Lotka: Kroniki z piekieł Tony Sandoval 6,6
Świetna okładka, doskonała jakoś wykonania i bardzo dobre rysunki. Historia rozgrywająca się w piekle, z grupką historycznych postaci, które wspólnie starają się z niego wydostać i towarzyszącą im piękną dziewuszką ze skrzydłami. Co mogłoby pójść nie tak?
Ano całkiem sporo. Niestety cały urok komiksu odbierają mu fabuła i narracja. Ta pierwsza jest aż nazbyt prosta. Nie chcę niczego spoilerować, więc napiszę w ten sposób: wyobraźcie sobie wszystkie najoczywistsze schematy takich opowieści. One wszystkie tam są. To opowieść, która na dobrą sprawę mogła zostać wymyślona w kilka minut. Nie ma tam nic godnego uwagi, nic refleksyjnego, zaskakującego czy stawiającego przed czytelnikiem jakiekolwiek pytania. Pod tym względem jest to bardzo prosta opowieść o Conanie Barbarzyńcy.
A narracja? Cóż, choć grafiki są cudowne, rozstawienie kadrów i tempo akcji wprowadzają tu totalny chaos. I to nie taki, jakiego życzylibyśmy sobie od piekła. Wydaje mi się, że autor w ogóle nie przemyślał tego, jak będzie się to czytać, albo miał bardzo mało czasu na stworzenie tego dziełka. Do tego dochodzą takie politowania godne zabiegi jak stawianie na pierwszy plan postaci pobocznych chwilę przed tym, jak zginą (o ile w piekle da się ginąć).
Porównałbym tę produkcję do jakiś czas temu wydanej gry „Agony”, której akcja rozgrywa się w piekle. Ona również nie zebrała zbyt wysokich ocen i wydaje mi się, że powody takiego stanu rzeczy są tożsame. Autorzy z miejsca uznali, że ukazanie przerażającej i pięknej wizualnie wizji piekła wystarczy, by zakryć miałką, niewymagającą refleksji fabułę. Otóż nie, nie wystarczy.