Najnowsze artykuły
- ArtykułyUwaga, akcja recenzencka. Weź udział i wygraj powieść „Fabryka szpiegów“!LubimyCzytać1
- ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant18
- Artykuły„Rękopis Hopkinsa”: taka piękna katastrofaSonia Miniewicz2
- ArtykułyTrzeci sezon „Bridgertonów” tuż-tuż, a w Świątyni Opatrzności Bożej niecodzienni gościeAnna Sierant4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jim Fern
9
5,9/10
Pisze książki: komiksy
Urodzony: 23.11.1964
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,9/10średnia ocena książek autora
316 przeczytało książki autora
166 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Suicide Squad (Oddział Samobójców): Zderzenie ze ścianą
Jim Fern, Patrick Zircher
5,7 z 23 ocen
46 czytelników 3 opinie
2017
Transformers 6/1993
Jim Fern, Simon Furman
Cykl: Transformers (tom 15)
6,0 z 3 ocen
7 czytelników 0 opinii
1993
Batman 5/1993
Louise Simonson, Jim Fern
Cykl: Batman (tom 30)
6,1 z 10 ocen
22 czytelników 1 opinia
1993
Jack of Fables, Vol. 8: The Fulminate Blade
Cykl: Jack of Fables (tom 8)
3,0 z 1 ocen
5 czytelników 0 opinii
2011
Najnowsze opinie o książkach autora
Suicide Squad (Oddział Samobójców): Zderzenie ze ścianą Jim Fern
5,7
Ta i więcej recenzji na geeklife.pl
Zapraszam :)
Tomik składa się z zeszytów Suicide Squad #24-30 oraz Suicide Squad: Amanda Waller #1.
Pierwszy zeszyt nosi tytuł Ofiary burzy i opowiada zamkniętą historię, w której główne skrzypce gra Amanda Waller. Samolot, którym Waller wraz z grupą żołnierzy eskortuje doktora Algota Issena – genetyka ze Wschodniej Europy zostaje zestrzelony. Celem okazuje się doktor Issen, człowiek maczający palce w eksperymentach genetycznych mających na celu tworzyć metaludzi został zwerbowany przez Amerykanów, co naraziło go na zemstę swoich byłych podopiecznych, którzy zerwali się ze smyczy.
Ofiary burzy to rewelacyjna historia. Całość rozgrywa się na małej połaci terenu, gdzie rozbitkowie próbują umknąć żądnemu zemsty Krigerowi. Kriger potrafi absorbować energię, przez co nie bardzo trudno zrobić mu jakąkolwiek krzywdę. Fajnie zobaczyć Amandę Waller do tej pory sprytnie wysługującą się mięśniakami w sytuacji, gdzie sama musi sięgnąć po broń i walczyć na śmierć i życie. Naprawdę kapitalny rozdział.
Kolejne zeszyty wchodzące w skład Suicide Squad #24-30 opowiadają wielorozdziałową historię. Thinker, niesamowicie inteligentny umysł, zamknięty w schorowanym, wątłym ciele postanawia przejąć władzą w więzieniu Belle Reve. Podszywając się pod Waller werbuje część Oddziału Samobójcow, by pomogli mu zdobyć nowe ciało i bardzo potężną broń. Tymczasem znajdująca się na terenie więzienia Waller kontaktuje się pozostałymi członkami drużyny i prosi ich o pomoc.
Bałem się trochę, że zebranie tylu złoczyńców uczyni z tego przerost formy nad treścią. Z jednej strony skazańcy walczący między sobą, z drugiej dwa oddziały Suicide Squad stające sobie na drodze, a gdzieś tam Thinker i Waller. Bałem się, ale się udało. Przedstawiona przez Matta Kindta historia ma ręce i nogi, a nawet potrafi zaskoczyć sprytnymi zwrotami akcji. Thinker okazuje się świetnym przeciwnikiem, a jego pomysły niekiedy przyćmiewają plany Jokera, którego od zawsze uważałem za mistrza przebiegłości w uniwersum DC.
W drugim tomie Suicide Squad pierwsze skrzypce gra Amanda Waller i postaci mniej znane osobom śledzącym filmy. King Shark, Power Girl, Steel, Warrant i Nieznany Żołnierz to tylko niektóre z ksywek jakie przyjdzie nam spotkać w komiksie. Niemniej nie mogło zabraknąć Harle Quinn, Bumeranga i Deadshota. Jednak ich role ograniczono do minimum i gdyby nie kilka komediowych występów Bumeranga zupełnie bym ich nie zauważył. Co ciekawe dość ważną rolę otrzymał James Gordon czyli bardzo inteligentny przestępca i syn komisarza Gordona, wieloletniego przyjaciela Batmana. Czy Uniwersum DC ma bardzo bogatą galerię postaci, więc dobre pokierowanie tymi osobliwościami pozwaliło tworzyć angażującą historię.
Bardzo cieszy spójna kreska. Amanda Waller w tej wersji to wysportowana, młoda i szczupła kobieta, natomiast reszta postaci jest bliska klasyce. No może oprócz Harley Quinn, która wygląda jak demoniczna wersja pani z dzielnicy czerwonych latarni. Dużo bardziej odpowiada mi jej design z gier Rocksteady (Arkham Knight) i zeszłorocznego filmu. Ale coż, jak się nie ma co się lubi…
Jak oceniam Suicide Squad: Zderzenie ze ścianą? Bardzo, bardzo dobrze. Natłok bohaterów w żadnym stopniu nie przeszkadza fabule i nie odrzuci osób nie śledzących komiksowych światów. Bardzo dobry, pełen akcji komiks, który udowadnia, że Suicide Squad ma w sobie wielki potencjał. Zostaję z serią na dłużej!
Batman 5/1993 Louise Simonson
6,1
Azjatyckie sztuki walki i cyberzagrożenie. Pierwsza połowa to zakończenie historii „Strefa cienia”, gdzie Batman postanawia ostatecznie rozwiązać problem sir Edmunda Dorrance’a. Z kolei w „Grze umysłów” z Arkham ucieka profesor Powder, a na ulicach Gotham zaczynają pojawiać się różne stwory i maszyny rodem z gry wideo.
Finał „Strefy cienia” to przede wszystkim pokaz umiejętności fizycznych Batmana. Walka zarówno z członkami Ghost Dragons, jak i z samym sir Edmundem jest bardzo spektakularna. Podobało mi się, że Batman musi również wykazać tu się sprytem, by zdezorientować przeciwnika. Natomiast Dorrance okazuje się zaskakująco honorowym wojownikiem, ale przy tym dalej nie waha się poświęcać życia własnych ludzi. Trochę szkoda, że Robin nie odegrał tu większej roli, szczególnie że to jego dotyczy ta cała afera. Jedynie pod sam koniec ma krótką scenę walki. Przez większość czasu głównie spiera się z Alfredem. Również wątek współpracy Gordona z policją Chinatown jest zbyt zmarginalizowany. Ogólnie jednak jest to całkiem przyzwoite zakończenie.
Podobnie jak w poprzednim numerze w tej historii rysuje Tom Lyle. Sceny akcji w jego wykonaniu są całkiem dynamiczne i szczegółowe. Szkoda, że w bardziej spokojnych momentach wyraźnie widać pewne niedoróbki warsztatowe, jak niezamierzone zrobienie ze wszystkich bohaterów Azjatów.
Historia „Gra umysłów” jest początkiem dłuższej opowieści, której kontynuacja nie została opublikowana w następnym numerze. Zarówno profesor Powder, jak i cybernetyczne zagrożenie są bardzo tandetne i niezamierzenie śmieszne. Przypomina to typową historię z jakiegoś serialu dla młodzieży, gdzie gra wideo ożywa. Pojawia się tu pewien zwrot akcji, ale jest on dosyć przewidywalny. Na dodatek reszta bohaterów poza Batmanem zachowuje się zaskakująco nierozsądnie, ale być może było to zamierzone. Tę część numeru mogę polecić jedynie czytelnikom mającym sentyment do komiksów z lat 90. dotyczących wirtualnej rzeczywistości.
Tutaj za rysunki odpowiada Jim Fern. Jego rysunki są bardzo kanciaste, a postacie wyglądają bardzo nienaturalnie. Jedynie całkiem dobrze wychodzi mu rysowanie maszyn stworzonych przez wirtualną rzeczywistością.
Pierwsza połowa numeru to całkiem przyjemna historia sensacyjna w stylu filmów kopanych z epoki VHS. Druga to niestety festiwal tandety z dosyć brzydkimi rysunkami. Mogę więc polecić tylko pierwszą historię.