Amerykański rysownik komiksowy i scenarzysta. Współtwórca (z Brandonem Choi) postaci z grupy Wild C.A.T.s Cover Action Teams. Twórca postaci Maxa Faraday, bohatera komiksu "Divine Right". Pracował m.in. przy seriach: "Batman", "Fantastic Four (vol.2)", "Gen 13", "Iron Man (vol. 2),"Punisher War Journal", "Superman", "X-Men (vol. 2)".
DC Comics postanowiło w przypadku swojej najdłużej wydawanej serii komiksowej powrócić do starej numeracji. W ten sposób „Action Comics”, seria poświęcona głównie Supermanowi osiągnęła numer 1000. Postanowiono to uczcić poprzez zrobienie w tym numerze antologii. Jak to wyszło?
Tom otwiera historia „Od miasta, które ma wszystko” autorstwa Dana Jurgensa. Głównym wątkiem jest tu obecność Supermana na świętowaniu Dnia Człowieka ze Stali. Całkiem fajnym motywem było podkreślenie, iż w tym święcie to ludzie, na których wpłynął Superman są najważniejsi, a nie on sam. Również sympatyczny był wątek typowo superbohaterski w tle. Nie zawodzą też szczegółowe rysunki.
Druga opowieść to „Niekończąca się walka” ze scenariuszem Petera Tomasiego. Głównym wątkim jest tu starcie Supermana z Vandalem Savagem. Cała opowieść składa się z pojedynczych kadrów z komiksów. Zabieg ten znany już jest z jednego komiksu o Batmanie – „Viewpoint” wydanego po polsku na łamach „Batman & Superman” 11/98. Tutaj jednak nie wynika z niego nic specjalnie ciekawego.
Następna historia to „Wewnętrzny wróg” napisany przez Marva Wolfmana i zilustrowany przez Curta Swana. Tutaj opowieść dotyczy nauczyciela, który w szkole wziął na zakładniczkę jedną z uczennic. Domyślam się, że starano się tu pokazać siłę ludzkiego ducha, ale wyszło strasznie kulawo. Również Curt Swan rysuje tu trochę gorzej niż zwykle.
Swego rodzaju powrót do przeszłości oferuje opowieść „Wóz” autorstwa Geoffa Johnsa i Richarda Donnera. Tutaj głównym bohaterem jest kierowca pamiętnego samochodu z okładki „Action Comics” #1. Jest to kolejna sympatyczna opowieść o tym jak Superman wpływa na pojedyncze osoby. Kreska Oliviera Coipela bardzo dobrze oddaje pewien nostalgiczny klimat.
Swoje pięć minut musi oczywiście dostać Lex Luthor, tym razem w historii „Piąta pora roku” ze scenariuszem Scotta Snydera. Jest to kolejna opowieść ze wspólnej przeszłości Clarka i Lexa. Nic wielkiego, ale całkiem przyjemne. Niestety rysunki Rafaela Albuquerque nie do końca do mnie trafiły.
Z kolei Tom King w historii „Jutro” przenosi czytelników odległą przyszłość, kiedy to Clark odwiedza wymarłą Ziemię. Wielka szkoda, że ogranicza się to jedynie do wizyty na grobie zmarłych rodziców, bo można było zrobić o wiele więcej z tym tematem. Całkiem nieźle wypadają tu rysunki Clay Manna.
Niestety bardzo przeciętnie wypada „5 minut” ze scenariuszem Louise’a Simmonsona. Przedstawione tu jest typowych 5 minut z życia Supermana. Nie jest to nic specjalnie oryginalnego. Podobnie jest z rysunkami Jerry’ego Ordwaya.
O wiele ciekawszym pomysłem okazuje się „Actionland!”. Scenarzysta Paul Dini zabiera tutaj czytelników na wycieczkę po parku rozrywki inspirowanym życiem Supermana. Bardzo interesującym koncept z kreatywnym zwrotem akcji. Kreska Jose Luisa Garcia-Lopeza idealnie tutaj pasuje.
Niestety kolejnym przeciętniakiem okazuje się „Szybszy niż pędzący pocisk” ze scenariuszem Brada Meltzera. Tutaj głównym motywem jest wyścig Supermana z czasem, aby uratować zakładniczkę. Jedynym ciekawym motywem jest tutaj rozmowa bohatera z zakładniczką w finale. Duży plus za rysunki Johna Cassadaya.
Zupełnie nie pasuje do tego zeszytu historia „Prawda” ze scenariuszem Briana Michaeal Bendisa. Jest to tak naprawdę wstęp do kolejnych numerów serii. Niestety poza szarpaniną z nowym przeciwnikiem nie oferuje zbyt wiele. Również Jim Lee rysuje gorzej niż zazwyczaj.
Tom kończy „Gra” rysowana przez Neala Adamsa i ze scenariuszem Paula Levitza. Pomysł jest tu naprawdę kapitalny, bo opowiada o rozgrywce szachowej pomiędzy Supermanem i Lex Luthorem. Niestety poza interesującym motywem nie ma nic więcej do zaoferowania i nawet rysunki Neala Adamsa tego nie rekompensują.
Tom ten zawiera również bardzo dużo alternatywnych okładek. Wiele jest naprawdę bardzo pomysłowych i nawiązuje do klasycznych motywów z komiksów o Supermanie.
Tom ten jest tylko i aż laurką dla Człowieka ze Stali. Na parę interesujących historii przypada wiele przeciętnych. Niestety nie jest to poziom rodem z „Batman Black and White”.
Ta ogromna książka zbiera w jedną całość historię konfliktu między Batmanem/Brucem Wayne'em a tajemniczym złoczyńcą o pseudonimie Hush. Złol działa z ukrycia i sabotuje działania Batmana na każdym kroku. To tez sprawia, iż Nocny Rycerz przez większość książki musi działać reaktywnie, musi szukać odpowiedzi na coraz to bardziej wymyślne intrygi snute przez Hush'a.
W tym opasłym tomie znajdują się historie pisane przez trzech znakomitych scenarzystów. Pierwsze pojawienie się Hush'a to dzieło Jepha Loeba, a rysunki dostarczył legendarny Jim Lee. Sprawna to historia, wciągająca, ale jeśli ktoś zna sposób pisania Loeba to może być nieco nużąca. To sprawnie napisana, wciągająca opowieść kryminalna. Czyta się ją jednym tchem, ale niestety trochę traci za drugim czy trzecim razem.
Dalsze losy bohaterów opisywali kolejno A.J. Liberman i Paul Dini a za część graficzną odpowiedzialny był w części Al Barrionuevo czy, na sam koniec już, Dustin Nguyen.
I tak zarówno Lieberman jaki Dini podeszli do opowieści nieco inaczej. Jest to bardziej kryminał (czy też nawet kryminał noir w przypadku P.Dini) niż superbohaterszczyzna. W części Liebermana najlepszą wg mnie jest opowieść o Poison Ivy i jej chęci pozbycia się mocy, które nagle stały się klątwą. To świetna opowieść o odpowiedzialności, przyjaźni i zagubieniu. Lieberman z wielkim szacunkiem i wyczuciem podszedł do tematu, a z całości wyszła świetna historia.
Jednakże to Paul Dini, którego scenariusze kończą książkę, zrobił na mnie najlepsze wrażenie. Mroczne, gotyckie wręcz, opowieści idealnie się łączą z rysunkami Nguyena. Mało tam kolorów a dużo mroku.
Całość książki oceniam bardzo pozytywnie, jednakże nie polecam czytania jej na raz. Głównie dlatego, że może nas nieco zmęczyć. Ciągle ten paskudny Hush coś knuje a Batman musi się bronić. I tak to opowieść, i znowu i jeszcze raz. Ok, za każdym razem intryga jest coraz wymyślniejsza, ale jednak schemat będzie dość podobny. Stąd też proponowałbym rozbić sobie lekturę na części, np podzielić sobie książkę na autorów i po każdym robić przerwę na coś innego. W ten sposób w pełni docenicie kunszt pisarski każdego z twórców, nie zmęczycie się też typem opowieści.
Tom gorąco polecam wszystkim fanom Człowieka Nietoperza . Będzie on też ciekawą pozycją dla tych, którzy lubią kryminały a nie mają nic przeciwko "trykociarzom".