Muszę przyznać, że zawsze zachwycają mnie książki wydane z dbałością o detale. Nie tylko pięknie prezentują się na półce, ale też cieszą oko podczas czytania. I jedną z takich pozycji jest "Aladyn". Książka z serii "Animowana Klasyka" wydawanej przez wydawnictwo Olesiejuk.
Historia Aladyna od zawsze bardzo mnie ciekawiła. Już jako mała dziewczynka zachwycałam się piosenkami i animacją, a kiedy niedawno wyszła filmowa wersja bajki, musiałam się na nią udać (i tak na marginesie uważam że jest naprawdę warta uwagi, a piosenka "Speechless" chwyta za serce). Ucieszyłam się więc, kiedy zobaczyłam, że książka zostaje wydana i to jeszcze z tak piękną okładką. Warto zaznaczyć, że jest ona skierowana głównie do młodych fanów bajki, bo nie jest zbyt obszerna, ma mało tekstu na stronie i generalnie styl pisania przywodzi na myśl dziecięce opowieści. Nie przeszkadzało mi to jednak w spędzeniu miłego czasu z książką, którą pochłonęłam za jednym posiedzeniem. Wraz z Aladynem weszłam do Jaskini Cudów, wypowiadałam życzenia do magicznej lampy i kibicowałam Dżasminie w odnalezieniu swojego szczęścia. Książka pozwoliła mi na moment oderwać się od codzienności i wrócić myślami do czasów dzieciństwa, które rzeczywiście kojarzą mi się z beztroską i Disney'owskimi hitami.
Tak jak wspomniałam całość ozdobiona jest pięknymi ilustracjami. Są wykonane w różnych stylach: szkice, wyjęte rodem z filmu, ale też w zupełnie nowej aranżacji. Cudownie było na nie patrzeć.
Szukacie prezentu dla młodszego członka rodziny? Chcecie zachęcić go do czytania? A może sami marzycie o pięknych wydaniach na półce? Pragniecie wrócić do czasów dzieciństwa? We wszystkich tych przypadkach serdecznie polecam wam sięgnąć po "Aladyna" z wydania Animowana Klasyka. Pod pięknym wnętrzem kryje się historia, która przeniesie was na gorącą pustynię, gdzie wraz z bohaterami przemierzycie ulice miasta przy okazji znajdując coś cennego. Czego chcieć więcej?!
Za piękny egzemplarz dziękuję wydawnictwu Olesiejuk
Tego tytułu nie trzeba przedstawiać nikomu. Chociaż jestem fanką tradycyjnych baśni oraz bajek – a te raczej dla najmłodszych się nie nadają - tak równie mocno kocham Disneyowskie interpretacje! Choć do życia powołał Małą Syrenkę Hans Christian Andersen (w 1837 roku),tak rozpromowało ją studio Disneya. Historia straciła wtedy ciężki, melancholijny charakter, za sprawą zmienionego zakończenia na happy end oraz pominięcie wątku ceny, którą syrenka musiała zapłacić w pierwowzorze.
Komiks z kolekcji klasycznych baśni Disneya to adaptacja filmowego hitu z 1989 roku (!). Czytało się go wspaniale! Dosłownie płynęłam przez tę historię i na każdym kroku zachwycałam zarówno ilustracjami, jak i przekazem wypływającym z fabuły.
Piękna kreska, morał i płynące z niej ciepło przenosi nas z powrotem do dzieciństwa, kiedy to odkrywaliśmy pierwszy raz, kim jest Arielka i jak potoczą się jej losy. Choć znam tę historię na pamięć, to ponowna lektura i tak mnie wzruszyła! Piękna, magiczna i niezwykle poruszające historia o odwadze i miłości, dla której warto się poświęcić.