Najnowsze artykuły
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński6
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać7
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Arno Karlen
2
6,7/10
Pisze książki: nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.)
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,7/10średnia ocena książek autora
28 przeczytało książki autora
48 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Plague's Progress: A Social History Of Man And Disease
Arno Karlen
0,0 z ocen
2 czytelników 0 opinii
1995
Najnowsze opinie o książkach autora
Człowiek i mikroby Arno Karlen
6,7
„Człowiek i mikroby” to zaskakująco dobra książka o tematyce, której bym się nie spodziewał w tej serii wydawniczej. Absolutnie nie jest to książka jedynie dla ludzi z „branży” , choć dla nich tekst może być nieco łatwiejszy w czytaniu, zwłaszcza dwa-trzy pierwsze rozdziały, gdzie dość często padają względnie fachowe terminy i sporo łacińskich nazw gatunkowych „mikrobów”. Ostatnie słowo dałem w cudzysłowie celowo, bo tytuł książki (ten sam w oryginale i po polsku) może być nieco mylący. Polski czytelnik zazwyczaj skojarzy go ściśle z jakimiś aspektami mikrobiologii klinicznej, czyli chorobami wywoływanymi przede wszystkim przez bakterie i wirusy. Tymczasem w obszarze anglojęzycznym mikrobiologia obejmuje również pierwotniaki i pasożyty, również te dość pokaźnych rozmiarów. Stąd też w książce pojawia się sporo wzmianek o różnych parazytozach nękających ludzi od tysiącleci. Ale nie jest to jakiś nudny wykład o tym, z jakimi chorobami zakaźnymi boryka się obecnie człowiek, jakie nieprzyjemne objawy te choroby wywołują i co od strony mikrobów może (choć nie musi) nam grozić w bliższym lub dalszym czasie. Nie jest to też uproszczony podręcznik mikrobiologii czy parazytologii lekarskiej w układzie systematycznym czy też w ilu dziedzinach życia „mikroby” spełniają pozytywną, wręcz zbawienną dla nas rolę. Nie jest to też książka-tabloid, która ma na celu straszenie czytelnika zarazkami z ogromnymi zębami, które jakoby czyhają na nas w każdym zakątku łazienki. I wreszcie nie jest to jakaś paradokumentalna opowieść w stylu skądinąd świetnych książek Thornwalda o dzielnych naukowcach tropiących zarazki. Arno Karlen (szkoda, że wydawca nie pokusił się o jakąś notkę wydawniczą o autorze) opowiada o chorobach jako pewnym czynniku ewolucyjnym, który współistniał zawsze w rozwoju każdego gatunku a więc i w ewolucji Homo sapiens. Choroby zakaźne to nie jakaś kara mściwego i sadystycznego bóstwa czy atak z kosmosu. To biologiczna interakcja pomiędzy gatunkiem a środowiskiem w którym żyje. W klarowny i dosadny sposób autor pokazuje, że z jednej strony postęp medycyny, różne wynalazki cywilizacyjne, które w naszej całkiem niedawnej historii wyeliminowały lub ograniczyły różne nieszczęścia, z drugiej przyczyniły się do pojawienia się i rozpowszechnienia chorób do tej pory człowiekowi nieznanych i nowych zagrożeń. I dzieje się to również dzisiaj, tu i teraz. Jeszcze nie tak całkiem dawno uważano powszechnie, że niektóre choroby, zwłaszcza pasożytnicze są niemalże chorobami „zawodowymi” i mogą dotykać co najwyżej ludzi stykających się z tymi czynnikami zakaźnymi na co dzień. To weterynarze, leśnicy, hodowcy zwierząt mają się czego bać. Ot, ryzyko zawodowe, mnie to nie dotyczy. Tymczasem coraz więcej owych chorób zakaźnych dotyka „zwykłych” ludzi, o czym miałem okazję – niestety -osobiście się przekonać. I o tym również jest ta książka.
Faktycznie „Człowiek i mikroby” jest opowieścią o tym, jak różne - nie tylko bakteryjne i wirusowe - choroby wpływały w pośredni a często i bezpośredni sposób na dzieje narodów, wojennych kampanii czy nawet całych cywilizacji. Tyle, że autor nie pisał jej z punktu widzenia typowego historyka lecz z punktu widzenia epidemiologa. Autor jasno pokazuje, że atak pewnych chorób może przyjść nagle, nieoczekiwanie i z najmniej spodziewanego kierunku. Jak napisano na okładce książki, autor „nie straszy czytelnika, ale w sposób logiczny i racjonalny rozwiewa różne [dodam od siebie, że mocno zakorzenione i rozpanoszone] iluzje na temat „nieskażonej natury” czy możliwości uwolnienia ludzkości od chorób…„
Karlen udowadnia, że różne drobnoustroje i pasożyty, o których często nie mamy pojęcia, są wśród nas niemalże na co dzień i to od nas często zależy, czy – coraz mocniej zmieniając otoczenie w którym żyjemy – ułatwimy im atak i na ile ten atak może być tragiczny w skutkach. Z drugiej strony syte społeczeństwa Zachodu (ale i Polski) często lekceważą różne doniesienia o jakoby egzotycznych chorobach. Karlen pokazuje jak często w dziejach nie zawsze dawnych niektóre choroby egzotyczne stawały się szybko ogólnoświatowymi.
Książka nie jest przenaukowiona, ciekawa co najwyżej dla „ludzi z branży”, choć faktycznie informacji tam jest bardzo dużo. „Ludzie z branży”, jeśli nie przysypiali na wykładach, o wymienionych w książce patogenach mają znacznie większą wiedzę, choć niekoniecznie w kontekście historyczno-epidemiologicznym. Przyznaję, że w temacie mam niejakie przygotowanie merytoryczne i oczytanie, więc czytało mi się lekko, ale do płynnego czytania ksiązki i nie zanudzenia się wystarczy biologiczna wiedza na poziomie szkoły średniej. Nie jest to jednak książka dla zupełnych laików, którzy nie rozróżniają wirusów od bakterii a na biologii w szkole dostawali drgawek na widok tasiemca w słoiku. Dość duża ilość przykładów organizmów i łacińskich nazw gatunkowych drobnoustrojów i pasożytów mało znanych „osobom niewtajemniczonym” (tu przytyk do redaktorów – większość z tych organizmów od dawna ma nazwy polskie) wymaga odrobiny wysiłku i umówienia się czasem na wizytę u doktora Googla ;-),zupełny brak rysunków czy schematów też nie ułatwia czytania, ale nie przesadzajmy.
Wadą ksiązki jest praktycznie zupełny brak przypisów. W paru miejscach przydały by się merytoryczne przypisy objaśniające niektóre pojęcia, choćby co to są drepanocyty lub przeliczenie stopni Fahrenheita na Celsjusza. Wiele akronimów oznaczających choroby, zwłaszcza wirusowe w oryginale zapewne były w pełni zrozumiałe. Po przetłumaczeniu na polski nazw chorób warto by pochodzenie akronimu wyjaśnić w przypisie. Nie każdy musi wiedzieć, co dokładnie oznacza HIV, HTLV, JRA etc. Tylko w jednym miejscu rozszyfrowano angielski skrót GRID. Zapewne ze względu na to, że treść jest bardziej historyczna niż medyczna nie pokuszono się o merytoryczną konsultację naukową, stąd można znaleźć trochę nieścisłości czy ewidentnych wpadek tłumacza, które jednak nie przeszkadzają w zrozumieniu wywodu. Na przykład ciągle autor stosuje pojęcie „choroba Lyme”. Tu przydałby się od razu przypis, bo już od wielu lat tak w naukowym, jak i powszechnym zastosowaniu funkcjonuje nazwa pochodząca od nazwy wywołującego ją mikroorganizmu – borelioza. A jednym z jej objawów jest nie jakaś „wysypka wędrująca” a rumień wędrujący. Pojawiają się też czasem zdania zupełnie niezrozumiałe. Np. na str. 257: „Wszystkie [wirusy HIV] one są nieco podobne do komórek T”. Nigdzie nie ma wyjaśnienia, co to są komórki T, brakuje przypisu. A w oryginale zapewne chodziło o to, że owe wirusy nie są podobne (bo żadne wirusy nie są podobne do jakichkolwiek komórek) a raczej wykazują powinowactwo do komórek T układu immunologicznego.
Na stronie 219 dowiadujemy się, że pewien komar „atakuje niemal wszystkie zmiennocieplne stworzenia.” Pała dla tłumacza jak i zespołu redakcyjnego. Komary atakują zwierzęta stałocieplne. Na str. 283 jest mowa o laseczce rzeżączki. Błąd merytoryczny, bakterie wywołujące tę chorobę mają kształt fasolowatych dwoinek. Jednak biorąc pod uwagę, że ta niezbyt gruba książka faktycznie niesie w sobie całą masę informacji, podobnych wpadek jest nad wyraz mało.
Sięgając po książkę na bibliotecznej półce bałem się, że mogła się mocno zdezaktualizować, bo napisano ją blisko 20 lat temu. Byłem w błędzie, choć zapewne autor obecnie mocno by wzbogacił ostatnie rozdziały mówiące o współczesnych zagrożeniach i polityce wielu krajów wobec realnych zagrożeń epidemiologicznych po całkiem niedawnych panikach związanych z pryszczycą, świńską czy ptasią grypą. Cóż, niektórzy nasi politycy puszą się jak kapryśne dzieci w piaskownicy mogąc się wykazać milionowymi oszczędnościami, bo nie poddali się panice i nie zakupili - jak się okazało DOPIERO POŹNIEJ – niepotrzebnej szczepionki. Jeszcze raz im się udało ugrać coś na swojej ignorancji i nicnierobieniu. Karlen udowadnia swoją książką, że gra „A może się uda” w pewnym momencie może skończyć się tragicznie nie dla kilku czy kilkudziesięciu pechowców, ale dla milionowych populacji. Wtedy politycy zapewne będą twierdzić, że przecież nie są wszechwiedzący i nie mogą wszystkiego przewidzieć. Chyba jedna z najtrafniejszych uwag pochodzi ze strony 160: „Epidemiom przypisywane są klęski, generałowie chodzą w glorii zwycięzców. Jest akurat na odwrót.”
Czytelnicy, którym podobał się „Imperializm ekologiczny” Crosby'ego(wymieniony skądinąd przez autora) czy „Strzelby, zarazki, maszyny” Diamonda powinni sięgnąć i po tę pozycję. Bardzo pouczająca książka!
Człowiek i mikroby Arno Karlen
6,7
Bardzo podoba mi się w tej książce spojrzenie na fakty znane nam doskonale z historii: upadek cesarstwa bizantyjskiego, odkrycie Ameryki i wyniszczenie plemion rdzennych itp. z perspektywy mikrobiologii. Może nawet obiło mi się o uszy, że Pizzaro nie pokonałby plemion Indian, gdyby nie pomogły mu w tym "europejskie" choroby. Jednak dopiero w tym opracowaniu poznałam bliżej mechanizmy szerzenia się chorób zakaźnych (i nie tylko) i ich wpływ na losy świata.