tą złą stronę. Muszę z bólem przyznać, że bohaterowie są nijacy, całkiem zimni w stosunku do czytelnika i nie wzbudzają większej sympatii. Tak bardzo jak zaczniemy z nimi naszą przygodę tak bardzo szybko chcemy ją zakończyć i więcej do niej nie wracać.
Kim właściwie jest Jackson i Maddy? Cóż, trudno to dokładnie wyjaśnić. Dwa przeciwieństwa, dwa inne światy, nie możność bycia razem. Kiedy wszyscy szaleją za aniołami Maddy pozostaje obojętną, Jackson po raz pierwszy spotyka się z odmową i jest nią zaintrygowany. Brzmi znajomo, co? To historia stara jak świat, bez żadnych fajerwerków.
"Nikt nigdy nie widział mnie we mnie, Maddy, nie Vivian, nikt".
Tak, wszyscy to znamy. Cała akcja toczy się irytująco powoli w przeciwieństwie do uczuć głównych bohaterów. Nie mamy wiele szans żeby ich poznać tak jakbyśmy chcieli, oni sami nie mają wiele momentów sam na sam. Uczucia między nimi nabierają takiego obrotu, że przegapiamy kluczowy moment w którym się w sobie zakochują, jeśli takowy był. W kilka dni nie widzą świata poza sobą, dosłownie. Są w stanie poświęcić dotychczasowe życie i bliskich byle tylko być razem. Miłość od pierwszego spojrzenia w ogóle niestety tutaj nie pasuje. I sprawia wrażenia kiczowatej i mocno podkoloryzowanej. Zostało nam pokazane C (czyli miłość) z małym zalążkiem A (pierwszymi spotkaniami i uczuciami) bez żadnego B (zauroczenia i zakochiwania). Totalna klapa.
Jackson nie ma żadnych tajemnic, sekretów, które nami wstrząsną, albo chociaż zaintrygują. Jest tak przejrzysty jak lustro czy tafla wody. Ironią losu Maddy nadrabia to pokazując nam, że wcale nie jest tak zwyczajną dziewczyną jak mogłoby się wydawać.
Motyw zagadki i morderstw powinien rozbujać choć trochę tą historię jak starą łajbę. I rzeczywiście coś zaczyna drgać, dziać się, szkoda tylko, że pod koniec książki. Jedynym plusem jest niespodziewany koniec, przez który korci mnie sięgnięcie po kontynuację. Chociaż nie wiem czy jestem wstanie po raz kolejny wystawiać moje nerwy na próbę.
Przyznaje, że całość mnie nie porwała. Może to przez zbyt wysokie wymagania, albo przeczytałam zupełnie inną książki niż mi doradzono (mam nadzieje, że tak było),ale nie jestem w stanie jej polecić. Chyba, że masz masę cierpliwości i stoickiego spokoju. Wtedy jest ona stworzona dla ciebie. Jeśli jednak nie, obawiam się, że spiszesz ją na straty.