Wejście w zbrodnię Jill Hathaway 6,8
ocenił(a) na 58 lata temu Sylvia od 12 roku życia cierpi na narkolepsje. A przynajmniej tak sądzi jej rodzina, przyjaciel, lekarze, znajomi i nauczyciele. Nikt nie wie, że za jej utratami przytomności kryje się coś więcej... Wtedy dziewczyna przenosi się bowiem do głów innych osób. Spogląda na świat ich oczyma. Wie, co robią, choć osoby, w których umysły się przenosi, nie odczuwają żadnej różnicy.
Pewnego dnia Sylvia przenosi się do umysłu mordercy, który upozorował samobójstwo swojej ofiary... Robi się gorąco!
Książka, choć ciekawa, nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Rozkręciła się od około 50 strony, ale amatorom wartkiej akcji jej nie polecam. Wszystko toczyło się raczej wolno, a czasem myślałam: "Czemu ta bohaterka jest taka tępa?". Już dawno bowiem wpadałam na rozwiązania, które dopiero potem stosowała Sylvia.
Niestety, choć zazwyczaj nie czytam kryminałów i nie jestem jak policjant, gdzieś w połowie powieści wiedziałam już, kto zabił, kto jest niewinny, a kto zamieszany w sprawę. Ogólnie łatwo było rozgryźć całą sytuację.
Choć książka niewątpliwie jest raczej przeciętna, muszę przyznać, że bardzo podobało mi się jej zakończenie. Z tym akurat autorka poradziła sobie znakomicie. Nie było cukierkowo (no, może trochę, ale bez przesady),nie było też w stylu emo, a do tego gdy przeczytałam epilog zrobiło mi się tak ciepło na sercu... Pod tym względem książka zasługuje na dużego plusa.
Podsumowując, "Wejście w zbrodnię" można przeczytać, ale zdecydowanie nie jest to arcydzieło.