Spora niespodzianka.
"Śmierć Anglika" odczekała swoje w kolejce, a teraz widzę, że niepotrzebnie. Może to kwestia tego, że blisko teraz do Bożego Narodzenia i za oknem nie tak miło, jakby się chciało, a wydarzenia w książce mają miejsce tuż przed Bożym Narodzeniem, i z tego oto powodu niekoniecznie odebrałam ją jako typowy kryminał. Jest w niej coś smutnego, zastanawiającego. Spotykamy ludzi, którzy skrupulatnie notują w pamięci wszystko, co dzieje się u sąsiadów, a tak naprawdę nic o nich nie wiedzą... Mijają się każdego dnia, wścibiają nosy w nie swoje sprawy, żeby tak naprawdę nie wyciągnąć żadnych wniosków. Ani pomocnej dłoni do tych, którym jest niezwykle potrzebna a nie potrafią o nią poprosić.
Ta książka pozostawiła po sobie jakiś smutek, podsycony ostatnią sceną.
11/180/2023
Najgorszy w tej powieści jest upał. Oraz niepotrzebny trup na końcu.
Świetne postacie, szczególnie kłamliwa, zrzędliwa, a tak naprawdę nieszczęśliwa, bardzo starsza pani, sąsiadka nieboszczyka. Opisy pogody mnie wykańczają, bo nie znoszę upałów. Zaskakujące dość zakończenie, czyli sposób złapania zabójcy.
Minus za nieśmiertelną "stróżkę" ciemnej krwi, za to plus za "wyżarzanie" u złotnika.