Turysta. Nowa teoria klasy próżniaczej Dean MacCannell 6,3
ocenił(a) na 73 lata temu Książka wydana w połowie lat 70. XX wieku, a więc bez mała 50 lat temu, ale zawierająca w sobie wiele cennych wskazówek na temat rozwoju turystyki na świecie. W tytule swojej pracy Dean MacCannell nawiązuje do klasycznej pracy Thorstaina Veblena, w której omówiony został wpływ „klasy próżniaczej” na losy świata. Tym samym autor sugeruje, że współczesny turysta jest nową odsłoną tejże klasy – skupionym na pochłanianiu doświadczeń „nomadem”, dla którego cały świat przybiera kształt turystycznej atrakcji. Książka amerykańskiego socjologa jest wnikliwą, choć momentami nieco mętną analizą nowoczesnej turystyki. Oczywiście określenie „nowoczesna” odnosi się do czasu napisania książki, gdyż aktualnie skala rynku turystycznego zdaje się być nieporównywalna z tym, co mógł obserwować autor w czasie pisania „Turysty”. Tanie linie lotnicze, biura podróży, sieci hoteli, Internet, media społecznościowe i rynek reklamy – to wszystko wyniosło turystykę do jednego z najważniejszych obszarów współczesnej gospodarki, generującego ogromne sumy pieniędzy. Było tak do czasu, aż mikroskopijny wirus włożył kij w szprych solidnie rozpędzonej maszynerii globalnego biznesu. Nie ma jednak wątpliwości, że to tylko tymczasowa przerwa, bo współczesny człowiek nie może już żyć bez turystyki.
W książce MacCannella znajdziemy sporo naprawdę ciekawych analiz nowoczesnej turystyki. Oczywiście miłośnicy podróżowania mogą poczuć się urażeni, jakoby stali się oni nowym wcieleniem klasy próżniaczej, ale myślę, że uważna lektura pozwoli zrozumieć intencje autora. Nowa klasa próżniacza to klasa turystów pędzących za wrażeniami – klasa opisana przez Veblena gromadziła i marnotrawiła dobra na pokaz, klasa MacCannella gromadzi dobra na podróże, aby poprzez nie prowadzić nowoczesną formę życia na pokaz. Co najciekawsze, MacCannell w czasie pisania swojej pracy zapewne nie przypuszczał, że powstanie coś takiego jak social media, które staną się akceleratorem transformacji turystki z klasycznego „okresu przemysłowego”, gdy przedstawiciele klasy średniej na własną rękę organizowali bliższe lub dalsze wyjazdy turystyczne, w turystykę nowoczesności, gdzie profesjonalne biura podróży oferują setki kierunków turystycznych eskapad. Wystarczy wybrać kierunek, zapłacić i wyjechać. A potem „pokazać” swoje doświadczenie wszystkim zainteresowanym. Nie oznacz to oczywiście, że ten pierwszy typ turystki całkowicie zanikł, ale jednak bez wątpienia ustąpił miejsca gigantycznej komercjalizacji podróżowania.
Inną ciekawą kwestią poruszaną przez autora jest dogłębna analiza atrakcji turystycznej. Czym jest? Jak się ją tworzy? Dlaczego chcemy coś oglądać? Posługując się własną terminologią „oznacznika” i „widoku”, MacCannell pokazuje proces powstawania atrakcji turystycznej, która musi być ciągle w trakcie tworzenia. Oczywiście, tzw. klasyczne atrakcje (Luwr, piramidy, Wielki Mur itp.) zapewne nigdy nie wyjdą z mody, ale współczesny turysta coraz częściej potrzebuje wyróżników. Nie może być tam, gdzie byli wszyscy, musi dotrzeć tam, gdzie nie było przed nim nikogo. Ściągnie tym samym za sobą tłumy naśladowców, a atrakcja utraci swoją wyjątkowość. Trzeba będzie stworzyć nową. Jeśli kogoś interesował, dlaczego współczesne gwiazdy i wszelkiej maści celebryci chwalą się swoimi urlopami w tropikach, to warto zastanowić się nad opisanym w książce procesem oznaczania atrakcji turystycznej. Miejsce turystyczne, choć bardzo piękne, samo w sobie może nie stanowić atrakcji. Dopiero oznaczenie przez „znanych” sprawi, że stanie się ono również atrakcyjne w oczach innych. Każda klasa czy też grupa społeczna ma swoje oznaczniki – dla bogaczy będą to gwiazdy z pierwszych stron gazet/portali internetowych, dla mniej zamożnych – znajomi i przyjaciele, a dla biednych – no cóż, biedni nie podróżują, chyba że za chlebem. Tak jak czynili to przez setki i tysiące lat. Tylko nowoczesność i dobrobyt sprawia, że człowiek może stać się turystą.
Warto zaznaczyć, że tak rozumianą turystykę nie należy traktować jak zjawisko negatywne. Co prawda turysta podczas zwiedzania może mieć marne pojęcie o tym, co ogląda, i na co patrzy, może nie czuć żadnego związku z daną atrakcją, ale jednak podróżując, przełamuje odwieczny podział na my-oni, dobrzy-źli, nasi-obcy (s. 63). Podróżując, stajemy się obywatelami świata. Dostrzegamy innych, przeszczepiamy kultury, tworzymy więzi wzajemności. Nowoczesny turysta, choć wyalienowany w swoim miejscu życia (autor w swojej analizie wychodzi ze stanowiska marksistowskiego),szuka autentyczności w podróżach. To echa odwiecznego ideału człowieka o starych, dobrych czasach, o złotym wieku i ludziach żyjących w prostocie i „szczęśliwości”. Tego typu wizje to także przedmiot turystycznej atrakcji, prowadzący jednak do utrwalania reliktów kulturowych dla celów wyłącznie turystycznych (proces ten również opisuje autor w swojej książce).
Na koniec jeszcze jedna refleksja. MacCannell napisał: „Coraz częściej wytwarza się i sprzedaje czyste doświadczenie, które nie pozostawia śladów materialnych” (s. 33). Oto jest wyjaśnienie upadku marksistowskiej wizji dziejów. Towar, rozumiany jako materialny wytwór pracy robotnika, szybko przestał być wyznacznikiem szczęścia człowieka. Prosty towar jest odpowiedzią na proste potrzeby. Robotnik epoki Marksa mógł go pożądać i pragnąć, jako niezbędnej podstawy do egzystencji. Tak rozumianego towaru pożądać będzie każdy człowiek cierpiący jakikolwiek niedostatek na poziomie zaspokajania codziennych potrzeb. Nowoczesność sprawiła jednak, że towar pierwszej potrzeby stał się jeśli nie powszechny, to bardzo łatwo osiągalny. Dlatego też nowoczesność musiała zacząć sprzedawać produkt oferujący coś więcej, oferujący doznanie i doświadczenie. Szczytem tak rozumianej produkcji jest turystyka, która oferuje swoim nabywcom czyste doświadczenie miejsca i czasu, które następnie można wykorzystać do budowy własnej pozycji w społeczeństwie. Tym właśnie jest nowoczesna turystyka z jej całą otoczką marketingową. Można zapytać nieco prowokacyjnie – czy to nowe opium dla mas? Polecam świetny epilog, napisany przez autora w 1998 roku, stanowiący świetne uzupełnienie treści pracy.
Tak, książka MacCannella nie jest łatwą lekturą. Wymaga naprawdę dużego skupienia i uwagi. W zamian oferuje jednak ciekawą teorię, którą można bez trudu przetłumaczyć na współczesność. Rzecz godna polecenia.