Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik3
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Piotr Paluch
2
7,7/10
Pisze książki: literatura obyczajowa, romans, historia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,7/10średnia ocena książek autora
11 przeczytało książki autora
17 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Wenus na wygnaniu Piotr Paluch
7,9
Książka specyficzna, bo jest literacką metaforą psychoterapii. Jest przewodnik [psycholog] w tym wypadku w pewnym stopniu zgorzkniały przypadkowy towarzysz z jednego przedziału. Z drugiej strony najważniejsza część podróży odbywa się bez jego udziału. Czasem ta podróż polega na poszukiwaniu towarzysza... Złośliwie można zaryzykować tezę, że Paulo Coelho podpisałby się pod tym dziełem, jednak z drugiej strony dobrych literacko-filozoficznie spostrzeżeń nie brakuje, a proces zmiany jaki zachodzi w bohaterce jest poprowadzony niezwykle intrygująco.
Wenus na wygnaniu Piotr Paluch
7,9
Czasem łatwiej nam opowiedzieć o sobie całkiem obcemu człowiekowi niż przyjacielowi. Wiemy, że zabierze naszą historię daleko stąd, może przy tym odczujemy choć lekką ulgę, zrzucając część balastu komuś na barki. Podróż jest do tego znakomitą okazją. Mamy dużo czasu, chętnego słuchacza, a za kilka godzin pożegnamy się, by się już nigdy nie spotkać.
W „Wenus na wygnaniu” jesteśmy świadkami swego rodzaju psychoterapii. Kobieta, Jo, pozwala płynąć swoim wezbranym uczuciami myślom, opowiadając o sobie, o przeszłości, o porażkach i lękach, a opowieść ta wydaje się nie mieć końca. Nadszedł czas, by odszukała prawdziwą siebie, którą zagubiła gdzieś w chaosie cudzych oczekiwań. „Nauczyłam się zachowywać – siebie chować i innym podobać. Potrafiłam odczytywać całym swoim jestestwem cudze wymagania. Zmieniałam nawet sposób poruszania się i mówienia byle się dopasować i nie budzić wrogości tych większych, silniejszych i sprytniejszych istot. Stwarzałam różne wersje siebie. Dorośli wybierali, która im najbardziej odpowiada.”
Co za traumy przeżyła Jo jako dziecko, że do teraz tkwią one w niej niczym ciernie i boleśnie ranią?
Raz poznajemy, co ma do powiedzenia Jo, raz mamy możliwość wejrzeć w uczucia jej rozmówcy, wielce zaskoczonego tym potokiem słów. „Uczestniczyłem w rytuale oczyszczenia ciała napełnionego zdegustowaniem i upokorzeniem.” Jo natomiast wyrzuca z siebie fragmenty własnej przeszłości gorączkowo, niczym w transie, zrzuca kolejne kostiumy, jakie w trakcie lat zmuszona była nakładać, niczym cebula bogata w warstwy, jedną na drugiej, a kolejną na następnej, próbuje dostać się do samego centrum siebie, by poznać, kim jest Jo prawdziwa? Czy w ogóle jest jakaś prawdziwa Jo?
Przyglądając się zrzucanym warstwom, wsłuchując w słowa płynące wielką falą, ma nadzieję, że zdobędzie wiedzę, której jej brakuje. I tak, jak niegdyś, uświadomiwszy sobie, że przecież nie stanowi już jedności z matką, scaliła siebie z odzyskanych kawałków, tak teraz próbuje z tej posklejanej mozaiki wyłuskać jedynie autentyczne fragmenty.
Wiele z doświadczeń, o jakich opowiada Jo, jest nam doskonale znanych z autopsji. Doświadczyliśmy zapewne w różnym stopniu uczucia osamotnienia, opuszczenia, zawłaszczenia. Musieliśmy się, z różnym nasileniem i częstotliwością dostosowywać do tego, jak chcą nas widzieć inni, a rodzice w szczególności, gdyż to oni są dla dziecka najważniejsi, to oni wytyczają mu szlaki i zapewniają poczucie bezpieczeństwa. Co jednak wówczas, gdy nie zwracają uwagi na nasze potrzeby i oczekiwania, nie potrafią lub nie chcą dostrzec naszych talentów i dążenia do samodzielności?
Rozmówca dziewczyny, jej dawny kolega, spotkany przypadkowo w pociągu, próbuje porządkować jej zwierzenia, usystematyzować je, by, zupełnie jak w trakcie sesji psychoterapeutycznej, słuchając go, usłyszała jeszcze raz samą siebie i uświadomiła sobie najważniejsze rzeczy.
Czy przeżycia z dzieciństwa miały naprawdę tak duży wpływ na jej obecne życie, że doprowadziły je do stanu niemalże klęski. Oparte na ciągłej walce o dominację, na oskarżeniach o lekceważenie. Jak sama przyznaje: „Cieszę się, kiedy uda mi się męża zranić, a potem jeszcze obrócić kota ogonem, udowodnić, ze to on mnie zranił.” Jedzie teraz, by właśnie z nim się spotkać, ale nie jest pewna, czy nie zawrócić, czy ma na to ochotę.
Naprzemiennie słuchamy rozpaczliwego monologu Jo i objaśnień jej rozmówcy, które mają nam pomóc w zrozumieniu Jo, tkwiącej, jak wielu z nas „w luce między światem i jego maską.”
Czytamy więc o przyjęciach urodzinowych przyjaciół, na których to solenizant był gwiazdą, a nie Jo. I o śmierci ukochanego dziadka, towarzysza jej ekscytujących autobusowych wycieczek, którą to śmierć odczuła jak porzucenie. Wiele przy tym przemyśleń, z którymi można polemizować lub też po prostu się nimi zachwycić. „Wiele dokonano, by jak najlepiej wyposażyć dziadka na jego niebycie. Złocone litery, żelazne szyny przemyślnej konstrukcji, kamienne płyty i anioły z mniej twardego kamienia miały swoją cenę. Kosztowny jest zwyczaj odwracania oczu od śmierci.”
To jak Jo postrzega rzeczywistość wokół, ludzi oraz samą siebie, daje wiele do myślenia. Z tego obszernego materiału można wykroić różnorodne oblicza. Myślę, że bez większych trudności rozpoznamy też własne.
Gdy w życiu Jo krystalizuje się osoba Pana Id, mamy już jasność, że tak naprawdę cała rzecz traktuje o wnętrzu człowieka, jego psychice, reakcji na bodźce i relacjach z otoczeniem oraz samym sobą. Pan Id, powstały z wnętrza Jo, to nic innego jak sfera jej tłumionych popędów, niewrażliwych na nic innego poza własną przyjemnością i gratyfikacją. To jej własna sfera komfortu, którą posiada też każdy z nas.
Tak więc podróż Jo na tajemniczą wyspę z Panem Id, to podróż w głąb siebie samej, która ma poszerzyć jej horyzonty poznania, głownie jednak poznania właśnie skomplikowanej i pogubionej Jo.
Wędrując po wyspie analizuje siebie wciąż od nowa, opisuje sytuacje, jakie spotkały ją w życiu, z różnych stron próbując spojrzeć na nie bez uprzedzeń. Musi znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego zagubiła się w życiu, czemu nic jej nie cieszy, za to wszystko denerwuje. I czemu ma wrażenie permanentnej porażki. Jak lawirować między Id i Superego, między dążeniem do spełnienia, satysfakcji, a tymi wszystkimi normami i ograniczeniami, jakim powinniśmy się podporządkować.
Nie oczekujcie tu szalonego tempa i akcji, to książka do uważnego czytania ze zrozumieniem. Do powracania do tych fragmentów, które szczególnie do nas przemówiły. Można czytać po kolei, a po raz wtóry wyrywkowo. Bo, że sięgniecie po książkę ponownie to niemal pewne. Dochodzić do własnych wniosków, przykładać tekst do migawek z własnego życia, by oświetlił je może lepiej, a może z całkiem innej strony.
Poczujmy się trochę, jak na kozetce u psychoterapeuty i wsłuchując się w poszarpany, nerwowy monolog Jo, usłyszmy siebie i wyłówmy z tego własną prawdę.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/