Najnowsze artykuły
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
- ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński8
- ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Dardan Gashi
1
7,1/10
Pisze książki: reportaż
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
134 przeczytało książki autora
197 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
W służbie dyktatora Ingrid Steiner-Gashi
7,1
Jeżeli coś można napisać o tej książce, a właściwie o jej bohaterze to, że uzupełniają inne opowieści. Tych, którzy uciekli z tego obozu koncentracyjnego. Wcześniej czytałem wspomnienia ludzi z "niższych kast“, tych którzy byli na dnie tego szamba, KRL-D. Tutaj mamy uciekiniera, który był związany z systemem ucisku, którego ojciec był" pierwszej krwi" i który w pewnym sensie pozostał komunistą z Koreii. Uwidacznia to jego język gdy przeklina ród Kimów, mówi tak jak ich propaganda. Uciekając i później ukrywając się w Austrii zyskał wolność osobistą ale pozostał sam, przeraźliwie sam.
Swoją drogą im okrutniejsza i wszech ogarniająca dyktatura tym więcej nadaje sobie przymiotników ludowych i demokratycznych.
W służbie dyktatora Ingrid Steiner-Gashi
7,1
Chociaż od wielu lat zbieram i oglądam wszystkie filmy dokumentalne o Korei Północnej, które zostały przetłumaczone na nasz język, to dopiero pierwsza książka o tej tematyce, jaką przeczytałem. Nie spodziewałem się niczego nowego, a raczej potwierdzenia faktów, które już znałem, jednak praca wykonana przez dwójkę austriackich dziennikarzy przeszła moje oczekiwania, dostarczając ogromną ilość nowych faktów, o których nikt poza dysydentem będącym niegdyś częścią elity władzy, nie mógł zdać relacji Zachodowi.
Jako że Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna jest krajem zamkniętym przed światem w sposób absolutnie wyjątkowy w skali globu, każdy nowy fakt o życiu poza granicami tego totalitarnego państwa jest istotny. Kim Dzong Riul ukrywający się w Austrii od 1994-go roku, w roku 2010-tym postanowił się ujawnić. Sprawą trudną z punktu moralności jest ewentualny skutek takiego ujawnienia się. Do roku 2010-go możliwym było udawanie, że w 1994-tym roku doszło do porwania albo zabójstwa, ale po ujawnieniu prawy, o ile rodzina dysydenta jeszcze żyła, lepiej nie myśleć, jakie wówczas czekały ich wszystkich represje ze strony północnokoreańskich władz.
Nie potrafię wskazać najciekawszych wątków książki, bo większość jest równie wciągająca, chociaż opowieść nie zaczyna się specjalnie obiecująco. Po wprowadzeniu autorki, krótkim opisie tego, jak w ogóle doszło do jej zainteresowania się tematem, zostajemy wrzuceni właściwie w środek akcji. Tutaj można się nieco zniechęcić, bowiem nie wiemy niemal nic o przeszłości głównego bohatera naszego reportażu, a przede wszystkim nie jesteśmy jeszcze w stanie zaangażować się emocjonalnie w dziejące się wydarzenia. To zaczyna się zmieniać dopiero, kiedy autorzy przedstawiają nam zwięźle najważniejsze fakty z historii Korei, cofając się w czasie nawet o setki lat. Robią to bardzo zgrabnie, biorąc pod uwagę, że nie mogą poświęcać temu wystarczająco dużo miejsca w relatywnie krótkiej książce. Te historyczne opisy zachęciły mnie do zapoznania się historią regionu i zamierzam kiedyś zabrać się za tego typu lektury, bowiem gdzieś tam może leżeć odpowiedź na pytania o relacje nie tylko między obiema Koreami, ale w ogóle sytuację polityczną w regionie azjatyckim.
Ta historia o kraju i jego wrogach, która przecież tak bardzo przypomina naszą polską historię rozbiorów Rzeczpospolitej, umiejętnie zostaje poprowadzona do początków życia Kim Dzong Riula, jego biednej rodziny i ich losów przed i po II Wojnie Światowej, ale także podczas Wojny Koreańskiej i tworzenia się komunistycznego państwa – do budowy fundamentów którego przyczyniła się rodzina Kim Dzong Riula. Właściwie od tego momentu książka powinna podnieść ciśnienie każdemu zainteresowanemu historią, bowiem opis wydarzeń historycznych przez opowiadającego swoją historię dziennikarzom jest bezcenny. Nie mówimy o kolejnych relacjach żołnierzy, epatowaniu okrucieństwem w obozach pracy, ale o życiu i śmierci w Korei widzianej oczyma dziecka, a później nastolatka wchodzącego brutalnie w dorosłość – młodego Riula trującego ptaki, aby wyżywić rodzinę, a przede wszystkim o tym, co skłaniało takich jak on do przystąpienia do partii komunistycznej i uwierzenia w ten chory system. Odpowiedzi nie są takie oczywiste i są one jednym z najjaśniejszych punktów książki. Dla samego tego wątku warto sięgnąć po ten tytuł.
Ta opowieść o młodości i dorosłości Kim Dzong Riula płynnie przechodzi w moment przygotowania do ucieczki, do akcji zniknięcia – niczym w filmach o agentach wywiadów – i do samej ucieczki. Te rozdziały czyta się jak najlepszy kryminał. Zamiast ogólnych opisów, skupiamy się na szczegółach, bo owe szczegóły decydowały wtedy o życiu lub śmierci Riula. Podziwiam przywiązanie do szczegółów opowiadającego – jak niesamowicie przygotował się do swojego zniknięcia, perfekcyjnie maskując swoje emocje będąc po raz ostatni w swoim kraju, rozmawiając z rodziną i pewnym niezwykle przekupnym celnikiem. Cała radość z czytania tkwi w takich właśnie szczegółach, których nie poznamy w żadnym filmie dokumentalnym.
O sposobie działania dyktatury dwóch pierwszych Kimów powstały dziesiątki filmów, więc fakty o okrucieństwie założyciela KRDL i hipokryzji jego syna są szerzej znane. Jednak czymś innym jest posłuchać opisów gadających głów w National Geographic, a czym innym jest przeczytanie relacji wysoko postawionego urzędnika prosto z miejsca spotkań międzynarodowych – także w posiadłościach obu dyktatorów. Chyba najtrudniej uwierzyć w tę niewyobrażalną dysproporcję zamożności między nie tylko głodującym obywatelem wsi albo nawet miasta i skrajną rozrzutność władcy, ale w to, że nawet ekipa trzymająca się blisko samego dyktatora, będąca zaufaną elitą, sama mogła doznawać głodu, widząc przecież, że ich dowódca pławi się w nieprzyzwoitym luksusie. Ciekawe, że nigdy nie doprowadziło to do buntu. System zdaje się być niemal perfekcyjnie domknięty. Komentarze autorów książki „W służbie dyktatora. Życie i ucieczka północnokoreańskiego agenta” słusznie podkreślają, że w interesie nie tylko samej dyktatury jest utrzymanie obecnego stanu rzeczy, ale także żadnemu z krajów zaangażowanych w politykę regionu, a w tym sąsiadom, nie zależy na zmianie, która mogłaby się skończyć krwawo albo co najmniej katastrofą z wygłodniałymi imigrantami zalewającymi Koreę Południową.
Kim Dzong Riul pomimo niebywałej jak na warunki kraju komunistycznego kariery, w której szczęście i dobre dla systemu rodzinne korzenie pomogły mu w awansach, a na które to awansy zasłużył bardzo ciężką pracą i lojalnością w stosunku do władzy, nigdy nie mógł być pewny swojego jutra. Kluczowe w książce są jego zwierzenia na temat zwątpienia w system. Czy jest patriotą, będąc wiernym dyktatorowi, czy raczej jest nim, kiedy solidaryzuje się z cierpiącymi biedę rodakami? Studiując w Austrii nie mógł nie zauważyć różnicy poziomu życia i wolności w obu krajach i nie mógł o tym wciąż nie myśleć.
Książka jest w większości czymś na kształt dziennikarstwa śledczego, stąd dostajemy sporo nazwisk, firm zaangażowanych w nielegalny handel z rządem Korei Północnej. To są jednak rzeczy o tyle mniej istotne od całej reszty, że od 1994-go roku do 2010-go, większość (jak nie wszystkie) te sprawy zapewne się przedawniły. Zostaje jedynie twardy dowód na nielegalną działalność i to, że nie ma takiej bramy, jakiej nie sforsuje osiołek obładowany złotem. Jednak tego wszystkiego domyślaliśmy się już wcześniej. Mnie najbardziej interesowały opowieści o życiu głównego bohatera i to od lat najmłodszych, po jego dorosłość.
Dysydent przypomina nam o wolności, której na co dzień mieszkaniec tzw. Zachodu może nie dostrzegać i nie doceniać. Choć mieszkał przez lata bardzo skromnie, cieszył się najmniejszymi rzeczami, które w jego kraju były nie do pomyślenia. Co istotne, Kim Dzong Riul nie usprawiedliwia się, nie rozgrzesza. Świat widziany jego oczami nie jest taki czarno-biały, jak nam się może wydawać, kiedy patrzymy z daleka na filmy dokumentalne o Korei Północnej. Podoba mi się podejście dziennikarzy do opisu sytuacji politycznej w Korei Północnej. Brak tutaj infantylnych komentarzy w amerykańskim stylu, jak te robione na polityczne zamówienia programy dokumentalne. Młody człowiek widzący śmierć i bombardowanie jego miasta przez Amerykanów, mierzący się ze śmiercią głodową i nieludzko ciężką pracą, mający do wyboru niewiele ścieżek życia, nie będzie patrzył na świat tak jak inni. Ostatecznie, ponieważ książka została ukończona jeszcze przed objęciem władzy przez Kim Dzong Una, Kim Dzong Riul miał nadzieję, na upadek systemu. Nie przewidział, że nowy przywódca przytrzyma swój naród za mordę i nie nastanie żadna zmiana poza kadrową.
Bezcenna książka dla każdego zainteresowanego sytuacją w tym wyjątkowym w stali globalnym kraju, co dobrze oddaje opis książki, że jest to opowieść o „rzeczywistości tak surrealistycznej, że nawet tym, którym nieobce są totalitarne stosunki, wydaje się relacją z innej planety”. Dodatkowym atutem są autentyczne zdjęcia i dokumenty, które zdający relację Kim Dzong Riul zabrał ze sobą podczas ucieczki. Wielką zaletą książki jest taki sposób przedstawienia tej historii, że mogą po nią sięgnąć osoby przypadkowe i nie będą się nudzić ani czuć niewtajemniczonymi w realia polityczne.