(1919–2003) – jeden z najwybitniejszych polskich rysowników oraz ilustratorów; także scenograf, grafik, plakacista, felietonista, autor wierszy dla dzieci i dorosłych. Od 1946 roku związał się z tygodnikiem „Przekrój” Mariana Eilego, gdzie regularnie przez ponad pięćdziesiąt lat drukował rysunkowe przygody Profesora Filutka oraz jego psa Filusia. Publikował także w „Szpilkach” oraz w „Playboyu”. Zilustrował niezliczoną ilość książek.
Absolutnie od dziecka uwielbiamy przeze mnie rysownik, jego poczucie humoru i przemiła, a zarazem sarkastyczna kreska są nie do podrobienia. Przywary ludzkie z lekkością "rysuje nam prosto w twarz", ale widać, że pełen jest także zrozumienia i miłości do gatunku ludzkiego.
Wyjątkowo pięknie rysuje zwierzątka. A ta klasyfikacja ślimaków na końcu? Bajka!
Wyzwanie czytelnicze LC lipiec 2022: Przeczytam cienką książkę (mającą maksimum 200 stron) (6)
Niedawno w igiełkowe ręce trafiła książeczka „Gałgankowy skarb”. Wiecie, że powstała ona kilkadziesiąt lat temu?! Przyznam, że dotąd nawet o niej nie słyszałam… A szkoda! To urocze wydanie skradło nasze serca.
Książka opowiada historię małej Kasi, która zgubiła ukochaną przytulankę - małego „Murzynka”. Pewnie większość z nas, rodziców, zna ten problem z własnej autopsji – któremu dziecku nie zdarza się czegoś zapodziać?
Kasia płacze, a w poszukiwaniach bierze udział cała rodzina. Angażuje się w nie nawet stróż i pies. Szukają wszędzie – w domu, a nawet na strychu, w piwnicy i na dworze. W końcu każdy oferuje Kasi jakiś podarunek w zamian za laleczkę. Ale Kasi nie interesują inne zabawki, słodycze, kwiatki czy korale. Dziewczynka chce tylko swojego szmacianego Murzynka. Koniec i kropka! Historia ma szczęśliwe zakończenie. Kasia w końcu odzyskuje przytulankę. Ale nie zdradzę Wam, kto ją znalazł. ☺️
To ciepła i urocza opowieść. A na jeszcze większą sympatię do niej wpływa historia jej powstania. Otóż autor Zbigniew Lengren, znakomity grafik i rysownik, stworzył ją dla swojej córki Kasi. W dodatku w książce przedstawieni są autentyczni członkowie rodziny! Również stróż i piesek istnieli naprawdę.
Ta urocza historyjka jest bardzo melodyjna i szybko wpada w ucho. Tekst jest rytmiczny, ma rymy i po kilku czytaniach można go niemal recytować. Można go czytać na różne sposoby, wolniej lub szybciej, można modulować głos. Mam wrażenie, że za każdym razem czytam go inaczej. Igiełka bardzo lubi tę opowiastkę – słucha jej jak zaczarowana. 🥰
Niesamowity klimat nadają lekturce także ilustracje. Są bardzo charakterystyczne, takie „w dawnym stylu”. Mają wyraźną kreskę i odróżniają się od tych w „dzisiejszych” książek dla dzieci. Są minimalistyczne, a zarazem doskonale oddają treść.