Najnowsze artykuły
- ArtykułyJedna książka, dwie opowieści i całe mnóstwo tajemnic. Gareth Rubin o książce „Dom Klepsydry”Ewa Cieślik1
- ArtykułyIdziemy do lasu! Przegląd książek dla dzikich rodzinDaria Panek-Płókarz8
- ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel2
- ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz7
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mary Gentile
1
6,2/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,2/10średnia ocena książek autora
128 przeczytało książki autora
291 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Steampunk Jeff VanderMeer
6,2
Pora przypomnieć ludzkości o takim sympatycznym podgatunku science fiction, jakim jest steampunk.
Antologia wyróżnia się na plus przede wszystkim dwiema cechami. Po pierwsze wszystkie opowiadania są bardzo dobrze napisane. Widać to pomimo sporych niedostatków redakcyjnych w polskim tłumaczeniu, że autorzy posługują się całkiem wyrafinowanym językiem, korzystają ze sporego zasobu słownictwa, przywiązują wagę do specjalistycznych detali technicznych i dzięki temu wszystkiemu z łatwością potrafią oni wciągnąć czytelnika w opisywane lokacje. Bezproblemowo potrafiłem sobie wyobrazić wszystkie technologiczne gadżety, stroje, architekturę i poczuć niesamowity klimat steampunkowych scenerii.
Drugim elementem wartym odnotowania jest spora różnorodność tekstów, ponieważ każde opowiadanie było na swój sposób inne, charakterystyczne i podchodziły do tematu antologii w odmienny sposób. Sądzę, że właśnie ta odmienność była głównym kryterium, według którego państwo Vandermeer dobierali opowiadania do tej kolekcji i wyszło jej do zdecydowanie na plus, bo nawet jeśli jakiś tekst nie podpadnie nam do gustu, to kolejny będzie czymś całkowicie innym. Nie są to utwory tak monotematyczne jak te przynależne do cyberpunka, autorzy luźno podchodzą do charakterystycznych cech gatunku, bawiąc się nim i wprowadzając indywidualne niespodzianki.
Mamy więc zatem historie w alternatywnym światach wiktoriańskich, śmierdzącym Londynie, apokaliptycznej industrialnej krainie feudalnej, postapokaliptycznym świecie spaczonej linii czasu H.G. Wellsa, steampunkowo-cyberpunkowy amalgamat Diamentowego Wieku Stephensona, alternatywną rewolucję październikową w świecie nonotechnologii. W opowiadaniach doświadczymy bitwy sterowców, poznamy szalonych naukowców chcących zniszczyć świat zmieniając orbitę Ziemi na kurs kolizyjny z asteroidą, wsiąkniemy w toksyczny świat fabryk i tajemniczej Plagi, kółko gospodyń domowych będzie chciało skolonizować Księżyc, wyruszymy na misję zabicia Mrocznego Jeźdźcy w wielkim metalowym robocie, poszukamy królowej Wiktorii chwilowo zastąpionej przez traszkę, ożywimy golemy za pomocą kabalistycznych imion, wyruszymy w podróż pociągiem z rosyjskim carem przez pola I wojny światowej.... Jak widać, każde opowiadania serwuje nam coś zupełnie nowego.
Niestety większość z tych opowiadań posiada identyczną wadę, tzn. zakończenie nie dowozi. Czytelnik nie czuje satysfakcji z finalizacji historii, które są albo niezwykle pospieszne, albo niewiarygodne, albo nielogiczne, czasem zwyczajnie leniwe lub po prostu rozczarowujące. Właściwie schemat jest ten sam: 3 akty. W pierwszym następuje zawiązanie problemu/tajemnicy, w drugim jest budowanie napięcia, rozbudowa pomysłu, następuje jakieś śledztwo, prowadzone są rozmowy lub pojedynki (te dwa elementy wychodzą autorom bardzo dobrze, setup jest intrygujący i wciąga za każdym razem),na koniec następuje rozwiązanie akcji i w praktyce zawsze jest ono... powiedziałbym pulpowe z braku lepszego określenia. W ogóle po lekturze owej antologii odnoszę wrażenie, że klasyczny steampunk w dużej mierze opierał się na takiej pulpowości, niespecjalnie przywiązując wagę do nauki jako takiej, co jest dziwne biorąc pod uwagę, że przecież cała technologia świata przedstawionego funkcjonuje w dużej mierze na mechanicznych zasadach. I one działają jak najbardziej sensownie, ale wszystko spoza kategorii zębatek i pary (od fabuły po twisty kosmologiczne) podpada właśnie pod pulpowe science fiction. Ale jeśli jesteś w stanie się z tym pogodzić, to nie przeszkadza to w lekturze, jest to nawet całkiem urocze i odświeżające doświadczenie.
O poszczególnych opowiadaniach nie ma sensu się wypowiedzieć, bo zdecydowana większość wpisuje się w powyższe wady i zalety. "72 litery" Teda Chianga jest fenomenalne, ale warto przyswoić sobie tłumaczenie ze zbioru "Historia Twojego Życia", ponieważ z tym jednym tekstem tłumacz poradził sobie najgorzej.
"Minuty Ostatniego Spotkania" Stefana Chapmana to prawdziwa jazda bez trzymanki przez alternatywną Rosją roku 1917, w której superkomputer w podziemiach Piotrogrodu przy pomocy nanorobotów ma na wizji i podsłuchu niemal całe terytorium kraju i podejmuje odpowiednie działania wywiadowcze. Jest to taki kolaż przez różne steampunkowo-cyberpunkowe pomysły (nanomedycyna, broń atomowa, pojazdy na parę). Narracja przeskakuje od jednej postaci i miejsca do drugiej przez sieć węzłów nanorobotów. Fenomenalna rozrywka.
"Wiktoria" Paul Di Fillipo jest niemal klasyczną erą wiktoriańską z kilkoma steampunkowymi gadżetami i manipulacją genową. Główny bohater szuka zaginionej księżnej Wiktorii przemierzając ciemne zakątki Londynu. "Słońce na Poddaszu" Mary Gentile opowiada historię zaginionego naukowca, który odkrył coś bardzo ważnego o kształcie świata. Taki Arcane, tyle że bez magii.
"Spotkanie parowego człowieka z prerii i Mrocznego Jeźdźca" Joe R. Landsdale to pulpowa historia osadzona w postapokaliptycznym świecie, w którym podróżnik w czasie z powieści H.G. Wellsa pochrzanił kontinuum czasoprzestrzenne i zamienił się w szalonego pseudo-Draculę. Czyta się na prawdę nieźle, ale to jeden z najbardziej porąbanych tekstów na jakie kiedykolwiek natrafiłem. Natężenie przemocy i obrzydliwości znacząco odbiega tu od normy, więc jeśli masz z głową coś nie tak, to będziesz zachwycony tym tekstem. Ale trzeba przyznać, że wciąga niemiłosiernie!
"Dar Ust" Iana Macleoda jest napisany w cudowny sposób i opowiada historię feudalnego królestwa przepełnionego toksycznymi oparami fabryk. Pewnego dnia na obrzeżach pojawia się tajemnicza Plaga, którą zajmą się nasi główni bohaterowie. Dałem ten tekst 3 osobom, aby pomogły mi zinterpretować to całkowicie surrealistyczne zakończenie i nikt z nas nie wie, co autor miał na myśl, ale sam tekst na prawdę czytało mi się świetne i z pewnością jest to jeden z jaśniejszych punktów całej antologii.
Wielka szkoda, że powieść "The Warlord of the Air" Moorcocka nigdy nie ujrzała polskiego tłumaczenia, ponieważ fragment podniebnej bitwy sterowców był zachwycający. Steampunkowy utwór który powstał, zanim słowo steampunk trafiło do powszechnego użytku. To już coś!
Nie wiem, czy dobrą rekomendacją będzie powiedzenie, że najbardziej podobał mi się wstęp, w którym Jess Nevins wyjaśnił genezę i naturę steampunku. Na prawdę mnóstwo się dowiedziałem na ten temat więc jeśli nie masz ochoty czytać całej antologii to polecam zapoznać się z tym tekstem w sieci: "Dziwiętnastowieczne korzenie steampunka".
Dla kogo jest to antologia? Jeśli lubisz dobre światotwórstwo, wyszukany i bogaty język, klimat steampunka - to śmiało. Ja jestem właśnie takim worldbuildingowym czytelnikiem. Natomiast jeśli oczekujesz świetnych fabuł czy interesujących postaci, to nie znajdziesz tu nic ponad przeciętność. Choć postacie są całkiem charyzmatyczne jak na jednowymiarowe figury, ale to pewnie zasługa tej wiktoriańskiej elegancji i erudycji. Na prawdę dobry przegląd klasycznego steampunka - od jego protoplastów do utworów 1 fali (sprzed "Maszyny Różnicowej" Gibsona i nieco później) jednak współczesny czytelnik fantastyki raczej częściej kręciłby nosem na głupotki niż pozwoliłby sobie wniknąć w ten ekscytujący świat pary i lamp gazowych.
Spróbuj, jeśli lubisz klimatyczne opowiadania.
Steampunk Jeff VanderMeer
6,2
Na ostatnim Pyrkonie Krzysiek Piskorski miał niezmiernie interesującą prelekcję o genezie steampunka, która przyciągnęła przy okazji niewiarygodne, jak na tematyką literacką, tłumy. Pod wpływem tegoż panelu sięgnąłem po widoczną ostatnimi czasy na rynku antologię Steampunk.
Antologia świetna pod względem koncepcyjnym, nieco gorzej wypadają poszczególne opowiadania. Najlepszym pomysłem jest niewątpliwie publicystyka, przybliżająca nieco historię steampunka, jego ujęcie popkulturowe oraz graficzne, z podaniem skromnej bibliografii. Takie rozwiązanie stanowi sporą atrakcję dla czytelnika chcącego wejść nieco głębiej w steampunk.
Z opowiadań rozczarowuje Blaylock, z jego ponoć kultową "Maszyną Lorda Kelvina". Steampunk jest to faktycznie klasyczny, ale fabuła mizerna i poszarpana jak sieć pijanego rybaka, męczyłem się z tym długo.
Straszne męczarnie przeżywałem czytając Macleoda. Niektórzy recenzenci uznają "Dar Ust" za najlepsze w antologii, ale się z tym absolutnie nie zgadzam - historia niesmaczna, nudna, nieprzejrzysta i bez określonego przekazu, w dodatku prezentowany steampunk jest odrażający.
Najlepszy jest oczywiście Lansdale. Fantastyczne, wciągające, interesujące, bezpardonowe, do tego momentami groteskowo przezabawne, stanowiące powiew świeżości, same naj, naj. Do tego wszystko się tu trzyma kupy. Pomimo tego, że jedno z obszerniejszych w antologii - za krótkie jak dla mnie.
Równie dobry jest Di Filippo, chociaż tutaj fabuła mniej dynamiczna, ale także interesująca i świeża.
Z kolei Ted Chiang to powinien raczej pisać elaboraty doktoranckie, a nie opowiadania fantastyczne. Co z tego, że ekstrapolacja fantastyczna jest doskonała, skoro fabuła to jeden wielki zieew. Doprawdy nie rozumiem fenomenu tego pisarza za granicą, na razie jedynie "Cykl życia oprogramowania" nie przynudzał, ale tam była chociaż poprawna fabuła.
Chapman rozwalił mnie na całego. Świetna, zaskakująca historia alternatywna. Obok Lansdale i Di Filippo niosący sztandar antologii.
Stephenson, Moorcock i Pollack pozostawiają spory niedosyt szczątkową fabułą (Moorcock wiadomo, nie ze swej winy),intryga została w ich opowiadaniach interesująco zakreślona.
Pozostali, czyli Gentle, Lake i Brown przeciętni i nieciekawi, zapomniałem o nich zaraz po przeczytaniu.
Okazało się przy okazji, że w Polsce nigdy nie ukazały się takie klasyki steampunka jak "Homunkulus" Blaylocka, "Infernal devices" Jetera, czy "Warlord of the air" Moorcocka. Zwłaszcza brak tego ostatniego jest zadziwiający, biorąc pod uwagę kultowość tego pisarza, a zaprezentowany w omawianej antologii fragmencik z "Warlord..." jest wielce obiecujący. Biorąc pod uwagę sytuację na rynku, raczej się to jednak niestety nieprędko zmieni.
PS Nie chcę się znęcać nad Ars Machiną, bo to był ich debiut i cenię ich za całokształt pracy od podstaw na polskim rynku, ale ilość literówek jest zatrważająca. Mam nadzieję, że to tylko pierwsze koty za płoty i w kolejnych książkach już takich byków nie robili :)