Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik3
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Piotr Kossowski
1
6,5/10
Pisze książki: reportaż
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,5/10średnia ocena książek autora
72 przeczytało książki autora
24 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Tygiel Piotr Kossowski
6,5
Chyba najbardziej szkodliwa rzecz, jaką przyszło mi czytać.
"Tygiel" (choć bardziej adekwatnym tytułem byłoby "UgaBuga z Warszawy podbija cztery kontynenty") Kossowskiego to przykład telegraficznego (moim zdaniem, przez przypadek usunięto kluczowe słowo STOP) zapisu przemieszczania się z jednego miejsca w jakieś inne. Piszę to z pełną premedytacją, destynacja nie odgrywa większego znaczenia a jako dowód niech posłuży fakt, że podróż od Rio De Janeiro, przez Sao Paolo (generalnie - przez Brazylię),miasta, kopalnie i dżungle boliwijskie oraz wizyta w Peru, przerzut do Chile i Argentyny zajmuje, bagatela, niewiele ponad 60 stron. (Tony'emu Halikowi zajęłoby to trzy książki). Ale cóż się dziwić, "Tygiel" liczy sobie niecałe 300 stron, a dzielny autor odwiedza Amerykę Południową, Azję Południowo -Wschodnią, Amerykę Środkową i Afrykę Południową. Trzeba wszystko opisać, brak miejsca na szczegóły. Tylko co z tych odwiedzin wynosi czytelnik? Ano na przykład to, że autor jest fachurą w każdej kwestii: a to "zarządzi" (często używane słowo przez autora) zbiórkę pieniędzy na rzecz pracującego nastolatka w kopalni wbrew nieczułym towarzyszom wyprawy, a to pełni rolę serwisanta podczas wycieczki zorganizowanej (którymi to gardzi, ale jakoś często z nich korzysta),a to "rzuci pawika" (sic!) przez okno w autobusie pełnym podróżnych, a to w Wietnamie wezmą go za szmuglera, ale autor wie, jak naprawdę powinna zachowywać się "skitrana kontrabanda". A to okrasi swoje wspomnienia wykwintnym humorem: na przykład nietrafienie w okno pustym opakowaniem po galaretce przez Indiankę, zostaje skwitowane sowizdrzalskim "na swój sposób poczęstowała mnie". W Maputo, stolicy Mozambiku, autor i jego partnerka (aaa, bo to też książka o związkach) idą do teatru. Ale, pozwolą Państwo, niech sam autor zapoda próbkę swoich możliwości literackich:
"W każdym razie idziemy do teatru. Mają grać komedię, tytuł nawet specjalnie mnie nie interesuje. Sztuka mocno zaangażowana społecznie. Wychowanie, rodzina, miłość i polityka. Jak dla mnie to wszystko jednak za ambitne".
Lubię książki podróżnicze, zwłaszcza, jeśli mam wgląd w spostrzeżenia podróżującego, jego przemyślenia i refleksje. Tu, niestety, obcowałem z cwaniakiem, którego żaden "gamoń z hotelu", "idiotka ze Szwecji", "babeczka z Lufthansy" nie oszuka, choćby nie wiem jak próbował. Cwaniakiem, który obserwacje sprowadza do stwierdzeń, że "oni" (np. Wietnamczycy) żyją w "innej galaktyce" niż "my" (czyt. Europa),ale "my" przynajmniej wiemy, ilu "ich" jest, a "oni" nie. O tempora, o Mores!
Wyśmiewając "stonkę turystyczną", stanowiącą dla Kossowskiego ucieleśnienie okropnego podróżującego, autor - paradoksalnie - sam jako taki się prezentuje, dołącza do tych, którzy "bawią" się w podróżowanie. A wszystko sprawia wrażenie wydrukowanego bloga, pisanego przez grafomana po piwie i jest na poziomie produktów filmopodobnych Patryka Vegi. I bynajmniej nie chodzi o "kontrowersyjne opinie", czy "niepoprawność polityczną" - jak podaje opis na okładce. Nie. Po prostu chamstwo pozostaje chamstwem.
Dlatego też uważam, że to bardzo szkodliwa pozycja, tym bardziej, że firmowana przez wydawnictwo Pascal.
Tygiel Piotr Kossowski
6,5
Jedno krótkie stwierdzenie: "turystyczna stonka" powiedziało mi o Autorze więcej niż wiele stron opisu Jego wojaży.
Osoby zwiedzające świat możemy bowiem podzielić na wytrawnych podróżników, za którego uważa się Autor, oraz resztę "barachła", czyli wspomnianą turystyczną stonkę. Mało jest stwierdzeń, które doprowadzają mnie do nerwicy wątroby bardziej niż ta stonka. Wybitni polscy podróżnicy nie pozwalają sobie na takie stwierdzenia, ale najwybitniejszy polski podróżnik, czyli Autor niniejszej książki - jak najbardziej tak. Ileż w tym stwierdzeniu pogardy dla innych ludzi! Tylko dlatego, że chcą i wolą wypoczywać inaczej? Mają do tego święte prawo i nikomu nic do tego!
Podróżowałam zarówno tak, jak i siak. Nie uważam, że któryś ze sposobów jest lepszy od drugiego. Jest po prostu INNY.
Wiele, wiele lat temu Bułgarzy mówili "stonka" o Polakach odwiedzających ich kraj. Wiele, wiele lat później proszą nas, żeby ich odwiedzić...
Panu Piotrowi już podziękuję. I nie życzę dalszych "sukcesów".