Cenniejsze niż złoto. Kosztowna pomyłka Jennifer Lewis 6,3
ocenił(a) na 43 lata temu „Kosztowna pomyłka” E. Rose
https://natcystycznemarudzenie.blogspot.com/2021/01/2-w-tym-szalenstwie-nawet-jest-jakas.html ← spoilerowe omówienie
Standardowo pozwolę sobie zacząć od postaci, które, jak na harlekina są bardzo głębokie i psychologicznie dopracowane (😂). Ba, nawet te poboczne, które pojawiają się tylko okazjonalnie, mają jakieś swoje cechy i czytelnik może stwierdzić, czy są w porządku. Na przykład Lauren, którą widzimy raptem przez kilka kartek bardzo mi się spodobała, bo autorce udało się zrobić z niej szczerą i sympatyczną laskę jeżdżącą na motocyklu.
Jeśli chodzi o głównych bohaterów jest już zdecydowanie gorzej. O Ryanie Patricku nie mogę zbyt wiele napisać (poza tym, że to nieczuły drań do samego końca, który traktuje dziecko jako kartę przetargową),bo zwyczajnie po tych pięciu dniach zapomniałam, jaki był. No, chłopak się nie wyróżnia za bardzo, zwłaszcza, że chyba przedstawia sobą dokładnie ten sam archetyp hetero mężczyzny, który pojawia się w reszcie tego typu romansideł. Zauważ, że rzadko kiedy ten tru lof naszej heroiny nie ma ciemnych włosów i oczu (czasem zdarzają się też niebieskie),a już chyba nigdy nie spotkałam się z tym, żeby nie był tak bardzo umięśniony, że aż ciężko mu się poruszać.
Tymczasem Nicole mogłaby być w porządku, bo dba o innych bardziej niż o siebie i inne takie pierdoły, ale piekielnie wkurza tym, jak co pięć minut rozmyśla, jak to bardzo nie kocha swojego eks i w ogóle to już nigdy, przenigdy się nie zakocha. Bo wiesz, ma dopiero piętnaście lat, a to było jej pierwsze rozstanie... a nie, czekaj, to chyba jednak po prostu niedojrzałość emocjonalna, od której niedobrze mi się robi. Zresztą w ciągu całej książki bohaterka zaprzecza sama sobie z kilka razy, najpierw się z nikim po tym jedynym nie umawiała, potem niby była na kilku randkach; podobno żodyn facet na nią tak nie działał, a zaraz okazuje się, że w sumie to nawet czasem z nimi sypiała; naprawdę przenigdy nie będzie w stanie poczuć tego samego do innego osobnika, ale sama przyznaje, że na wszelki wypadek, by romantyzmu szlag nie trafił, zrywa znajomości, kiedy robi się poważniej. Taka niezdecydowana baba, co jej już nawet nie masz ochoty słuchać, więc szukasz wzrokiem końca jej monologu wewnętrznego.
Fabuła jako taka istnieje (😲). W pierwszym rozdziale zostaje nam nakreślona przy pomocy pracownika kliniki leczącej bezpłodność, w której jakiś stażysta trochę się pomylił i zapłodnił kobietę nasieniem Ryana Patricka, a nie Patricka Ryana, którym miał. Przypał. No więc nasz główny bohater straszy tego ziomka, że ich pozwie i w ogóle to będą dymy, jeśli nie da jej danych kontaktowych do tej laski (gość się chyba nie boi, że ona go pozwie za ujawnianie poufnych danych, bo w końcu kapituluje). Dowiadujemy się też, że Ryan starannie wybrał sobie surogatkę, żeby otrzymać idealnie wykalkulowany produkt, który zadowoli jego ojca, on nawet dzieci mieć nie chce 😬.
Od razu potem Ryan odwiedza Nicole w jej biurze i delikatnie (wcale nie) przekazuje jej informację, że jest biologicznym ojcem jej gówniaka i w sumie to go zabiera, jak tylko się urodzi, bo bohaterka zrzekła się praw rodzicielskich na rzecz siostry i szwagra. Okejka. To znaczy powiem tak, brzmi to jak fabuła typowej telenoweli i dokładnie tak się to czyta, niby od początku wiesz, jak to się skończy, ale problemy bohaterów są dość angażujące. A przynajmniej problem Nicole, której jako jedynej serio zależy na tym dziecku, a nie może nic zrobić, jeśli siostra postanowi je sprzedać temu dupkowi Ryanowi.
Tak w ramach podsumowania to nawet przyjemnie się to czytało. Myślę, że to jeden z tych troszkę lepszych harlekinów, które aż tak nie męczą. Stąd taka wysoka ocena 😆.