Fordlandia Greg Grandin 6,3
ocenił(a) na 63 lata temu Z podręczników wiadomo o Henry Fordzie, że Ford T i że taśma montażowa. W rzeczywistości był on postacią niezwykle złożoną i fascynującą, w której wielkość łączyła się z najbardziej ciemnymi stronami ludzkiego charakteru. Fordlandia w Brazyli miała być odpowiedzią na brytyjską kontrolę światowej produkcji kauczuku, 100 lat temu niezbędnego do produkcji opon. Ford zakupił wówczas wielką połać ziemi w samym sercu amazońskiej dżungli. Był to obszar wielkości województwa małopolskiego, na którym postanowił założyć wielką, nowoczesną plantację. Nie chodziło tylko o uprawę roślin - Fordlandia miała być przyczółkiem cywilizacji, osiedlem idealnym, utopią wcieloną w życie bez względu na koszty ludzkie i finansowe. Takim "nowym wspaniałym światem" (notabene literacka wizja Huxleya to ostrzeżenie przed światem, w którym tryumfują idee Forda). Z równymi drogami, amerykańskimi domkami, ogródkami, kinami, salami tanecznymi, szpitalami i trzeźwymi robotnikami oddanymi wyczerpującej pracy, całkowicie podporządkowanymi koncernowi. Zatrudniono tysiące miejscowych, ściągnięto amerykańskich zarządców, wysłano tysiące ton sprzętu, maszyn, narzędzi i stoczono tytaniczną walkę z dżunglą. Im bardziej nieracjonalne stawało się to przedsięwzięcie z ekonomicznego punktu widzenia tym większą przypisywano mu rolę społeczną. Przedsięwzięcie było daremne, ignorancja Amerykanów niezmierzona a smętne resztki brazylijskiego państwa-miasta Forda można sobie obejrzeć na Google Maps.
Książka opowiada o losach Fordlandii ale pełna jest też dygresji na temat samego Forda, jego losów, idei, współpracowników i innych przedsięwzięć. Momentami to lektura fascynująca a momentami przesadnie drobiazgowa, erudycyjna, zagubiona w detalach i przez to nieco nużąca. Temat aż prosił się o trochę bardziej sensacyjne i ciekawostkowe podejście, przynajmniej z punktu widzenia moich czytelniczych preferencji.