Francuski pisarz, poeta. Urodził się 16 stycznia 1884 w stolicy Urugwaju, Montevideo. Jego rodzice byli Francuzami. Ojciec, również mający na imię Jules, wywodził się z rejonu Béarn na południowym zachodzie Francji, matka była z pochodzenia Baskijką. Wychowywał się we Francji i w Urugwaju. Obdarzony talentem malarskim, zastanawiał się nad pójściem na Akademię Sztuk Pięknych, ostatecznie wybrał filologię hiszpańską. W 1907 ożenił się z Hiszpanką z Urugwaju, Pilar Saavedrą. Miał z nią sześcioro dzieci. Jedna z córek, Anne Marie Supervielle, również została pisarką. Jules Supervielle zmarł 17 maja 1960 w Paryżu. Jules Supervielle wydał między innymi tomiki poetyckie Poèmes (1919),Gravitations (1925),Les Amis inconnus (1934) i La Fable du monde (1938). Opublikował też powieści Le Voleur d’enfants (1926) i L’Enfant de la haute mer (1931) oraz sztuki teatralne La Belle au bois (1932) i Robinson (1949).
Na język polski wiersze Jules’a Supervielle’a tłumaczyli Zbigniew Bieńkowski, Julian Przyboś, Adriana Szymańska i Adam Ważyk. Prozę przyswajali Mikołaj Bieszczadowski, Barbara Czałczyńska i Joanna Petry-Mroczkowska.
Serce jest organem,który szkodzi zdrowiu i który na szczęście stopniowo zanika, ponieważ nie jest w użyciu. Już wkrótce w piersiach ludzkich...
Serce jest organem,który szkodzi zdrowiu i który na szczęście stopniowo zanika, ponieważ nie jest w użyciu. Już wkrótce w piersiach ludzkich nie będzie po nim śladu. Jest niewiele ważniejszy od pępka. Podobnie jak i on, należy do wspomnieć dzieciństwa.
W zasadzie, nie bardzo rozumiem po co ta książeczka została napisana – nie ma tu ani żadnej idei przewodniej lub choćby oryginalnego pomysłu, ani przyciągającej uwagi sensacji (grozy, tajemnicy, zmysłowości etc.),ani głębi postaci lub tła akcji, ani kunsztowności języka, fabuły lub stylu. Dostajemy za to nudną historyjkę młodego człowieka, który w chwilach psychicznego lub emocjonalnego wzburzenia doświadcza oddzielenia duchowego aspektu swojej osoby od jej aspektu fizycznego, przy czym ten pierwszy „zagnieżdża się” w innych istotach fizycznych – w musze, w kocie, wreszcie też w ukochanej młodzieńca. Nie ma tu żadnego nowatorstwa formalnego jak u Wilde'a czy innych autorów podobnych kalamburów literackich – jest po prostu kiepskie opowiadanie, które ewidentnie nie powinno nigdy powstać.
Drżąc z podniecenia, chciałbym kiedyś powiedzieć, nawet gdyby to miało nastąpić jedynie we śnie, że "krew moja cała płynie w twych spojrzeniach". Pragnąłbym umieć wyrazić uczucie w którym zdanie, że "linia twoich oczu obiega moje serce", wypowiedziane w szczerości i ślepym oddaniu, nawet dla urojonej miłości nabiera niebagatelnego znaczenia. Bo słowa, które przytoczyłem, potrafią wypełnić najskrytsze zakamarki nieodgadnionych ludzkich uczuć. Mogą oddać swoim wdziękiem całą finezję fascynacji drugą osobą. Umieją wylać się szeroką rzeką poza ramy praktycznego wyrażania emocji i z czegoś powszedniego zrobić święto. Święto miłości, celebrę poezji, rytuał dochodzenia do najwznioślejszych aktów ukochania poprzez prostą konstrukcję słów. Niewiele potrzeba, żeby z zabłąkanych liter ułożyć bajeczne zdanie, trzeba jedynie być człowiekiem, który odczuwa jak Paul Éluard a na dodatek posiadać jego talent.
Strzeliste słowa, strzeliste myśli a dalej tylko strzeliste czyny do których tak już blisko po zauroczeniu francuską poezją. Wycieńczające są szaleńcze eskapady z wiatrem Arthura Rimbauda. Zwiastujące błogość oczyszczenie Stephana Mallarmégo koi człowiecze przewiny. Paralityczny sen Saint-Pol-Rouxa z najwyższym pietyzmem dotyka realności. Toż to prawdziwy gotyk, schyłkowy, płomienisty, rozpalony od wspinania do góry po gamie uczuć, pełen detali. Można by odczuć drobiazgowość tych wylewnych wzruszeń i kunszt ich wykonania, pomijając nawet epoki w których powstały. Ponieważ Adam Ważyk w swym wyborze wierszy nie koncentrował się na bardzo zawężonym okresie. Jego zainteresowania skupiły wielu poetów i związały poezję powstałą w przedziale czasowym ponad stu lat.
Emocjonalne rozhuśtanie jest domeną francuskiej liryki. Jej jaskrawość, przekuwająca wyśnione uczucia w wizjonerskie obrazy, stała się dla mnie wręcz legendarna. Francuscy poeci ze wszystkich sił starają się relacjonować emocje, nie chcą uronić choćby najmniejszych odruchów wzruszenia wypływających z ludzkich serc. To się nazywa prawdziwa brawura. Twórczość piętnująca ekonomiczną niesprawiedliwość i pragnąca chleba a jednocześnie przynosząca tropikalnie gorące rytmy. W obelżywym pochodzie samogłosek Rimbauda, sprowadzająca wszystko do lotu much nad kupą gnoju i zapraszająca przechodniów nad brzegi jego porzeczkowej rzeki.
Chodźcie i zobaczcie jak Saint-Pol-Roux ciągnie na powrozie powinność, przypatrzcie się jego ptakowi wolności zamkniętemu w klatce. Doznajcie gwałtów, tak jak bezbronne ludzkie sumienia muszą ich doświadczać w każdej sytuacji, kiedy dokonują życiowych wyborów. W tych rozbłyskach histerii, pośród mistycznych pląsów jakie stały się udziałem pijanego statku Rimbauda, nie ma logiki. Umysł unurzany w falach absurdu, chwieje się pod naporem zbiorowego obłąkania. Nie szukam w tych wierszach niczego innego, poza skrajnymi emocjami. Ich rysom daleko do szlachetności i dobrze sobie zdaję sprawę, na jakim obszarze przebywam. Także was zapraszam do tych głębokich źródeł mistyfikacji, skrzących się milionami odmian uczuć.