Najnowsze artykuły
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński6
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać7
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Manu Boisteau
Źródło: https://www.bd-tek.com/Auteur-7339-manu-boisteau.html
3
7,3/10
Pisze książki: literatura dziecięca
Urodzony: 1969 (data przybliżona)
Francuski ilustrator i artysta komiksowy. Urodził się w Angers, w departamencie Maine i Loara. Studiował grafikę i ilustrację w École Estienne w Paryżu. Zaczął ilustrować książki od połowy lat 90.http://www.manuboisteau.com/
7,3/10średnia ocena książek autora
40 przeczytało książki autora
16 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Czarodziejskie zaklęcie Beatrycze
Manu Boisteau, Paul Martin
7,8 z 8 ocen
14 czytelników 0 opinii
2007
Najnowsze opinie o książkach autora
Doświadczenia von Skalpela Manu Boisteau
6,7
„Jeśli kiedyś znajdziesz się w okolicach Kamizelkowa, nie zapomnij odwiedzić doliny, w której stoi zamek Zmoranickich” . Miejsce to wyjątkowe: od zachodu sunie ku niemu gęsta, upiorna puszcza, a od wschodu otaczają go radioaktywne bagna, które sąsiadują z cmentarzem i tajemniczą fabryką. Po drugiej stronie szosy stoi wiekowe drzewo, a tuż obok urwiska śmierci jest dyskoteka „Malibu”, nad którą góruje Przeklęta Skała. Zamek Zmoranieckich ma więc urokliwą, pełną grozy okolicę. „Zdobądź się na odwagę i wejdź w bramy zamczyska. Pozwoli Ci to zaznajomić się bliżej z jego niezwykle interesującymi mieszkańcami (…) Mieszkańcy pobliskiej wioski, Kamizelkowa, ściszają drżący głos, opowiadali, że zamek jest nawiedzony, że mieszkają w nim potwory, że otaczające go bagniska roją się od ponurych stworów, że –jednym słowem – w te okolice nie zapuszcza się nikt, komu życie miłe.” /s 2-13/
Jednym z mieszkańców zamku jest profesor Henryk von Skalpel, „drobny człowieczek z łysą czaszką i w ciemnych okularach o grubych szkłach”. To on, gdy wszyscy już śpią, pracuje nad swoimi kolejnym eksperymentem. Tom pierwszy „Nawiedzonego Zamczyska” skupia się właśnie na jego osobie. Profesor prowadzi badania, których celem jest stworzenie potwora doskonałego. W jego mniemaniu miałby to być istota idealna: silna, sprytna, inteligentna, piękna. W pewnym sensie mu się to już udało, stworzył bowiem Malkolma, swojego asystenta. Ten jednak „wyglądał na makabryczną układankę dla jakiegoś zwariowanego rzeźnika niż na człowieka” /s 18/. Z tego powodu profesor nie ustaje w swoich badaniach. Pewnego razu udaje mu się wynaleźć klej do potworów, który byłby rozwiązaniem na problem nieestetycznych szwów. Klej jednak okazał się mieć dodatkowe, nieprzewidzialne właściwości…
EKSPERYMENTY VON SKALPELA
Historia zawarta w pierwszy tomie serii o Nawiedzonym Zamczysku skupia się na osobie profesora, który nie tylko pracuje, ale stara się pomagać okolicznym mieszkańcom. Poszczególne rozdziały ukazują złożoność tej postaci. Henryk von Skalpel jest docentem medycyny na Uniwersytecie w Nordborku, jednocześnie jest również profesorem monstruologii. To typ szalonego naukowca, który został owładnięty pragnieniem stworzenia potwora. Nie jawi się jednak jako postać groźna, bardziej jak szalony naukowiec, będący pośmiewiskiem. Powołał do życia swojego sługę Malkolma, który tak naprawdę jest jego największym osiągnięciem, a którego nieustannie ignoruje, wyśmiewa i pomiata nim. Mimo iż udało mu się stworzyć potwora, nie poprzestaje, gdyż nie jest zadowolony z wyniku. Profesor nie dostrzega, że stworzył wrażliwą, piękną w środku istotę, która potrafi kochać. Jest szorstki, oschły i wyjątkowo krytykuje Malkolma, nie zwracając uwagi na jego pragnienia zostania pięknym. Jego surowość ma jednak zaletę, tylko on potrafi okiełznać potwory mieszkające w zamczysku, a za to Beatrycze jest mu niezwykle wdzięczna (i przymyka oko na niepłacony czynsz). Von Skalpel to człowiek pełen twórczej inwencji, która prawie nigdy nie daje zamierzonych rezultatów. Nie potrafi przewidzieć konsekwencji swoich działań i gdy coś pójdzie nie tak, szybko ucieka. Jest naukowcem, który nie nadąża za czasami, w których żyje, nie ma dla niego różnicy między latami swojej młodości, a dniem dzisiejszym.
W NAWIEDZONYM ZAMCZYSKU
Paul Martin i Manu Boisteau stworzyli historię, która jedynie wykorzystuje figury klasycznej grozy dla ukazania dobrej, ciekawej przygody. Grozy więc tutaj nie ma, są za to momenty napięcia, nie wiadomo kim, albo czym jest zbliżający się potwór z bagien. Momenty tajemnicze służą podtrzymaniu zainteresowania i zawsze są pozytywnie rozwiązane – tajemnica okazuje się niestraszna. Potwory przedstawione w serii są odpychające, a zarazem sympatyczne. Nie straciły swoich strasznych anatomicznych cech, ale poprzez dodanie im specyficznych cech charakteru groza łagodnieje i stają się personifikacją ludzkich cech (pewnych typów ludzi). Klasyczne monstra zostają wykorzystane także jako metafory pewnych problemów. Na pierwszy plan wychodzi jednak analiza cech charakteru postaci (głównych i pobocznych),która jest doskonale zgrana z ciekawymi i wciągającymi przygodami von Skalpela.
W warstwie literackiej tekst jest sprawnie napisany, barwny, pełen opisów. Każdy mały rozdział kończy się czymś tajemniczym zachęcającym do dalszego czytania. Humor wprowadzony jest głównie poprzez komiksowe scenki, będące nie tylko ilustracją, ale uzupełnienie historii. To one właśnie stanowią szczególny atut książki. Kolorowe grafiki komiksowe podtrzymują uwagę dziecka, które po skupieniu się na tekście, może się rozluźnić czytając krótką humorystyczną scenkę. Uczy się tym samym skupiać na większej partii tekstu jednolitego oraz śledzić wątki poboczne. Motyw przewodni całej historii nie jest jednak odkrywczy, nie wprowadza żadnej innowacji. Opowieść o von Skalpelu jest bardzo dobrze i ciekawie napisaną książkę przygodową, której atutem są wyraziste postacie. Potwory przestają być łączone z elementem lękotwórczym, więc tak naprawdę następuje degradacja ich podstawowej funkcji. Historii można zarzucić pewna wtórność, jeśli chodzi o przesłanie. Brak w niej konkretnych wniosków do zaistniałych sytuacji. Tu powinna pojawić się postać rodzica, który gdy usiądzie z dzieckiem nad interpretacją, można doszukać się ciekawych wątków do przedyskutowania (na które dziecko samo może nie wpaść). Warto bowiem dokonać analizy charakteru von Skalpela oraz omówić szerzej wątek szalonego naukowca w literaturze.
„Nawiedzone zamczysko. Doświadczenie von Skalpela” to trzymająca w napięciu historia przygodowa oparta na figurach zaczerpniętych z klasyki grozy. Największą zaletą książki jest połączenie dobrze napisanego tekstu z komiksowymi grafikami, które doprawiają całość humorem. Autorzy nie mieli zamiaru podejmować szalenie poważnej tematyki, a stworzyć historię przygodową. Coś na wzór codziennie, niecodziennej historii, gdzie potwory są zwyczajne, choć nie wyzbyły się swoich anatomicznie groźnych cech. Nauczy interpretacji i śledzenia wątków pobocznych oraz odszyfrowywania złożoności postaci, ukrytych przesłanek. Zapozna dziecko również z klasycznymi motywami grozy.
...bo małe potworki lubią czytać!
Alicya Rivard
http://potworkiczytaja.blogspot.com/
Malkolm, potwór nad potwory Manu Boisteau
7,6
Zamek Zmoranieckich nie cieszył się dobrą sławą. W tym ponurym miejscu mieszkały zombie, kościotrupy, wampiry i mnóstwo innych obrzydliwych stworów, pozbawionych nawet nazwy. A jednak byłoby wielką przesadą twierdzić, że wszyscy mieszkańcy nawiedzanego zamczyska to okropne potworności /s 11/. Wśród nich był również Malkolm, twór powstały w skutek eksperymentu profesora von Skalpela, który stworzył go z fragmentów rożnych ciał. Tak powstał wyjątkowy potwór. Profesor obdarzył Malcolma ogromnym cielskiem, które niestety okazało się zdeformowane, nieproporcjonalne i w efekcie upiorne. Jego wygląd znacznie odbiegał od tego, kim ta naprawdę był sam Malkolm.
Malkolm, jako najstraszniej wyglądający z potworów, codziennie miał za zadanie straszyć turystów i przyjezdnych, nie lubił jednak tego zajęcia. Uwielbiał za to spełniać rolę złotej rączki na zamku: naprawiał, dbał, ogarniał wszystko, o czym inni nie myśleli zajęci swoimi sprawami. Każdej wiosny brał się za generalne sprzątanie: odkurzał i czyścił każdy zakamarek ponurego zamczyska. Często musiał jednak przerywać swoje czynności żeby pomóc von Skalpelowi w jego eksperymentach. Zawsze posłusznie wykonywał jego polecenia. Po cichu liczył, że profesor poprawi kiedyś jego wygląd. Malkolm zdawał sobie sprawę ze swojego odpychającego oblicza. Marzył o tym, by ktoś go pokochał, dlatego po ciężkim dniu pracy układał piosenki o miłości i nagrywa je w studiu, które wybudował mu von Skalpel. Profesor jak zwykle jest sceptycznie podchodził do zainteresowań swojego asystenta. Szybko jednak dostrzegł w jego twórczości możliwość zysku. Nie mówiąc o niczym Malkolmowi udał się z płytą do producenta muzycznego. O tym, co z tego wynikło musicie doczytać już sami.
„Podgrywa cicho wiaterek
Najsłodszej miłości nuty
Kochankom, co w jednym ciele
Splątani są jak druty
Tuż obok księżyc blady
Dyskretnym świadkiem niebo
Na tobie lukru ślady
A mi szamponu trzeba”
Opowieści zawarte w drugim tomie z serii Nawiedzone zamczysko toczą się wokół życia Malkolma. Potwór szpetny na zewnątrz, lecz o pięknym bogatym wnętrzu, okazuje się wrażliwcem, który potrafi śpiewać piękne piosenki o miłości, a także, wbrew powszechnym opiniom o monstrum Frankensteina, jest bardzo inteligentny. Wygrał nawet teleturniej „Pytanie do potwora”, co zdziwiło nawet jego samego. Oczywiści byłoby dziwne, gdyby we wszystkim nie maczał swoich profesorskich palców von Skalpela (testowanie mózgu). Owładnięty myślą stworzenia monstrum doskonałego, po raz kolejny za wszelką cenę pragnie dokonać niemożliwego. O dziwo tym razem mu się udaje. Na stole w jego gabinecie leży gotowy, piękny, proporcjonalny twór człekokształtny, którego ze względu na urodę ciężko nazwać potworem.
Pierwsza część przygód Malkolma ma ewidentnie charakter humorystyczny (wścieklizna zębów, nagrywanie miłosnych ballad, sprzątanie zamczyska),jednak od momentu gdy profesor tworzy swoje kolejne dzieło, historia przybiera nieco bardziej skomplikowany rys. Malkolm nie jest w stanie zrozumieć dlaczego von Skalpel tworzy coś nowego zamiast udoskonalić jego samego. Gdy konfrontuje się z istotą, która jest taka jak on zawsze marzył by być, okazuje się, że nie wszystko złoto, co się świeci. Autorzy dość klasycznie decydują się na silny kontrast w zestawieniu brzydoty i niedoskonałości fizycznej Malkolma z perfekcyjnie wyrzeźbioną sylwetką „człowieka za trzysta tysiąc woltów”. Szybko okazje się jednak, że nowy twór w swojej pięknej powłoce skrywa narcystyczne, władcze wnętrze. I tu następuje najciekawszy moment: Malkolm postanawia dokonać sabotażu projektu profesora, by ten nie odkrył, jak niedoskonałe wewnętrznie dzieło stworzył. W toku wydarzeń dochodzi również do rozwiązania wątku twórczości muzycznej Malkolma z poprzedniej części historii. Zyskuje on potwierdzenia swojej wyjątkowości oraz dowiaduje się, że inne osoby akceptują go takim jaki jest i doceniają za jego talent.
„Malkolm, potwór nad potwory” to kolejny wspaniały zbiór trzymających w napięciu historii, które swoim zakończeniem nie tylko zaskakują, ale i bawią. Barwne postacie oraz komiksowe ilustracje dostarczają mnóstwa dobrej zabawy. Konwencja zaproponowana przez Paula Martini oraz Manu Boisteau nie nudzi się, gdy znów po nią sięgamy. Warto zwrócić również uwagę na przemyślaną zależność historii między tomami. Jeśli dziecko nie czytało części pierwszej nic straconego, bowiem bohaterowie zawsze ukazywani są jak postacie dopiero poznane: pojawia się opis anatomiczny wraz z cechami osobowości i pełnioną w domu funkcją. Nie jest więc konieczne znać ich wcześniejsze losy. Przygodę z nawiedzonym zamczyskiem można zaczynać od dowolnego tomu. Stanowi to duży plus tej pozycji, która składa się z niezależnych elementów, która ostatecznie tworzą jednak spójną całość dając także szerszą perspektywę interpretacyjną. Oczywiście w tomie drugim pojawiają się nawiązania do tomu pierwszego np. do słabości von Skalpela, jeśli chodzi o klub Malibu. Jeśli czytało się wcześniejsze przygody potworów z zamczyska, wiele sytuacji jest śmieszniejsze, ale ich nieznajomość aż tak wiele nie ujmuje dalszym opowieściom. Głównym przesłaniem serii dziwnych przygód Malkolma jest pokazanie, że nie liczy się wygląd zewnętrzny, ale to jacy jesteśmy w środku. To nasze plany, marzenia i postępowanie definiuje nas samych. Bardzo istotny jest również wątek akceptacji zarówno tej płynącej od bliskich, jak i tej jaką możemy uzyskać od innych ludzi. Ponownie zostaje również podkreślony motyw małej społeczności, w której współistnieją odmienne istoty.
Sięgając po kolejną część z serii Nawiedzone zamczysko możemy mieć pewność, że barwna, pełna opisów historia zaciekawi nasze małe potworki, a poziom literacki pomoże im w nauce umiejętności czytania oraz pracy z tekstem. Paul Martin oraz Manu Boisteau postawili na przygodę, grozy jest tu więc jak na lekarstwo. Za pomocą ostrego skalpela oddzielili od typowych przedstawicieli horrorów element lękotwórczym i tchnęli w nich nowe życie. Dokonali degradacji ich podstawowej funkcji, czyli straszenia, ale dali im coś w zamian: złożoną osobowość oraz poczucie humoru. Historii można zarzucić pewną trudność, brak bowiem konkretnych wniosków do zaistniałych sytuacji. Jest to jednak tekst do samodzielnego czytania i na tym etapie kontaktu z literaturą, dziecko musi wysilić się o samodzielne próby interpretacyjne. Nie powinno tu jednak zabraknąć rodzica, który gdy usiądzie z dzieckiem, będzie mu w stanie pomóc doszukać się ciekawych wątków do przedyskutowania. Warto dokonać analizy charakteru poszczególnych bohaterów, spróbować umotywować ich intencje oraz zwrócić uwagę na elementy humorystyczne. W tym tomie istotne będzie również omówienie szerzej wątku monstrum Frankensteina w literaturze.
...bo małe potworki lubią czytać,
Alicya Rivard
http://potworkiczytaja.blogspot.com/