Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik3
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Stanisław Staszewski
3
7,5/10
Urodzony: 18.12.1925Zmarły: 22.01.1973
Stanisław Staszewski urodził się w roku 1925. Pochodził z rodziny szlacheckiej (której majątek był jednak mocno nadwątlony). Ojciec był dyrektorem gimnazjum.
Wojenne losy Stanisława były podobne do losów innych ludzi z jego pokolenia, pokolenia Kolumbów. Brał udział w Powstaniu Warszawskim, na Pradze, gdzie walka zakończyła się po kilku dniach (a praktycznie już drugiego sierpnia). Ponieważ było to na długo przed podpisaniem aktu kapitulacji gwarantującego powstańcom status żołnierzy, Staszewskiemu groziło natychmiastowe wykonanie wyroku śmierci. Aby się przed tym uchronić, wraz z grupą kolegów zgłosił się jako ochotnik do Wehrmachtu, skąd, oczywiście, zdezerterował. Złapany trafił do obozu jenieckiego w Mauthausen. W marcu 1945 roku ciężko zachorował i w stanie beznadziejnym został po prostu wyrzucony na górę ludzkich zwłok, przeznaczonych do spalenia, gdzie przeleżał całą noc. Uratował go przypadek - nadeszła paczka od ciotki z Pabianic, a ponieważ jej odebranie było niemożliwe w wypadku śmierci adresata, obozowy kapo (Zbigniew Dębiński) odszukał Staszewskiego. Kiedy zorientował się, że ten jeszcze żyje, przeniósł go do baraku i otoczył opieką. Po zakończeniu wojny Stanisław Staszewski rozpoczął studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Zetknął się tam z wieloma ludźmi, którym, tak jak jemu, wojna uniemożliwiła rozpoczęcie studiów w normalnym terminie. Wśród ludzi tych panowała atmosfera antykomunistyczna, Stanisław zaś - przeciwnie - podążał właśnie w stronę lewicy. Pisał wówczas: "Poglądy moje stają się bardzo lewicowe. Coraz magnetyczniej działa na mnie ryk zbuntowanych tłumów, uciśnionych mas pracujących - i władcza, potężna twarz Lenina." Zdania na temat rzeczywistej wiary Staszewskiego w nowy ład są jednak bardzo podzielone. Niektórzy uważają, że był on prawdziwym komunistą, ufnym w sprawiedliwość tego systemu, inni kwitują to stwierdzeniem, że komunistą wprawdzie był - ale "nie bardzo". Jan B. Tereszczenko, przyjaciel Staszka, uważa wręcz, iż Staszewski widział swoją rolę w partii jako "swoisty, cyniczny wallenrodyzm'. Z pewnością niemałą rolę w podjęciu decyzji o zapisaniu się do partii odegrała odczuwana wówczas przez wszystkich młodych konieczność zaagnażowania się w jakąkolwiek działalność. Zresztą - sam przytoczony przed chwilą cytat świadczy chyba najlepiej o spostrzegawczości Staszewskiego i umiejętności postrzegania komunizmu także jako masowej religii dla ubogich duchem. W roku 1951 Stanisław Staszewski poznał swoją przyszłą żonę, Krystynę. Wspomina ona, że zauroczył ją swoją odmiennością i swoim śpiewem. W tym czasie powstał też klub "Piwnica", przy placu Grzybowskim. Klub ten stał się miejscem spotkań młodych warszawiaków. Stanisław Staszewski stał się szybko duchowym liderem wszystkich przychodzących do "Piwnicy". Jak wspominają: "Był wspaniałym opowiadaczem, rozmówcą, zabawiaczem, duszą towarzystwa, wodzirejem, uwodzicielem (tyle, że nieskutecznym)... I przede wszystkim - bardem." W 1961 roku Staszewski wyjechał do Płocka, gdzie otrzymał posadę architekta miejskiego. Tam również szybko znalazł się w centrum życia towarzyskiego, bale przez niego urządzane przechodziły do legendy. Stanisław obracał się wtedy w kręgach młodzieży skupionej wokół klubu "Marabut". Powstały wówczas takie utwory, jak "Celina" i "Baranek". W tym czasie twórczością barda zaczęła się interesować milicja, jego teksty były bacznie analizowane, jako podejrzane ideologicznie. Wkrótce rozpoczęły się konflikty z władzami partyjnymi, zakończone powrotem Staszewskiego do Warszawy. Został usunięty z partii, co oznaczało w tamtych czasach utratę możliwości znalezienia pracy w zawodzie architekta. Wszyscy jego ówcześni znajomi podkreślają niezwykłe znaczenie kobiet w życiu Stanisława. Wszystko, co robił, robił dla kobiet; aby móc egzystować, musiał kochać, wielbić, uwodzić. Wiele jego tekstów ma bardzo silne koneksje z autentycznymi wydarzeniami (bohaterka "Baranka" na przykład istniała w rzeczywistości). W roku 1967 Stanisław Staszewski wyemigrował do Francji, do Paryża. Wśród emigracji polskiej już wówczas miał opinię niezwykłego człowieka, bon vivanta i artysty. We Francji Staszewski prowadził życie typowe dla artystów z bohemy. Był na "nieustannych wakacjach", żył z dnia na dzień. Jak wspomina jeden z jego przyjaciół: "Sytuacja była paryska - to znaczy - Paryż był piękny, a życie trudne". Stanisław był zapraszany na niezliczoną ilość przyjęć, bywał także często w knajpie Le Reveillac, gdzie spotykali się emigranci polscy i rosyjscy. W Paryżu powstały między innymi takie utwory, jak "Bal kreślarzy" czy "Marianna". Od roku 1968 do 1970 Staszek Staszewski pracował w Boulogne-sur-Mer, po czym ponownie przeniósł się do Paryża, o którym pisał zresztą - "To miasto dla turystów i mieszkańców Avenue Foch. I tylko. Reszta mierzwa, asefetyda do kropienia pitfurek na przykurzonych salonach Europy". Staszewski zdawał sobie sprawę ze złego stanu swojego zdrowia. Już wcześniej dowiedział się, że ma chore serce; na stoliku obok telefonu w jego mieszkaniu stała kartka z przeliterowanym adresem, aby można było wezwać pogotowie. Mimo tego - żył nadal pełnią życia, nie oszczędzając się ani przez chwilę. Na dzień przed śmiercią napisał utwór "A gdy będę umierał" - przejmujące świadectwo świadomości swojego końca.http://www.staszewski.art.pl/ludzieizespoly/index.php?id=staszek
Wojenne losy Stanisława były podobne do losów innych ludzi z jego pokolenia, pokolenia Kolumbów. Brał udział w Powstaniu Warszawskim, na Pradze, gdzie walka zakończyła się po kilku dniach (a praktycznie już drugiego sierpnia). Ponieważ było to na długo przed podpisaniem aktu kapitulacji gwarantującego powstańcom status żołnierzy, Staszewskiemu groziło natychmiastowe wykonanie wyroku śmierci. Aby się przed tym uchronić, wraz z grupą kolegów zgłosił się jako ochotnik do Wehrmachtu, skąd, oczywiście, zdezerterował. Złapany trafił do obozu jenieckiego w Mauthausen. W marcu 1945 roku ciężko zachorował i w stanie beznadziejnym został po prostu wyrzucony na górę ludzkich zwłok, przeznaczonych do spalenia, gdzie przeleżał całą noc. Uratował go przypadek - nadeszła paczka od ciotki z Pabianic, a ponieważ jej odebranie było niemożliwe w wypadku śmierci adresata, obozowy kapo (Zbigniew Dębiński) odszukał Staszewskiego. Kiedy zorientował się, że ten jeszcze żyje, przeniósł go do baraku i otoczył opieką. Po zakończeniu wojny Stanisław Staszewski rozpoczął studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Zetknął się tam z wieloma ludźmi, którym, tak jak jemu, wojna uniemożliwiła rozpoczęcie studiów w normalnym terminie. Wśród ludzi tych panowała atmosfera antykomunistyczna, Stanisław zaś - przeciwnie - podążał właśnie w stronę lewicy. Pisał wówczas: "Poglądy moje stają się bardzo lewicowe. Coraz magnetyczniej działa na mnie ryk zbuntowanych tłumów, uciśnionych mas pracujących - i władcza, potężna twarz Lenina." Zdania na temat rzeczywistej wiary Staszewskiego w nowy ład są jednak bardzo podzielone. Niektórzy uważają, że był on prawdziwym komunistą, ufnym w sprawiedliwość tego systemu, inni kwitują to stwierdzeniem, że komunistą wprawdzie był - ale "nie bardzo". Jan B. Tereszczenko, przyjaciel Staszka, uważa wręcz, iż Staszewski widział swoją rolę w partii jako "swoisty, cyniczny wallenrodyzm'. Z pewnością niemałą rolę w podjęciu decyzji o zapisaniu się do partii odegrała odczuwana wówczas przez wszystkich młodych konieczność zaagnażowania się w jakąkolwiek działalność. Zresztą - sam przytoczony przed chwilą cytat świadczy chyba najlepiej o spostrzegawczości Staszewskiego i umiejętności postrzegania komunizmu także jako masowej religii dla ubogich duchem. W roku 1951 Stanisław Staszewski poznał swoją przyszłą żonę, Krystynę. Wspomina ona, że zauroczył ją swoją odmiennością i swoim śpiewem. W tym czasie powstał też klub "Piwnica", przy placu Grzybowskim. Klub ten stał się miejscem spotkań młodych warszawiaków. Stanisław Staszewski stał się szybko duchowym liderem wszystkich przychodzących do "Piwnicy". Jak wspominają: "Był wspaniałym opowiadaczem, rozmówcą, zabawiaczem, duszą towarzystwa, wodzirejem, uwodzicielem (tyle, że nieskutecznym)... I przede wszystkim - bardem." W 1961 roku Staszewski wyjechał do Płocka, gdzie otrzymał posadę architekta miejskiego. Tam również szybko znalazł się w centrum życia towarzyskiego, bale przez niego urządzane przechodziły do legendy. Stanisław obracał się wtedy w kręgach młodzieży skupionej wokół klubu "Marabut". Powstały wówczas takie utwory, jak "Celina" i "Baranek". W tym czasie twórczością barda zaczęła się interesować milicja, jego teksty były bacznie analizowane, jako podejrzane ideologicznie. Wkrótce rozpoczęły się konflikty z władzami partyjnymi, zakończone powrotem Staszewskiego do Warszawy. Został usunięty z partii, co oznaczało w tamtych czasach utratę możliwości znalezienia pracy w zawodzie architekta. Wszyscy jego ówcześni znajomi podkreślają niezwykłe znaczenie kobiet w życiu Stanisława. Wszystko, co robił, robił dla kobiet; aby móc egzystować, musiał kochać, wielbić, uwodzić. Wiele jego tekstów ma bardzo silne koneksje z autentycznymi wydarzeniami (bohaterka "Baranka" na przykład istniała w rzeczywistości). W roku 1967 Stanisław Staszewski wyemigrował do Francji, do Paryża. Wśród emigracji polskiej już wówczas miał opinię niezwykłego człowieka, bon vivanta i artysty. We Francji Staszewski prowadził życie typowe dla artystów z bohemy. Był na "nieustannych wakacjach", żył z dnia na dzień. Jak wspomina jeden z jego przyjaciół: "Sytuacja była paryska - to znaczy - Paryż był piękny, a życie trudne". Stanisław był zapraszany na niezliczoną ilość przyjęć, bywał także często w knajpie Le Reveillac, gdzie spotykali się emigranci polscy i rosyjscy. W Paryżu powstały między innymi takie utwory, jak "Bal kreślarzy" czy "Marianna". Od roku 1968 do 1970 Staszek Staszewski pracował w Boulogne-sur-Mer, po czym ponownie przeniósł się do Paryża, o którym pisał zresztą - "To miasto dla turystów i mieszkańców Avenue Foch. I tylko. Reszta mierzwa, asefetyda do kropienia pitfurek na przykurzonych salonach Europy". Staszewski zdawał sobie sprawę ze złego stanu swojego zdrowia. Już wcześniej dowiedział się, że ma chore serce; na stoliku obok telefonu w jego mieszkaniu stała kartka z przeliterowanym adresem, aby można było wezwać pogotowie. Mimo tego - żył nadal pełnią życia, nie oszczędzając się ani przez chwilę. Na dzień przed śmiercią napisał utwór "A gdy będę umierał" - przejmujące świadectwo świadomości swojego końca.http://www.staszewski.art.pl/ludzieizespoly/index.php?id=staszek
7,5/10średnia ocena książek autora
57 przeczytało książki autora
229 chce przeczytać książki autora
6fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Samotni ludzie. Wiersze i piosenki Stanisław Staszewski
8,7
TATA KAZIKA
Wszystko zmieniło się trzy lata wstecz, licząc od chwili w której piszę te słowa. Twórczość Kazika Staszewskiego znałem dość dobrze od bardzo dawna, bo nastoletniości, lubiłem, ceniłem, ale czy się nią zachwycałem? Jeśli tak, to pojedynczymi kawałkami, na pewno nie ogółem. I nawet słuchane pełne występy na scenie przyjmowałem z przyjemnością, chociaż zarazem bez większego zachwytu. Aż w 2014 roku na antenie TVP Kultura obejrzałem „Tata Kazika 2”, grany na płynącej barce, stylizowany koncert z piosenkami ojca wokalisty i byłem zachwycony. Znakomite teksty, znakomite brzmienia i niesamowity klimat trafiły do mnie, jak dawno nic. Kiedy więc zobaczyłem pozycję „Samotni ludzie”, nie potrafiłem się jej oprzeć. Teksty Stanisława Staszewskiego, jego piosenki i wiersze, które śpiewali zarówno jego syn, jak i między innymi nasz zmarły bard, Jacek Kaczmarski, to była prawdziwa gratka. I cieszę się, że trafiła w moje ręce, bo po jej lekturze muszę przyznać, że to naprawdę znakomita poezja, której przez lata nikt nie potrafił docenić.
Całość mojej recenzji na portalu Sztukater: https://sztukater.pl/ksiazki/item/19203-samotni-ludzie-wiersze-i-piosenki.html
Samotni ludzie. Wiersze i piosenki Stanisław Staszewski
8,7
Z twórczością Stanisława Staszewskiego po raz pierwszy spotkałem się, tak jak większość osób z mojego pokolenia, dzięki dwóm genialnym płytom mojego ulubionego zespołu muzycznego KULT, na których Kazik i spółka nagrali własne wersje piosenek jego ojca. Oczywiście od razu zakochałem się w „Baranku”, „Celinie” i „Mariannie”. Od tamtej pory, po głowie chodziło mi marzenie, żeby mieć w swojej biblioteczce książkę zawierającą teksty piosenek taty Kazika. Dlatego gdy jakiś czas temu dowiedziałem się, że ukazała się antologia „Samotni ludzie. Wiersze i piosenki”, to po prostu musiałem ten tomik mieć u siebie na półce.
Stanisław Staszewski urodził się 18 grudnia 1925 w Pabianicach – polski poeta i bard, ojciec Kazika Staszewskiego. W czasie II wojny światowej Stanisław działał w Armii Krajowej (w 1942 roku był więźniem Pawiaka, w 1943 roku został dowódcą drużyny w stopniu kaprala). Został aresztowany i odesłany do niemieckiego obozu w Ebensee, stanowiącego filię KL Mauthausen-Gusen. W marcu 1945 ciężko zachorował i ledwie żywy znalazł się w obozowej kostnicy (gdzie przeleżał całą noc). Uratował go kapo z Pabianic, który chciał odszukać adresata nadesłanej paczki, aby ją przejąć. Po zakończeniu wojny Staszewski rozpoczął studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. W latach 1960-1965 był naczelnym architektem Płocka. Jego twórczość stała się „podejrzana ideologicznie”, a nim samym zaczęła interesować się milicja. Rozpoczął się konflikt z władzami partyjnymi, w wyniku którego Staszewski został usunięty z partii, co oznaczało w tamtych czasach utratę możliwości znalezienia pracy w zawodzie architekta. Staszewski wrócił do Warszawy, zaś w 1967 wyemigrował do Paryża, gdzie pracował w charakterze kreślarza. Zmarł 22 stycznia 1973 w Paryżu.
„Samotni ludzie. Wiersze i piosenki” to zbiór wszystkich ocalałych i odnalezionych utworów, jakie wyszły spod pióra Stanisława Staszewskiego. Pomysłodawcą i redaktorem tomiku jest Przemysław Lembicz (lider zespołu Kwartet ProForma, z którym obecnie współpracuje Kazik, czego owocem była wydana w tym roku płyta „Tata Kazika kontra Hedora” zawierająca piosenki do tekstów Stanisława),który namówił wokalistę KULTU na wydanie tej książki. I muszę przyznać, że bardzo dobrze się stało, bo autor „Celiny” zasługuje na to, żeby jego twórczość trafiła do szerszego grona odbiorców.
To, co od razu rzuciło mi się w oczy, gdy po raz pierwszy zobaczyłem ten tomik, to bardzo klimatyczna forma wydania tej książki. Już sama okładka niesamowicie przyciągnęła mój wzrok, a dalej jest tylko lepiej, bo całość jest wydana na specyficznym papierze, który imituje maszynopisy. Mając na uwadze, że Staszek pisał swoje wiersze w połowie dwudziestego wieku, to chyba nie można było lepiej wydać tej pozycji. Warto zwrócić też uwagę, że zdecydowana większość zawartych w tym zbiorze utworów, nie jest zatytułowana, ani nie jest opatrzona datą, ponieważ autor niestety nie miał takiego zwyczaju.
Antologia zawiera około stu różnych tekstów Stanisława Staszewskiego. Uczciwie trzeba przyznać, że nie wszystkie są wybitne, osobiście nawet uważam, że kilka jest po prostu bardzo słabych, zwłaszcza tak zwane Krótkie formy. Ale między nimi możemy znaleźć wiele doskonałych utworów. A jakie są to teksty? Takie jak życie autora „Baranka”. Staszek przelewał na papier to, co akurat w danej chwili działo się w jego sercu i duszy. A działo się sporo. Nie mając szczęścia w miłości pisał:
Gdybym miał kogoś, kto by mi zapłacił
Te chwile puste, jak morza bezkresy
Kto by tę jasność nieskończoną ściemnił
Którą mi w duszę jadem wszczepił przesyt
Kto by mnie ściągnął w życie z zapomnienia
Kto by mnie z ziemią związał byle więzem
Szczęścia czy smutku – rozkoszy – cierpienia
Gdybym miał kogoś… Potęgą bym stężał.
Jedyną kobietą, którą tak naprawdę w życiu kochał, była Krystyna – mama Kazika. Jednak był to bardzo trudny związek, dlatego w „W czarnej urnie” pisze:
Słyszę Twój stłumiony głos
Mówisz słowa gorzkie przez łzy
Lecz już we mnie tylko złość
Pusta wściekłość, już nie ty
Ni nam samym, ni we dwoje zostać nam
Ni nam samym, ni bez siebie żyć
Ni nam samym, ni we dwoje zostać nam
Ni nam samym, ni bez siebie żyć
A w „Balu kreślarzy” dzieli się z nami, swoimi refleksjami w trakcie pobytu na emigracji w Paryżu:
Więc jeszcze seta, znakomicie
Padniemy, ale zgódźcie się
Że z tylu różnych dróg przez życie
Każdy ma prawo wybrać źle.
Na samym końcu książki, znajduje się skan rewelacyjnej odpowiedzi z tygodnika Odrodzenie, do którego Staszewski wysyłał swoje wiersze, w którym to redakcja zarzuca poecie młodopolskość. A co na to Stanisław? Odpowiedź znajdujemy w jednej z jego piosenek:
Tymczasem wciąż nie idzie (Idzie, lecz pod placki)
I wciąż z ogniem w policzkach starannie wertuję
Odpowiedzi wpatrzonej w własny nos redakcji
„Dobre, ale nie dla nas”
No, pewnie! wy…. zbóje!
„Samotni ludzie. Wiersze i piosenki” to dokonały zbiór twórczości, moim zdaniem, jednego z najbardziej niedocenianych poetów ubiegłego wieku. Jeżeli ktoś zna twórczość Stanisława Staszewskiego wyłącznie z płyt „Tata Kazika” i „Tata 2”, to warto, żeby sięgnął po tę lekturę, bo autor „Marianny”, jak nikt potrafił przedstawić w swoich utworach szary, ponury i bardzo smutny obraz tamtych czasów.
Opinia pochodzi z mojego bloga: www.oczytany.eu