Chris Niedenthal urodził się w 1950 roku w polskiej rodzinie w Londynie. Po studiach w London College of Printing, w 1973 roku przyjechał do Polski na kilka miesięcy i pozostał do dziś. Na początku lat 80. współpracował z amerykańskim tygodnikiem NEWSWEEK a od 1985 roku TIME. Dla tego czasopisma robił reportaże w całej wschodniej i centralnej Europie, Związku Radzieckim i na Bałkanach. Był świadkiem powstania wolnego związku zawodowego „Solidarność” podczas strajku w stoczni im. Lenina w Gdańsku w 1980 roku, jak również wprowadzenia stanu wojennego w Polsce w grudniu 1981 a później dokumentował upadek komunizmu w 1989 roku. Wygrał nagrodę w konkursie World Press Photo w 1986 roku za portret węgierskiego przywódcy Janosa Kadara. Przez kilka lat współpracował również z niemieckim tygodnikiem DER SPIEGEL. W Polsce ukazały się dwa albumy z jego fotografiami: „Polska Rzeczpospolita Ludowa. Rekwizyty” (BOSZ 2004),i „13/12. Polska Stanu Wojennego” (Edipresse 2006). Przez ostatnie dziesięć lat opracował wiele projektów, cykle fotografii dotyczących dzieci niepełnosprawnych intelektualnie, które przedstawił w formie wystaw w wielu miastach w Polsce i za granicą (m.in. „Tabu. Portrety Nie Portretowanych”, „Listy do Syna”).
Odrzuca i fascynuje - tak najkrócej można określić tę książkę. Każdego, kto pamięta PRL z własnego, w pełni świadomego doświadczenia, zawarte w niej zdjęcia przyprawią pewnie o dreszcz. Z jednej strony są świadectwem biedy, beznadziejności i wszechobecnej brzydoty, z drugiej jednak przywołują klimaty, które świadkom tamtego czasu kojarzą się z młodością lub z dzieciństwem. Przypominają czas powszedniego i szarego heroizmu, jakiego często wymagało życie codzienne. Pokazują okropność i bylejakość, a obok rzeczy budzące jednak dziwną nostalgię.
Dla tych, którzy PRL-u już nie pamiętają, to solidna porcja wiedzy o życiu w tamtych czasach - przede wszystkim o jego materialnych aspektach.
Zdjęcia wspaniałe, opracowanie graficzne znakomite. Album ze wszech miar godny polecenia.
To album, a jednak tutaj bardziej niż "obejrzana" pasuje mimo wszystko "przeczytana". To album spójny, choć składający się z pojedynczych obrazów. To album, który jest szalenie ważny (jak i sam Chris Niedenthal, dzięki któremu wiele osób młodego pokolenia ma szansę spojrzeć na lata PRL-u) dla udokumentowania historii lat 80-tych i 90-tych w Polsce. I nie tylko, bo w tym albumie są i Węgry, i Rumunia, i Jugosławia, i kraje byłego ZSRR.
Jest tu kultowe zdjęcie z "Czasem Apokalipsy", które przylgnęło do nazwiska Niedenthala tak zgrabnie, że stało się nieomal synonimiczne z jego sylwetką. Ale jest też mnóstwo innych zdjęć. Szorstkiej religii z poziomu obdartych od klęku kolan. Topornej codzienności czasów, gdy brakowało wszystkiego. Trzystu procent normy od drugiej, tej bardziej zmęczonej strony.
Liczę na kolejny album z tych wszystkich niewywołanych filmów, które dopiero teraz są przeglądane. Nie wierzę w to, że "(...)Właśnie wtedy, jak mur padał w Berlinie, wiedziałem, że coś fantastycznego się dzieje, ale skoro już wtedy w Polsce kończył się komunizm, a teraz była pora na NRD, to wiedziałem też, że to początek końca mojej pracy".