Bardzo dobrze zapowiadająca się debiutantka. Charakteryzuje ją klasyczny styl, bogata narracja, osadzenie w bliżej nieokreślonej przeszłości, świat legend i baśni. Joanna Pettersson (pseudonim literacki),urodzona w 1960 roku, ukończyła filologię szwedzką na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz studia językoznawcze w Szwecji, na Uniwersytecie w Lund. Od ponad dwudziestu lat mieszka w Skandynawii, obecnie w Norwegii, ale czuje się Polką i regularnie bywa w kraju. Pracuje jako wykładowca uniwersytecki. Prywatnie jest miłośniczką morza, psów i literatury, oraz mamą Marcina. Zadebiutowała jako literatka książką „Opowieści z Nordponte” (Wydawnictwo Radwan, www.radwan.pl).http://
Akcja powieści dzieje się w średniowiecznej Anglii, choć (moim zdaniem) nie bardzo czuć klimat średniowiecza podczas lektury.
Książka dzieli się na dwie części.
W pierwszej skupiamy się na życiu Edgara, który w związku z problemami zdrowotnymi, zostaje wysłany na wychowanie do zakonu. Edgar Suffolk okazuje się uzdolnionym lekarzem oraz alchemikiem. Przeżywa przygody u boku Richarda Northbridge’a oraz Iana Sleighstone’a. Dzięki nim odkrywa, co to przyjaźń, kochająca rodzina, a przy okazji poznaje również prawdę o swojej rodzinie. Chłopaków łączy piękna, pełna zrozumienia przyjaźń, dzięki czemu obserwowanie ich przygód staje się jeszcze bardziej wciągające, a czytelnik z każdą stroną coraz bardziej przywiązuje się do postaci. Bardzo pasowało mi poczucie humoru autorki. Często parskałam śmiechem, szczególnie czytając dialogi między chłopakami.
Ciągłe układanie przyśpiewek czy snucie opowiadań przez Richarda to prawdziwe cudo. Każdy z chłopaków ma inny charakter czy podejście do wielu spraw, ale łączy ich miłość do muzyki oraz wina.
II część to nie lada gratka dla fanów fantastyki. Mamy tu: klątwy, wilkołaki, legendy, strzygi, duchy i mnóstwo ciekawych wątków, które stanowią ciekawe uzupełnienie do części poprzedniej. Podoba mi się wątek paranormalny, kiedy po śmierci jeden z bohaterów odwiedza pozostałych, żeby ich wspierać, pocieszać, doradzać, a nawet przesyłać pozdrowienia od rodziny z zaświatów. Pojawia się tam bardzo ciekawa koncepcja dotycząca drogi, jaką dusza musi przejść po śmierci, w zależności od swojego zachowania za ludzkiego życia.
Ta część poświęcona jest w dużej mierze postaci Richarda, którą uwielbiam. Najbardziej za wrażliwość, miłość do zwierząt, sposób bycia, optymizm, nie wstydzenie się uczuć, a nawet za niesamowity dar do wpadania w kłopoty. Postać ta ma w sobie coś, co nie pozwala przejść obok niej obojętnie i podczas lektury o wiele bardziej ciekawa byłam właśnie losów Richarda, a nie Edgara czy Iana.
Trochę przeszkadzał mi brak myślników czy czegokolwiek, co dawałoby wyraźny znak, że mówi inna osoba albo że to tylko myśli, a nie wypowiedziany głośno dialog.
Nie sądziłam, że tak bardzo wciągnie mnie książka. Pokochałam ją jednak całym sercem. Wzruszałam się i śmiałam razem z bohaterami.
Książki historyczne nie są moją jakąś wielką miłością, ale kiedy wydawnictwo zaproponowało mi ową pozycję do recenzji skusiłam się. Nie ukrywam, że objętość ponad 500 stron trochę mnie przeraziła. Wiadomo, jak to bywa z książkami tego gatunku. Historia potrafi przytłaczać i zniechęcać czytelnikami już na wstępie. Tutaj już sam początek był dla mnie miłym zaskoczeniem. Autorce udało się zachęcić mnie do tego, by nie odkładać książki już po kilkunastu pierwszych stronach.
Książka zabiera nas do średniowiecznej Anglii. Śledzimy przygody Richarda Northbridge’a, który został oddany do klasztoru i tam się wychowywał ze względu na swoją chorobę. Obraz życia w zakonie z całą pewnością łamie stereotypy naszego wyobrażenia o takim miejscu. Mogłoby się wydawać, że ci co się tam wychowują są grzeczni i posłuszni. W rzeczywistości nasz bohater razem z innymi młodymi mieszkańcami uczestniczy w bójkach, wyprawach w nieznane czy też innych przygodach.
"- Wygląda no to, że rozsądny z ciebie chłopiec – powiedział. - Co to, to nie, proszę pana – odpowiedział Richard poważnie. – Nie ma tygodnia, żebym nie usłyszał od przełożonych, że mój brak rozsądku doprowadza ich do rozpaczy. Ja się staram, jak mogę, ale ciągle robię jakieś głupstwa. Już takiego mam pecha."
Z czasem poznajemy dwójkę kolejnych bohaterów – Sir lan Sleighstone i Edgar, dzięki którym mamy okazję poznać kulturę dawnych czasów. Są oni niezwykle waleczni.
Autorka doskonale wykreowała swoich bohaterów. Posługują się oni językiem współczesnym, dzięki czemu powieść zyskuje na wartości w moich oczach. Wartka akcja, ogrom wątków i ciekawi bohaterowie zagwarantują nam spędzenie miło czasu. Widać duży wkład Joanny Pettersson w swoją powieść, a jej znawstwo tematyki zaskakuje. Historia średniowiecznej Anglii została przedstawiona w każdym calu idealnie oddając klimat tamtych czasów. Nie pominięto takich detali jak kuchnia, stroje czy używanych przedmiotów do walki. Co najważniejsze, nie znajdziecie tutaj żadnych drętwych i męczących opisów historycznych. Tak naprawdę ta książka opowiada o losach przyjaźni między mężczyznami, a historia jest tutaj tylko tłem.
"Najpiękniejsza muzyka nie sprawiłaby mi większej przyjemności niż ten jego trajkot. Słuchałem go jak anielskich chórów, chociaż z aniołami niewiele te dykteryjki miały wspólnego."
"Rozbita tarcza" to niezwykle ciekawa pozycja na rynku wydawniczym, której warto dać szansę. I choć jest ogromnych rozmiarów doskonały styl autorki sprawia, że pochłania się ją w zawrotnym tempie. Wartka akcja, ciekawe wątki i bohaterowie zachęcają do przeczytania.
czytaninka.blogspot.com