Książka bardzo nierówna. Przy czytaniu niektórych opowiadań - popłakana ze śmiechu. Przy niektórych - znudzona. Niektóre można połknąć w pięć minut.
Nie do końca chyba zrozumiałam koncepcję doboru tekstów. Jest tutaj kilka takich, których bym się nie spodziewała, czytając książkę z sekcji podróżniczej.
Najlepsze opowiadania na początku i na końcu, zupełnie jakby miały zachęcić / podnieść ogólną ocenę książki. W całości może i nie poraża, ale czyta się bardzo dobrze.
"Ważna jest podróż, a nie jej cel", można podsumować tę ksiązkę. Problem polega jednak na tym, że miał być to zbiór najlepszych opowiadań Lonely Planet, a większość z nich jest pozbawiona większego sensu czy przesłania. Historia o kradzieży na statku, opis noclegu w hostelu w sali na kilkanaście osób, czy pędzenie na łeb na szyję motorem od jednego punktu do drugiego to w wielu opowiadaniach jedyny temat opowiadania. Poza tym nie dzieje się nic. Nie ma przesłania, nie ma punktu kulminacyjnego, opowiadanie się konczy zanim się zacznie. Wyjątkiem są trzy perełki- wzruszające "Praskie impresje","U kresu drogi" oraz "Podróż do środka świata". Zwłaszcza to ostatnie i opis zabawy weselnej w Ekwadorze i szoku kulturowego, jakiego doznają po przyjeździe Amerykanie, wyraźnie niedowierzający że wesele doszło do skutku. Dla tych 3 opowiadań zdecydowanie warto sięgnąć po tę książkę.