Głos Lema Paweł Paliński 6,6
ocenił(a) na 57 lata temu Pomysł zebrania w jednym tomie opowiadań utrzymanych w stylistyce utworów Stanisława Lema jest niewątpliwie świetny i wydawałoby się, że jego realizacja będzie prawdziwą gratką dla wszystkich miłośników twórczości pisarza.
Niestety, po trzech pierwszych opowiadaniach, w miarę udanie łączących własne ja autorów z inspiracją płynącą z twórczości Lema, coraz bardziej staje się jasne, że spora cześć zebranych opowiadań jest niewolniczo wtórna lub po prostu zbyt słaba, by sprostać wymaganiom związanym z umieszczeniem ich w tego rodzaju antologii. Po wspomnianych utworach Krzysztofa Piskorskiego, Rafała Orkana i Wawrzyńca Podrzuckiego następuje bowiem gwałtowny spadek jakości – w opowiadaniu „Poryw” Andrzeja Miszczaka, które tak bardzo odtwarza i do tego stopnia eksploatuje pomysły z opowiadań Lema („Albatros”, „Wypadek” i „Rozprawa”),że jest niczym więcej, niż przybudówką do „Opowieści o Pilocie Pirxie”. Paradoksalnie zresztą, ta próba stworzenia alternatywnej fabularnie wersji „Albatrosa” doskonale wpisuje się w tytuł zbioru – obecnym w niej wyraźnym głosem Lema i słabiutkim głosikiem autora. Te proporcje utrzymują się także w opowiadaniach z dalszej części antologii: mimo odmieniania w nich nazwiska Lema przez wszystkie przypadki, bliżej tym tytułom do filmów „Gatunek” i „Żona astronauty” („Płomieniem jestem ja” Joanny Skalskiej),gangsterskich kryminałów (opow. „Stanlemian” Orlińskiego),fantastyki grozy i serialu „Z Archiwum X” („Telefon” Rafała Kosika). Z jednej strony zatem, widoczna jest w nich kwestia źle rozumianej wierności utworom Lema oraz inspiracji nimi, z drugiej – braku własnego piętna poszczególnych autorów.
Udany przerywnik w postaci opowiadania „Lalka” Alexa Gütschego (mamy tu – podobnie jak w „Niezwyciężonym”, „Polowaniu” i „Odruchu warunkowym” Lema – kosmos oswojony za pomocą ludzkiej technologii, lecz wciąż groźny i niepokojący) nie zmienia tej przeważającej tendencji. Niestety.