Polski poeta pochodzenia żydowskiego, autor bajek i wierszy dla dzieci, satyrycznych tekstów dla dorosłych, a także tłumacz literatury rosyjskiej. Jan Brzechwa młodość spędził na Kresach Wschodnich, podróżując ze swą rodziną. Jego ojciec, Aleksander, był inżynierem kolejowym. Brzechwa ukończył Zakład Naukowo-Wychowawczy Ojców Jezuitów w Chyrowie, a następnie, po przyjeździe do Warszawy – Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Jednocześnie z zapisaniem się na studia wstąpił do 36 pułku piechoty Legii Akademickiej i jako ochotnik uczestniczył w latach 1920–1921 w wojnie polsko-bolszewickiej, za co go odznaczono.
Z zawodu był adwokatem. W latach 1924–1939 był radcą prawnym ZAiKS-u. Był specjalistą w dziedzinie prawa autorskiego, które wybrał jako specjalizację studiów.
Jako specjalista prawa autorskiego reprezentował w sądzie m.in. Zenona Przesmyckiego („Miriama”) w sprawie toczącej się przeciwko poecie Tadeuszowi Piniemu, który poprzez wydanie edycji dzieł Cypriana Kamila Norwida bez zgody właściciela praw autorskich, Przesmyckiego, naruszył jego prawa do spuścizny po Norwidzie.
Po II wojnie światowej Brzechwa powrócił do zawodu prawnika, był m.in. radcą prawnym w Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”; jednocześnie działał aktywnie w PEN Clubie.
Był wnukiem warszawskiego księgarza i wydawcy Bernarda Lesmana, a przy tym kuzynem (po stronie ojca) poety Bolesława Leśmiana, który wymyślił pseudonim artystyczny Lesmana: Brzechwa (nawiązanie do części strzały).
Brzechwa był trzykrotnie żonaty. Pierwszą żoną była Maria Sunderland, drugą Karolina Lentowa z domu Meyer, a trzecią Janina Magajewska (1915–1989). Jego jedyna córka, Krystyna Brzechwa (ur. 1928) jest malarką, absolwentką warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Jeszcze jako nastolatek zadebiutował w 1915, kiedy to opublikował swoje pierwsze wiersze w piotrogrodzkim „Sztandarze” oraz w kijowskich „Kłosach Ukraińskich”. Nie wiązał jednak wówczas swej przyszłości z karierą pisarską – chciał zostać prawnikiem.
Po demobilizacji w 1920 i rozpoczęciu studiów prawniczych zaczął dorabiać jako autor tekstów satyrycznych oraz piosenek i skeczy. Współpracował wówczas z takimi znanymi kabaretami, jak m.in.: Qui Pro Quo, Czarny Kot czy Morskie Oko. Posługiwał się najczęściej pseudonimami Szer-Szeń oraz Inspicjent Brzeszczot.
W 1926 ogłosił tom poezji Oblicza zmyślone. Pierwszy tomik wierszy dla dzieci – Tańcowała igła z nitką wydano w 1938 (w tym tomiku znalazły się takie popularne do dziś wiersze, jak: Pomidor, Żuraw i czapla czy też Na straganie). Rok po wydaniu pierwszego tomu z wierszami dla dzieci, w 1939 wydano tom Kaczka Dziwaczka (m.in. wiersze: Znaki przestankowe i Sójka).
Na lata II wojny światowej przypada jeden z najważniejszych okresów twórczości bajkopisarza – napisał on w tym czasie takie utwory, jak m.in. Akademia pana Kleksa czy Pan Drops i jego trupa. Dwie książki kontynuujące Akademię... (Podróże pana Kleksa i Tryumf pana Kleksa) napisał kolejno w 1961 i w 1965.
Brzechwa był zaprzyjaźniony z grafikiem Janem Marcinem Szancerem, autorem licznych ilustracji do jego tekstów. W latach 50. XX w. pisał socrealistyczne wiersze propagandowe, gloryfikujące partię (do której sam nie należał) i ustrój socjalistyczny (np. „Marsz”, „Głos Ameryki”). W latach późniejszych nie angażował się w twórczość polityczną, uchodził za biernego kontestatora ustroju. W 1964 podpisał list pisarzy polskich, protestujących przeciwko listowi 34, wyrażając protest przeciwko uprawianej na łamach prasy zachodniej oraz na falach dywersyjnej rozgłośni radiowej Wolnej Europy, zorganizowanej kampanii, oczerniającej Polskę Ludową.
Tłumaczył z języka rosyjskiego, m.in. utwory Aleksandra Puszkina, Siergieja Jesienina i Władimira Majakowskiego.
Autor komentarza do ustawy o prawie autorskim z 1926 (książka przygotowywana do druku w 1939 ocalała w formie egzemplarzy korekty drukarskiej).
Został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach (kwatera 2C–6–4).
Ze smutkiem stwierdzam, że Brzechwa dla dorosłych niewiele różni się od Brzechwy dla dzieci, a ja nienawidzę infantylizmu ponad wszystko (reprezentują go między innymi dorosłe kobiety w czapkach z uszkami - o tego typu sytuacje mi chodzi),nie czytuję też literatury dla dzieci i młodzieży, bo odbieram to jako ujmę dla intelektu (tak samo jak oglądanie bajek przez dorosłe osoby i gadanie o "wewnętrznym dziecku"). Chciałam zrobić taki osobisty background, bo być może ma on tutaj duże znaczenie - ja tych wierszy nie kupuję. Poza takimi śmiesznymi wątkami są też religijne i przyrodnicze, więc nie ma tutaj niczego co miałoby mi się spodobać, smuteczek. Może kogoś śmieszy, że podmiot liryczny chciałby mieć żonę z drewna, może kogoś wzrusza, mnie pozostawia obojętną, z poczuciem straconego czasu.
Dla dzieci Brzechwa mistrz, tutaj zdania nie zmieniam.
Jan Brzechwa, to moje dzieciństwo i domyślam się, że nie tylko moje. Bardzo się cieszę, że został wznowiony i to tak - wyjątkowo wznowiony, z nietypowymi ilustracjami Stanisława Zamecznika. Teraz kolejne pokolenia będą mogły wzrastać wśród cudownych rymów jednego z najznakomitszych polskich autorów - o ile nie światowych, bo moim skromnym zdaniem Jan Brzechwa, to talent "ogólno-globalny", że się tak wyrażę.
Pamiętam swoje stare, żółte wydanie, które gdzieś diabeł przysiadł ogonem, a które bardzo lubię i mam do niego wielki sentyment. Lecz obok tego, co zrobił Stanisław Zamecznik nie można przejść obojętnie. Są to czasem dziwne, czasem kanciaste, czasem miękkie, czasem sztywne obrazy, które w bardzo celny, artystyczny sposób opisują nam kształtem i barwą genialny tekst.
W tym zbiorze znajdziemy dwadzieścia jeden utworów, z których moimi ulubieńcami są : "KATAR" (idealny na dzisiejsze, pandemiczne czasy),"ŻURAW I CZAPLA" (to w sumie najsmutniejszy z wierszy, mówiący o niemożności dojścia do porozumienia i łatwego przecież - szczęścia),"RZEPA I MIÓD" (krótki, ale jaki celny, jaki ostry i jaki brutalny),"TYDZIEŃ" (doskonałe, miłe, zabawne, zakręcone, jak tylko potrafi być zakręcony tydzień),"KRASNOLUDKI" (to mój faworyt, humor i mądrość w jednym, o sprawach krasnoludków - nie dla krasnoludków, o rozmowach jałowych...) i wiele innych.
Czuję, że do Brzechwy nie trzeba nikogo przekonywać. Co bym tu nie napisała, to będzie za mało i za banalnie. Tego autora po prostu TRZEBA czytać dzieciom. Może się nam wydaje, że maluchy nie zapamiętują, że teraz ważniejsze są elektryczne hulajnogi, wypasione komórki, gry w telefonie, komputer... To, co może dać dziecku książka przeczytana przez rodzica - tego nie może dać dziecku żaden gadżet.
Jasna sprawa - POLECAM! Cóż to za trywialne słowo! Jan Brzechwa od Dwóch Sióstr na was i na wasze dzieci czeka. Wpuśćcie go do domu, nie dajmy pięknej naszej polskiej mowie zgnić.
sroka, śledź, żuk i rak - czekają - na straganie
9/10
Wydawnictwo Dwie Siostry