Najnowsze artykuły
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać1
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński7
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać12
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Witold Dworakowski
Źródło: https://www.facebook.com/pg/WitoldDworakowskiFanpage/
3
6,5/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, czasopisma
Rocznik 1989. Dolnoślązak w ogóle, wałbrzyszanin w szczególe. A także dumny użytkownik na forum literackim Weryfikatorium.
Pisze odkąd pamięta. Na klawiaturze też, bo takie czasy nastały, ale preferuje metodę kartka-długopis-fotel-koc. W efekcie powstają historie mniej lub bardziej fantastyczne, zawieszone gdzieś między sensacja, przygodą, horrorem i tajemnicą. Między „Hyperionem”, „Przestrzenią Objawienia”, Panem Samochodzikiem i „Gwiezdnymi Wojnami”. Ta ścieżka zaprowadziła go na łamy miesięcznika „Science Fiction, Fantasy i Horror” i magazynu „Esensja”. I pewnie zawiedzie w inne ciekawe miejsca. Zawsze na wiosnę włącza mu się pociąg do roweru, który trwa aż po późną jesień – wtedy trasy w stylu „660 km wzdłuż wschodniej granicy Polski” naprawdę nie są niczym dziwnym. Między jednym wypadem a drugim szwenda się pieszo po szlakach w Sudetach. Albo gra w gry. Filmy ogląda. Memy. A nawet to i owo przeczyta.https://www.facebook.com/pg/WitoldDworakowskiFanpage/
Pisze odkąd pamięta. Na klawiaturze też, bo takie czasy nastały, ale preferuje metodę kartka-długopis-fotel-koc. W efekcie powstają historie mniej lub bardziej fantastyczne, zawieszone gdzieś między sensacja, przygodą, horrorem i tajemnicą. Między „Hyperionem”, „Przestrzenią Objawienia”, Panem Samochodzikiem i „Gwiezdnymi Wojnami”. Ta ścieżka zaprowadziła go na łamy miesięcznika „Science Fiction, Fantasy i Horror” i magazynu „Esensja”. I pewnie zawiedzie w inne ciekawe miejsca. Zawsze na wiosnę włącza mu się pociąg do roweru, który trwa aż po późną jesień – wtedy trasy w stylu „660 km wzdłuż wschodniej granicy Polski” naprawdę nie są niczym dziwnym. Między jednym wypadem a drugim szwenda się pieszo po szlakach w Sudetach. Albo gra w gry. Filmy ogląda. Memy. A nawet to i owo przeczyta.https://www.facebook.com/pg/WitoldDworakowskiFanpage/
6,5/10średnia ocena książek autora
173 przeczytało książki autora
69 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Esensja nr 06/2014 (CXXXVIII)
Maciej Żytowiecki, Witold Dworakowski
0,0 z ocen
1 czytelnik 0 opinii
2014
Najnowsze opinie o książkach autora
Pani Czterdziestu Żywiołów Witold Dworakowski
6,4
Zapnijcie pasy, gdyż dzisiaj zabiorę Was na przygodę, jakiej nie było od czasów „Planety Skarbów”. Lubicie historię osadzone w kosmosie ze statkami prackimi? To ta książka będzie dla Was. Gdy tylko zaczęłam czytać ją poczułam się, jakbym na nowo była dzieckiem i dopiero co zasiadłą przed telewizorem, żeby obejrzeć wyżej wspomnianą bajkę. Byłam zachwycona i nie wiedziałam, kiedy zdążyłam połknąć książkę, więc jeśli tak jak ja kochaliście „Plantę Skarbów” i tęskniliście za nią to historia Dworakowskiego na pewno wam się spodoba.
Fabuła podzielona na opowiadania skupia się na załodze kosmicznego statku „Demeter”, która składa się z dwóch osób, pilota i inżyniera, którzy razem są w stanie dokonać rzeczy niemożliwych. Oboje różni, lecz tworzą niesamowity zespół, to właśnie o ich przygodach są opowiadania, których fabuły nie będę zdradzać 😉.
Autor podchodzi bardzo profesjonalnie do opisów statków czy sformułowań technologicznych, przez co niedoświadczony w tym temacie czytelnik może się zagubić. Skróty i zwroty mogą wprowadzić pewien zament, przez co książka może zostać źle odebrana, lecz uważam, że warto się nagimnastykować i spróbować przemóc tę niechęć. W końcu jakby nie patrzeć autor utrzymuje historię w świecie statków kosmicznych i poszukiwaczy skarbów opisywanych czasów. Plusem w tej całej sytuacji jest, że autor po tym gruncie porusza się naprawdę bardzo sprawnie i widać wiedzę, którą posiada, co tylko dodaje profesjonalizmu książce i jej dopracowaniu.
Książkę czyta się w mgnieniu oka, a jest tak za sprawą jej budowy, a mianowicie zbioru opowiadań, jak wyżej wspomniałam. Pomimo pojawiających się cojakiś czas bardziej skomplikowanych pojęć, to czytelnik nie ma problemu z odnalezienie się w wykreowanym przez autora świecie. Przez książkę się dosłownie płynie, jak statki przez kosmos 😉. Nie zabrakło w książce również relacji między bohaterami, która bardzo mi się spodobała, a w dodatku autor zakończył tak książkę, że w razie co będzie mógł kontynuować przygody z załogi.
Jak najbardziej polecam tę książkę fanom science-fiction, a w szczególności „Gwiezdnych Wojen”. Myślę, że książka nie zawiedzie, a może doprowadzić do nowego odkrycia, jak to było w moim przypadku 😊.
Za możliwość tej niesamowitej, budzącej w niektórych momentach grozę historii dziękuję Wydawnictwu Genius Creations.
Wieczny buntownik Witold Dworakowski
6,6
To nie było moje pierwsze spotkanie z twórczością Witolda Dworakowskiego. To było moje drugie spotkanie. Ale jakże się myliłam przypuszczając, że autor zaserwuje mi coś podobnego do "Pani Czterdziestu Żywiołów". No owszem, po opisie już wiedziałam, że będzie to zgoła coś innego, choć pozostającego w konwencji fantastyki, nie sądziłam jednak, że będzie tam aż tyle... różności. Ale po kolei...
***
Bohaterem "Wiecznego buntownika" jest młodziutki Heks, Szósty Filar Zakonu, który kompletnie nie rozumie dlaczego, posiadająca potężną moc psychokinetyczną, babka Rozalia go tresuje, trenuje i trzyma na mentalnej smyczy. Ma jednak dość takiego życia, dość Zakonu Czcicieli, chce prowadzić normalne życie, a przede wszystkim chce uwolnić się od rodziny i wszystkiego co wiąże go z Zakonem.
Powieść zaczyna się niezwykle ciekawie, bo oto właśnie nadchodzi kres mitycznej Atlantydy, która upada za sprawą wybuchu wulkanu zmiatającego wyspę z powierzchni ziemi (a może morza?). Zaraz potem przenosimy się do... nie, nie do czasów nam współczesnych, nie w przyszłość jeszcze odleglejszą. Przenosimy się do XV wieku. Trochę do czego innego autor mnie przyzwyczaił w poprzedniej książce i czytając jak wściekli wieśniacy gonią z widłami Heksa i jego babkę, oskarżając ich o czary... pomyślałam tylko aha...no zobaczymy co będzie dalej. A dalej było tylko dziwniej, zabawniej, jeszcze dziwniej i jeszcze zabawniej.
***
Jeżeli ktoś zapytałby mnie jaką najdziwniejszą książkę pod względem fabularnym czytałam ostatnio, bez wątpienia wskazałabym "Wiecznego buntownika". Ta książka tylko tak niewinnie się zaczyna (wiecie... te widły),później, gdy Heks ucieka spod kontroli Rozalii, robi się naprawdę ciekawie. Przyznam się, że czytałam tę książkę z dwóch powodów. Pierwszy: ponieważ zdecydowałam się ją zrecenzować i drugi: gdyż byłam ciekawa jakie jeszcze smaczki i dziwności otrzymam od autora, bo nie czarujmy się główna oś fabularna była do przewidzenia, ale to co zostało przez Witolda Dworakowskiego uplecione dookoła niej było niesamowite w swej dziwności.
Język powieści jest przyjemny, dość lekki, choć specyficzny, do którego należało przywyknąć, za dużo (przynajmniej na początku) było w tekście pytań, które trzecioosobowy narrator stawiał przed... No właśnie nie bardzo mogłam to rozgryźć? Przed samym sobą? Czytelnikiem, który w sumie sam mógł je sobie zadać, bez narzucania ich przez autora? Żeby samemu sobie uporządkować pewne sprawy? Mnie drażniły te pytania, ale to zapewne kwestia gustu.
Bez dwóch zdań mocną stroną "Wiecznego..." jest humor, szczególnie słowny. Postaci między sobą prowadzą gry słowne i przekomarzania, których nigdy nie mam dość i niejednokrotnie podśmiewywałam się po nosem podczas czytania.
Co się tyczy bohaterów to jest ich baaardzo dużo, ciut za dużo jak dla mnie i początkowo troszkę mi to przeszkadzało. Akcję powieści śledzimy z perspektywy kilku grup i w pewnym momencie tak się zaczytałam w perypetiach pirackiego kapitana Bezbrodego z brodą, że zapomniałam o Heksie ;) Same miejsca akcji także są zróżnicowane: europejskie miasta i wsie, przedstawione na miarę tamtych czasów (czyli smród, bród i ogólne ubóstwo); mityczne miasto Urland położone gdzieś w Alpach(co prawda Heks poznaje je niejako od dołu, ale w samym mieście także zawitamy),ocean pomiędzy Europą, a Podwójnym Kontynentem i jeszcze kilka ciekawych miejscówek.
***
Podoba mi się to w jaki sposób autor zaczerpnął z przeszłych wydarzeń, jak je sobie w głowie przekształcił, odkształcił i opisał. "Wieczny buntownik" był takim ciasteczkiem z niespodzianką, o oryginalnym, ciekawym smaku, którego smak pozostaje na długo.
Scen walk jest soczyście dużo, bohaterowie toczą liczne potyczki i to nie tylko na szable, noże czy kusze, ale i lepszy, bardziej współczesny sprzęt. Mówiąc szczerze sceny pojedynków napisane są dynamicznie i proste do wyobrażenia sobie. Dodatkowo opisy są krótkie, rzeczowe, ale jednocześnie barwne i klarowne.
***
Tak skupiłam się na przeżywaniu przygód Heksa i pozostałych bohaterów, wyświetlaniu na ekranie wyobraźni coraz to nowych sceny walk, niejednokrotnie wręcz prawdziwych bitew, że nie myślałam o szukaniu drugiego dna, tego o czym tak naprawdę ta powieść jest. I wiecie co? Tak bez zastanowienia to powiem, że o zemście i szukaniu odpowiedzi na pytanie: dlaczego? A po zastanowieniu... że o zemście i szukaniu odpowiedzi na pytanie: dlaczego?, ale także żądzy władzy tak wielkiej, że nie liczy się w dążeniu do niej nie tylko sama jednostka, ale czasem i całe społeczeństwo, wykorzystywaniu słabszych do swoich celów i eksterminacji w imię pozyskiwania nowej przestrzeni życiowej.
***
Podsumowując, po początkowym uczuciu zaintrygowania leciałam siłą rozpędu spowodowanego tym co też autor jeszcze wymyślił. A wymyślił dużo i różnorodnie. Tak właściwie, to za dużo i za różnorodnie, na szczęście powieść uratował humor i dialogi dodające lekkości fabule.
Musiałam także przywyknąć do sposobu narracji, ale po pewnym czasie, kiedy wracałam do świata Heksa, kompletnie mi to nie przeszkadzało, a nawet na swój sposób podobało. Serio. Opisy były świetne :)
Przygoda, alternatywna rzeczywistość, różnorodne lokacje, dynamiczna akcja, zabawne dialogi, ciekawi bohaterowie, praktycznie brak wątku romantycznego to wszystko dostaniecie na 532 stronach drobnym drukiem "Wiecznego buntownika"
Dla mnie była to niecodzienna i zaskakująca przygoda. I podobała się mi się dużo bardziej niż wcześniejsza powieść tego autora.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Genius Creations.