Przed kim uciekamy, Mamo? Perihan Magden 5,7
ocenił(a) na 34 lata temu Kim są: dziwna, nerwowa kobieta i jej piękna, może trzynastoletnia córka, jakby celowo ubierana tak, by wyglądać na młodszą? Z jakiego powodu muszą ciągle zmieniać kraje i hotele? Dlaczego podróżują bez bagażu, za każdym razem kupując ubrania i zabawki, które potem zostawiają? Jacy „oni” rzekomo je ścigają? Czego tak bardzo boi się jej matka? Co zdarzyło się w przeszłości? Wstrząsające studium paranoi, wyobcowania i toksycznych stosunków matki z córką.
(opis wydawnictwa)
Po raz pierwszy zdarzyło mi się wykorzystać w recenzji opis wydawnictwa by przedstawić Wam zarys fabuły. Miałam nadzieję nigdy tego nie zrobić, ale nie miałam wyjścia, bo... nie mam zielonego pojęcia o czym jest ta książka. Pożyczyłam ją od siostry jako jej ulubioną, a przynajmniej jedną z ulubionych powieści. Jestem w stanie w pewnym stopniu zrozumieć co jej się w tej historii podoba, ale... Nie, chyba jednak nie rozumiem. Co to, do jasnej cholery, było?
Nie wiem nawet co napisać. Ok, zacznijmy od akcji, bo tu sprawa jest prosta. Tu akcji po prostu nie ma. Jedyne, co się dzieje w tej książce, to przenosiny z jednego hotelu do drugiego, które za każdym razem wyglądają tak samo. Och, spóźniony spojler alert, bo właśnie opowiedziałam Wam całą fabułę. Poważnie. W tej książce nic się nie dzieje. Ile można czytać o tym, że matka z córką w pośpiechu opuszczają hotel i meldują się w kolejnym, a potem córka idzie popływać? Ok, może kilka stron. Ale na litość boską, nie ponad 200!
W opisie czytamy, że ma to być studium paranoi. Cóż, paranoję (albo może raczej odpowiednie grzybki) to miała co najwyżej autorka. Szkoda, że zanim się wzięła za pisanie, nie przeczytała "Zbrodni i Kary" - może wtedy wiedziałaby jak się pisze studium chorego umysłu. Bo to jest kpina a nie studium paranoi. Nie można w ten sposób określić ciągłego majaczenia córki i matki o byciu "księżycową jednością" (cokolwiek to znaczy) i o tym, że córka jest "małą Bambi" swojej matki. Tak, chodzi o jelonka Bambi. Nie sprawdzałam, ale mogłabym się założyć, że te dwa sformułowania występują na co drugiej stronie. Jak nie częściej. Ot, całe studium. Problemem jest to, że nie ma tu żadnej zmiany. Nie wiemy dlaczego umysł matki popadł w chorobę, nie widzieliśmy jak się w niej pogrążał, widzimy tylko jak już chory bredzi od rzeczy, a jego stan się nie zmienia przez całą powieść. W dodatku nie jest wystawiany na żadne bodźce, nie widzimy jego reakcji na różne sytuacje. Mamy jedynie brednie o księżycowej jedności powtarzane w nieskończoność. Bez sensu.
Bez sensu jest tutaj właściwie wszystko. Chronologia jest... nie, chronologii nie ma. Nie istnieje. Nie wiemy przed kim matka z córką uciekają, nie wiemy co zmusiło je do ucieczki, nie wiemy jak udaje im się uciekać tak długo. Nie wiemy co tak właściwie zmienia zakończenie. To mógł być jedyny w miarę interesujący punkt tej historii, ale niestety książka się urywa zanim zdążymy się dowiedzieć czegokolwiek. Z resztą nie wiem czy po 200 stronach nudy byłam jeszcze w ogóle ciekawa odpowiedzi na te wszystkie pytania. Może gdyby był tu jakikolwiek suspens, byłoby inaczej. Ale nawet tej podstawowej cechy każdego thrillera nie udało się autorce umieścić w swoim dziele. Smutne.
Nuda, nuda, jeszcze raz nuda. Zero akcji, zero napięcia, właściwie zero czegokolwiek. Totalny niewypał. Gdyby tę książkę ścisnąć do 15 stron i dopisać 200 kolejnych dalszej historii, byłoby ok. Ale w obecnej formie - nie jest ok. Strata czasu, ale na szczęście powieść jest tak krótka, że tego czasu nie straciłam dużo. Siostra, ja wiem, że lubisz takie paranoiczne klimaty, ale nie mam pojęcia co widzisz w tej konkretnej książce. Są tysiące lepszych. Nie polecam.