Najnowsze artykuły
- ArtykułyAgnieszka Janiszewska: Relacje między bliskimi potrafią się zapętlić tak, że aż kusi, by je zerwaćBarbaraDorosz2
- ArtykułyPrzemysław Piotrowski odpowiedział na wasze pytania. Co czytelnikom mówi autor „Smolarza“?LubimyCzytać3
- ArtykułyPięć książek na nowy tydzień. Szukajcie na nich oznaczenia patronatu Lubimyczytać!LubimyCzytać2
- Artykuły7 książek o małym wielkim życiuKonrad Wrzesiński39
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Elena Tchoudinova
1
6,8/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://
6,8/10średnia ocena książek autora
107 przeczytało książki autora
277 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Meczet Notre Dame. Rok 2048 Elena Tchoudinova
6,8
Mam postulat: ustalmy, że jeżeli ktoś ma świetny pomysł na powieść, ale za grosz talentu do jego wykonania powinien przekazać pomysł autorom, którzy w pełni wykorzystają jego potencjał.
Sięgając po "Meczet Notre Dame. Rok 2048" wierzyłam, że to będzie naprawdę ciekawa pozycja. Inna tematyka, aktualne obawy i napięcia polityczne. Autorka sięgnęła po dość kontrowersyjny temat. Skończyło sie wielkim krachem.
Powieść poprowadzona miałko, do tego Rosjanie ratujący świat i odpowiedzią na jeden radykalizm jest drugi radykalizm. Nadto autorka śmiało pokazuje swoje opinie i zarzuca wszystko co złe katolikom, którzy nie są tradycjonalistami. Ba, tylko lefebryści coś jeszcze znaczą.
O wiele ciekawiej poprowadzeni bohaterzy, którzy są muzułamanami. Przemyślenia byłych katolików, którzy dla dobrobytu porzucili wiarę przodków są intrygujące i szczere. To chyba jedyny plus tej historii.
Meczet Notre Dame. Rok 2048 Elena Tchoudinova
6,8
Tematyka euroislamu jest bardzo na czasie i bardzo chciałam przeczytać tę książkę. Ciekawa byłam tego świata, ale bardzo się rozczarowałam. To literatura właściwie misyjna, temat przedstawiony jest bardzo powierzchownie i jednostronnie, świat jest czarno-biały, bohaterowie są jednowymiarowi i nierealni, dialogi napuszone i przegadane, a narracja chaotyczna i nierówna – miejscami styl jak z czasopisma politycznego, a fragmentami rodem z grafomańskiego czytadła.
Prawdę mówiąc, strasznie mnie ta książka zmęczyła. A to głównie przez nachalną katolicką propagandę, a w zasadzie ultrakatolicką, i to jeszcze w wydaniu lefebrystowskim (czyli nieuznającym ustaleń Soboru Watykańskiego II, który „łagodził” niektóre aspekty doktryny katolickiej). Autorka ostro krytykuje – jak go nazywa – neokatolicyzm, winiąc go (na równi z ateizmem i poprawnością polityczną) za to, że przez soborowe zmiany, ekumenizm i bratanie się z innymi religiami doprowadził do islamizacji Europy.
W jej wizji tylko Polska i Rosja opierają się temu zalewowi. Jedynie Polska, dzięki swojemu ugruntowaniu w katolicyzmie, staje się ostatnim bastionem wolnym od islamu: „[…] tacy Polacy zyskali sobie uznanie u wszystkich, a to tylko dlatego, że zawsze byli bezmyślnymi patriotami. A uparte te Lachy były jak nikt inny. […] Polacy, Polacy, naród do żadnego innego niepodobny. […] Jako pierwsi z bloku wschodniego mieli odwagę krzyknąć, że nie potrzebują strumienia muzułmańskich imigrantów z trzeciego świata” (s. 63–64). W Krakowie umieszczona zostaje również nowa siedziba papieża: „Nowy tron papieski ustanowiono w Polsce, zresztą jej granice wyznaczały wówczas granice świata katolickiego” (s. 65).
Autorka wyraża również poglądy zupełnie inne niż przyjęte na temat wojny na Bałkanach, gloryfikując Serbów i tym samym Slobodana Miloševicia (z drugiej jednak strony ocena co dobre, a co złe, co jest prawdą, a co nie, jest niemożliwa w świecie, w którym potoki kłamstw i hipokryzji leją się z mediów i np. przyznaje się pokojowego Nobla człowiekowi winnemu rozpętaniu kilku wojen – mam na myśli Obamę, rzecz jasna).
W zasadzie jedynymi pozytywnymi bohaterami są właśnie zwolennicy Marcela Lefebvre’a, a ci którzy nie są – przechodzą w końcu przeobrażenie. Jednak oni tylko w zamyśle autorki i z pozoru są „pozytywni”, w rezultacie to tacy sami fanatycy i ekstremiści jak ci, z którymi walczą. Z obu stron słychać obraźliwe epitety, po obu stronach jest jednakowa żądza mordu, takie samo pragnienie zawładnięcia światem i krzewienia jedynie słusznej wiary w jedynie prawdziwego boga.
Wizja przedstawiona w tej książce właśnie urzeczywistnia się na naszych oczach i choć jestem agnostyczką (ale nie ateistką) i przeciwniczką wszelkich religii (oprócz może buddyzmu),to z bólem serca muszę przyznać, że być może jedynie religia chrześcijańska jest w stanie uratować poprawną politycznie do absurdu, zlaicyzowaną i bezideową Europę przed upadkiem. Z dwojga złego wolę chrześcijaństwo.