Najnowsze artykuły
- ArtykułyAgnieszka Janiszewska: Relacje między bliskimi potrafią się zapętlić tak, że aż kusi, by je zerwaćBarbaraDorosz4
- ArtykułyPrzemysław Piotrowski odpowiedział na wasze pytania. Co czytelnikom mówi autor „Smolarza“?LubimyCzytać3
- ArtykułyPięć książek na nowy tydzień. Szukajcie na nich oznaczenia patronatu Lubimyczytać!LubimyCzytać2
- Artykuły7 książek o małym wielkim życiuKonrad Wrzesiński40
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Sam Millar
2
7,0/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller, reportaż
Urodzony: 01.01.1958
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://www.millarcrime.com/
7,0/10średnia ocena książek autora
84 przeczytało książki autora
134 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Nieugięty Sam Millar
7,0
Sam Millar urodził się w Belfaście. Tam przeżył prawdziwe piekło, przez ponad osiem lat odbywał karę więzienia, był przetrzymywany w nieludzkich warunkach, bity, poniżany, szykanowany. Brał udział w tak zwanym „proteście koców” w 1976r., kiedy to więźniowie pokazywali swoje niezadowolenie wobec rządu brytyjskiego. W swojej na poły autobiograficznej książce „Nieugięty” wraca do lat dzieciństwa, spędzanego na ulicach Belfastu, potem przedstawia koszmar uwięzienia i szykan, lecz czyni to z taką dozą czarnego humoru i ironii, że nawet najgorsze opisy zawierają w sobie elementy groteski. Następnie opowieść Sama obejmuje jego lata życia w Stanach Zjednoczonych, gdzie robi karierę w nowojorskich nielegalnych kasynach. Tam obejmuje funkcję „menadżera kasetek”, bardzo odpowiedzialną i mającą ścisły związek z przepływem gotówki w tym biznesie posadę. I być może ten bliski kontakt z forsą sprawia, że Sam Millar zostaje pomysłodawcą i współwykonawcą największego napadu, w którym to zrabowano siedem milionów dolarów. A w tym wszystkim najbardziej nieprawdopodobne wydaje się być to, że sam plan napadu był tak prosty, iż sprawiał wrażenie wręcz nierealnego do wykonania. A jednak.
Książka Millara to napisana dynamicznym językiem opowieść o życiu człowieka, który jak sam mówi „widział piekło i wcale nie jest tam tak strasznie, jak mówią”. W „Nieugiętym” koszmar więziennych przeżyć przeplata się z żywym humorem, zwrotami akcji godnymi Archera lub Grishama, a także iście sensacyjną historią napadu stulecia. W dodatku należy zdać sobie sprawę, że tej opowieści nie stworzył autor w swojej bogatej wyobraźni, tylko napisało ją życie.
Niezła gratka dla miłośników energetycznych opowieści z pogranicza sensacji, z solidną podbudową i historyczną i społeczno-polityczną. Polecam.
„Klawisze mogli nam łamać kości i rwać ciało – i robili to. Nasza egzystencja była ekstremalnie minimalistyczna. Byliśmy nadzy jak dopiero co narodzeni. Jedyne, czego nie mogli, to kolonizować naszych myśli. Nigdy nie potrafili zrozumieć naszej siły z tej prostej przyczyny, że byliśmy ponad miarę tego, co było przed nami, i nikt nie mógł nam nigdy dorównać. Byliśmy Spartanami. Kurwa, byliśmy lepsi niż Spartanie. Byliśmy Ludźmi w Kocach.”
http://www.agnesscorpio.blogspot.com/2012/06/sam-millar-nieugiety.html
Nieugięty Sam Millar
7,0
Nieugięty trafił do mnie dzięki uprzejmości serwisu Zbrodnia w Bibliotece i było to moje pierwsze spotkanie z prozą Sama Millara. Nie czytając notek i recenzji zamieszonych na okładkach, jak zwykle zresztą, od razu przystąpiłem do lektury i bardzo dobrze zrobiłem. Przestrzegam wszystkich, którzy mają odmienne od moich zwyczaje, by tym razem wzięli przykład ze mnie. Wydawca zamieścił bowiem na okładce streszczenie zawierające nie tylko najważniejsze elementy opowieści, lecz również, co jest wręcz karygodne, nawet jej zakończenie. Może to nieco zepsuć ucztę, jaką dla umysłu i serca czytelnika jest smakowanie tej autobiograficznej powieści, którą czyta się jak najlepszy kryminał noir, tym razem Irish Noir.
Nieugięty to literatura faktu, która wciąga mocniej, niż najlepsza fikcja literacka. Kolejna po Życiu niewłaściwie urozmaiconym opowieść wspomnieniowa, która niewątpliwie uznana by została za zbyt fantastyczną i heroiczną, zalatującą wręcz stylem „zabili go i uciekł”, gdyby nie to, że oparta jest na autentycznych wydarzeniach. Jeszcze raz życie okazało się bardziej nieprzewidywalne i zaskakujące niż fantazja.
Sam Millar (ur. 1955 w Belfaście) umożliwia nam na swoim przykładzie poznanie życia katolików w Irlandii Północnej. Dorastanie nie tylko w biedzie, ale przede wszystkim w poczuciu niesprawiedliwości, bycia obywatelem drugiej kategorii, obiektem dyskryminacji. Tą część książki polecam szczególnie tym, którzy oceniają nasz PRL przez pryzmat więźniów politycznych i strzelania do protestujących robotników, uważając iż to wystarcza do jednoznacznego potępienia. Niech sobie poczytają, jak w tym samym czasie brytyjscy spadochroniarze strzelali do demonstrantów i jak wyglądała więzienna gehenna Ludzi od Koców. Ciekaw jestem ilu Ludzi od Styropianu przetrwałoby na miejscu Sama w tej uroczej brytyjskiej demokracji. Nie wspominając już o tym, że ci ze styropianu są dziś kombatantami a ich kaci potępiani, gdy tymczasem w Wielkiej Brytanii nic takiego nie nastąpiło. Nawet ci, którzy zmarli w następstwie więziennych tortur nie zostali zrehabilitowani, a ich prześladowcy nigdy nie zostali oficjalnie nazwani tak, jak na to zasługują. Jeśli uważacie, że w Europie piekła można było posmakować tylko w Oświęcimiu i gułagach, to zapraszam do więzień dumnego Albionu, do cel dla politycznych.
Pomimo trudnej młodości i piekła brytyjskiego więzienia, Millar nie tylko nie dał się złamać, nie stoczył się jak wielu innych, ani nie umarł, ale prawdziwie nieugięty wyemigrował za Wielką Wodę, za którą, tak kuszący dla Irlandczyków, jak i dla Polaków, czekał amerykański mit. Tam Sama skusiła wizja szybkich i wielkich pieniędzy. Jak się to wszystko skończyło nie będę zdradzał, gdyż dla tych, którzy nie znają postaci i biografii autora, lektura będzie przypominała prawdziwą powieść sensacyjno–kryminalną, i to bardzo dobrą, której zakończenia nikt się nie spodziewa. W Nieugiętym znajdziemy wiele rzeczy, które niejednego zaskoczą. Nie tylko w kwestii wydarzeń, ale i spojrzenia na świat okiem Irlandczyka. Choćby stosunek do kleru katolickiego. Prawdziwa niespodzianka.
Język, którym posługuje się Millar, pozornie jest nieciekawy. Pozornie, bowiem uważny czytelnik zauważy, iż jest on idealnie dobrany to tego, co w danym momencie jest przedstawiane. Nie znajdziemy w Nieugiętym perełek językowych, żonglerki słowem czy wielokrotnie złożonych zdań i dwustronicowych opisów przyrody. Całe szczęście. Nie znajdziemy niczego, co by nas odciągało od treści. Dynamicznie zmienny styl pisarza jest perfekcyjnie przezroczysty, tak by czytelnik w ogóle nie myślał jak to jest napisane, by całym sobą odczuwał i przeżywał to, co jest napisane. W tej osobliwej manierze trzeba uznać pióro Sama Millara za mistrzowskie.
Jak już się pewnie zorientowaliście, lektura nie jest wesoła ani rozrywkowa, zwłaszcza w części dotyczącej pobytu pisarza w Irlandii. Mimo okrucieństwa, do którego zwierzęta nie są zdolne, a które atakuje z każdej stronicy pierwszej części, mimo braku nadziei, jakiego niewielu z nas miało okazję doświadczyć, książkę czyta się świetnie. Zawiera sporo zdrowej, życiowej filozofii i pokazuje, podobnie jak wiele innych prawdziwych historii, iż nigdy nie należy mówić nigdy. Zawsze trzeba próbować powstać, zawsze trzeba żyć najlepiej, jak się potrafi.
Uwielbiam opowieści, obojętnie czy prawdziwe, czy też nie, ludzi, którzy z niejednego pieca chleb jedli. Zwłaszcza, jeśli są bystrymi i inteligentnymi obserwatorami, a różnorodne doświadczenia życiowe czynią ich mądrzejszymi. Ich oraz nas. I do takich właśnie lektur zaliczyłbym Nieugiętego. Nie wnikam, na ile ta opowieść wierna jest faktom. Jest przekonująca i nawet jeśli w rzeczywistości było trochę inaczej, to mogło być też dokładnie tak, jak napisano. Nie ma to żadnego znaczenia. Ta książka zmusza do pomyślenia. Dodatkowym smaczkiem są cytaty rozpoczynające każdy z króciutkich rozdziałów, na jakie podzielono całość, co dodatkowo wyrywa z miejscami gnającej na łeb, na szyję akcji, wytrąca z depresji wywołanej bezprzykładnym okrucieństwem i tym bardziej skłania do refleksji.
Prawa do ekranizacji Nieugiętego wykupiła znana wytwórnia Warner Brothers (Warner Bros. Entertainment),ale do realizacji filmu nie doszło. Podobno ze względu na naciski waszyngtońskiej administracji. Następny przyczynek do rozmyślań o wyższości tej demokracji nad innymi...
Absolutnie i zdecydowanie polecam