Mała Margaret McPhee dużo czasu spędzała w swoim własnym,wyimaginowanym świecie. Jej rodzina zawsze powtarzała, że z tego wyrośnie. Teraz McPhee stąpa twardo po ziemi, ale w duszy pozostała romantyczką, co stara się przekazać swoim czytelniczkom. Pierwsze dwa rękopisy McPhee były wielokrotnie odrzucane przez wydawców, ale nie poddała się. I słusznie, bo kolejne powieści przyniosły jej ogromny sukces i uznanie w świecie autorów romansów.
Dominik Furneaux, Książę Arlesford, doznał szoku, gdy w domu uciech, spotkał swoją dawną miłość, która 6 lat wcześniej złamała mu serce.
"Miał do czynienia z kobietą, którą kochał i która tak boleśnie zdeptała młodzieńczą miłość, a mimo to nadal jej pragnął."
Arabella sprzedała już wszystko co miała by ona i jej najbliżsi mieli co jeść. Nie zostało jej już nic, oprócz jej ciała. Nie mając wyjścia, godzi się na zostanie metresą księcia, wiedząc że musi chronić swoją tajemnicę oraz swe serce przed mężczyzną, który przed laty ją niewyobrażanie zranił.
"Dawniej skradł jej serce i pozbawił dumy. Teraz gra toczyła się o znacznie wyższą stawkę."
Oboje wiedzą, że nie da się zapomnieć i wymazać przeszłości a tego, co się wydarzyło nie można już naprawić.
Rewelacyjnie napisany i typowy dla gatunku romans historyczny w sam raz dla jego miłośniczek. Gdyby nie to, że nieco zaczęło mi się służyć w pewnym momencie, byłoby 9 :)
Mała ilość gwiazdek niech nikogo nie zmyli, bo to tylko takie sobie czytadełko, o znanym schemacie. Lektura bezproblemowa. Daje zajęcie, za bardzo nie odmóżdża, wzruszyć się pozwoli, ma pozytywne zakończenie no i nie trzeba pamiętać, gdzie się skończyło (w mojej pracy ma to duże znaczenie).
Dodatkowym walorem jest układanie tych opowiastek w cykl - dziś ten bohater, w kolejnym tomie któraś z postaci drugoplanowych. Lubię takie rzeczy czytać.
No i te kobitki, wiotkie jak trzcina, a jednak głębiej takie monolityczno - feministyczne (w rozumieniu p. Alutki z popularnego rodzinnego serialu:))