Adam Ważyk (ur. jako Adam Wagman) - polski poeta, pisarz i tłumacz żydowskiego pochodzenia. Rodowity warszawiak.
Przed II wojną światową pracował w: "Almanachu Nowej Sztuki", "Zwrotnicy" i "Naszym Przeglądzie".
Entuzjasta przyłączenia Ziemi Lwowskiej do Ukrainy.
Komunista.
Po wojnie publikował w: "Rzeczpospolitej PKWN", "Odrodzeniu", "Kuźnicy", "Nowej Kulturze" i "Europie".
Tłumacz literatury francuskiej i rosyjskiej.
Odznaczony Orderem Sztandaru Pracy II klasy (1949).
Wybrane publikacje: "Semafory" (1926),"Latarnie świecą w Karpowie" (1933),"Serce granatu" (Związek Zawodowy Literatów Polskich Lublin, 1944),"Poemat dla dorosłych" (1955),"Kwestia gustu" (PIW, 1966),"Zdarzenia" (Czytelnik, 1977).http://
Bardzo dobra pozycja dla każdego, kto interesuje się poezją awangardową, jej początkami, ewolucją i najważniejszymi przedstawicielami. Ważne w niej jest także to, że o awangardzie nie opowiada obserwator bazujący na listach, wspomnieniach czy opracowaniach, ale jej bezpośredni świadek i współtwórca, Adam Ważyk. Dzięki temu doświadcza się swoistego zetknięcia z historią, ponieważ autor przytacza często własne rozmowy z np. Tadeuszem Peiperem.
Przyznaję, że dla kogoś, kto nie miał styczności z twórczością Baudelaire'a, Apolinaire'a i poetów francuskich, książka ta może tworzyć pewne zgrzyty (jak dla mnie, sam, biję się w piersi, nic baldealire'owskiego nie przeczytałem),ponieważ awangarda czerpała pełnymi garściami z twórczości francuskiej. Podobnie nieznajomość niektórych zagadnień związanych z pozytywizmem i Młodą Polska mogą stanowić niejasności, w równej mierze jak nieznajomość podstawowych informacji o samej awangardzie i futuryzmie. Natomiast jako książka do pracy naukowej lub do szerszego spojrzenia na poezję dwudziestolecia międzywojennego dzieło Adama Ważyka stanowi idealne źródło wiedzy na temat tego okresu, tym ważniejsze, że napisane przez aktywnego uczestnika tamtych wydarzeń. Plus stanowi również dołączony zbiór najważniejszych (według autora) wierszy, które wywarły wpływ na rozwój awangardy.
Pomimo przetaczających się w ostatnim czasie przez mój umysł obfitości poetyckich wizji, zbiór przygotowanych przez Adama Ważyka tajemniczych form na długo pozostanie w pamięci łaknącej metafor i symboli. Ponieważ to przypomina nałóg, kiedy się tylko raz człowiek zaplącze w jego cudownym uścisku, to piękne i układające się w całość drobiazgi spowodują tak dalekie zatracenie granic pomiędzy realnym życiem a wyobraźnią, że nie sposób walczyć z tym, co struktury podświadomości wyprawiają gdzieś w głowie dotąd zdyscyplinowanego czytelnika. Przychodzi mi wtedy na myśl malarstwo impresjonistyczne, gdy ulotność bierze górę nad zaplanowanym odbiorem. Zapewne właśnie to mnie teraz spotkało. Awangardowe środowiska francuskich poetów zawładnęły moją percepcją i spowodowały, że nawet nie miałem zamiaru podejmować prób rozszyfrowania ich swobody łączenia słów.
Dekadencki pierwiastek wyczuwa się tu aż nazbyt mocno, więc zbyteczne staje się przekonywanie kogokolwiek do łagodności przedstawianej w tym miejscu twórczości. Czasem można, jak to bywa u Arthura Rimbauda oprzeć się o literackie piekło. Możliwe też, że eksperymentatorskie uosobienie doprowadzi do lirycznych obrazów Guillaume’a Apollinaire’a. W jednym i drugim wypadku przyjdzie nam żeglować pomiędzy porządkiem a przygodą. Zagęszczające się przypadki rozregulowania zmysłów przypominają mi wtedy o prawdziwym bogactwie świata poezji. Nieporządek umysłu jest lepszy niż jego uporządkowanie. Bo tylko wtedy można pokusić się o ustalenie rodowodu samogłosek Rimbauda. Wrażliwość z refleksjami psychoanalitycznej natury to wybuchowa ale też artystycznie imponująca mieszanka.
Zastanawia mnie, dlaczego najbardziej czarowne słowo Blaise'a Cendrarsa ma na imię "delikatność". Pomimo jego awanturniczej natury jest coś, co o brawurze przypomina jedynie w galopadzie uczuć. I nawet jeśli to będzie garść wypowiedzianych do małej Żanny przykładów nizinnej egzystencji, to i tak ta wyczarowana w przelocie ekspresu namiętność będzie świadczyć o jej najwyższej poetyckiej randze. Nawet tchnienia nowojorskich dystychów, poza swoją surowością wykazują objawy powszechnie niespotykanego symbolicznego uniesienia. Cała ta konstrukcja duchowej ekscytacji rozciąga swoje podpory na niezliczonych hiperbolicznych metaforach. Dziki mistycyzm czy skłonności potężnej wyobraźni do bluźnierstwa? To samo pytanie dotyczy nie tylko Cendrarsa ale też wszystkich przywołanych przez Ważyka poetów.
Zapędziłem się daleko w przeglądzie poetyckich strategii. W gwałtownych nurtach francuskiej poezji omalże nie utonąłem. Nie traktujcie jednak tych słów jak oskarżenia prawdopodobnie najświeższych i gotowych do obudzenia zmysłów. Ponieważ bohaterowie antologii Adama Ważyka stanowią powiew wszystkiego co "pierwsze" i często "jedyne". Nie można krytykować prekursorów tak wspaniałych i potężnych poetyckich doznań. Spełniali oni jednocześnie funkcje nosicieli nonsensu jak i zwiastunów piekła milionów ludzi. Często dopiero w czasach nam współczesnych odbierają swe ogromne liryczne premie, bo kiedyś uważano ich za pozbawionych talentu twórców. Poezja zawsze stała na rozdrożu sporu tradycji i wynalazku. Właśnie to było przedmiotem moich dociekań w okresie ostatnich kilku wakacyjnych dni. Nauczyłem się przy tym jednego. Poezja nie jest systemem wiedzy tajemnej i nie trzeba się zmuszać do jej całkowitego zrozumienia.